

Etchan nie znał dostatecznie wulgarnych przekleństw żeby wyrazić jak idiotycznie się czuł wybiegając z dymiącej chatki z czterema strzałami , malutkim sztyletem i bez połowy stroju maskującego i to dzięki interwencji tajemniczego zawodnika , mógł oczywiście pomóc mu w walce z jednym z najbardziej irytujących zawodników areny ale miał rachunki do wyrównania. Wściekłość sprawiała że biegł szybciej niż kiedykolwiek przedtem. Nie obchodziła go czarodziejka , chciał po prostu zobaczyć ludzi leżących na ziemi jeszcze bardziej niż on jeszcze kilka chwil wcześniej. Grupa strzelców była już niedaleko , jeszcze w biegu nałożył pierwszą strzałę. Momentalnie stanął i dając sobie chwilę celował , już miał wypuścić strzałę gdy usłyszał kroki za sobą. Nie miał już czasu wypuścił strzałę i błyskawicznie uskoczył w bok. Zamaszysty cios kolbą muszkietu przeciął pustkę , elf nie miał czasu na zobaczenie rezultatu swojego strzału. Wysoki , i lekko zaniedbany żołdak zamachnął się ponownie. Leśny elf skoczył niespodziewanie do przodu , zdecydowany zakończyć tą walkę szybko. Z całych sił pchnął muszkiet trzymaną oburącz ciężką rusznicę. Jego przeciwnik wrzasnął głośno gdy ciężka lufa trafiła go prosto w twarz , łamiąc nos i kilka zębów. Etchan szedł za ciosem , sztylet co chwila ranił zamroczonego ciosem człowieka , on sam wściekły z powodu ran i oślepiony zalewającą mu twarz krwią spróbował jeszcze ostatniego chwytu. Krzyknął głośno i skoczył nisko ku elfowi próbując zadać niski sztych bagnetem w brzuch. Lecz zrobił to u ułamek sekundy na wolno , wyjęta z kołczanu strzała przebiła dłoń w której trzymał broń a sztylet utkwił w jego boku. Etchan stojący z boku po uniku który pozwolił mu zakończyć walkę , wyszarpnął strzałę i ruszył biegiem za niewidocznymi już żołnierzami. W biegu odczytał tropy świadczące o tym że pośpiesznie oddanym strzałem nie zabił jednego z muszkieterów. Tym gorzej dla nichpomyślał cynicznie elf i przyśpieszył jeszcze kroku. Przedzierał się prze gęsty las , słysząc już pozostałą piątkę żołnierzy , lecz wiedział też że są coraz bliżej fortu położonego na obrzeżach wioski że może już ich nie dogonić. W istocie las zaczął się już przerzedzać co oznaczało że jest coraz bliżej . W końcu wybiegł na pustą przestrzeń otaczającą fort , goniona przez niego grupa była zaledwie kilkanaście kroków od bramy. Wyciągnął w spokoju łuk , nałożył strzałę i wycelował w strażnika na wieży który zaalarmowany przez biegnących celował już do niego. Lecz Etchan był po prostu szybszy , dzielny strzelec oparł się o ściankę wieżyczki krzycząc i łapiąc się za przebitą strzała rękę . Jego towarzysz miał trochę więcej szczęścia , kolejna strzała tylko musnęła jego rękę. Trzecia i zarazem przed ostatnia strzała , zraniła dobiegającego już do prowizorycznej bramy sierżanta. Teraz pozostał jeszcze nasz gubernator
***
Etchan słuchał gniewnej tyrady Pakji skierowanej do grupy rosłych wojowników zebranych wśród ogromnego ogniska z uśmiechem. Wytłumaczenie że to wszystko wina kapitana von Drake-a zajęło trochę czasu , ale w końcu grupa dziesięciu uzbrojonych jaszczuroludzi skierowała się w kierunku kwatery van Drake-a.