.
Moje obserwacje to:
1. Dobre rozwiązanie, gdy brakuje czasu, aby jechać do kumpla na bitwę, lub gdy po prostu brakuje chętnego kupla do gry.
2. Ludzie z zagranicy nie chcą grać z Polakami. Dlaczego?
Bo nie jesteśmy tylko Power Gamerami maksującymi rozpiski. Jesteśmy także specjalistami od nieczystych trików, za co mnie osobiście wstyd.
Notorycznie naginamy zasady szukając w nich dziur rzucając "Pokarz mi gdzie to jest napisane, że tak nie jest" itd.
Jak to jest możliwe, że zachowania typu:
a) "Wąż minersów"
b) Overgussing
c) Wąż Tomb Guards poruszający się bez magii 24" w dwie, tury tylko darmowym dzięki "reformom".
d) Łuk na BSB
e)
są gdzie indziej uważane za nieprzyzwoite, a u nas mają tak znaczny wpływa na grę?Shino pisze:szarzowanie pegazami na 24"
W wyniku bitew nie decydują zasady i taktyka, a gdzieś przeczytany FAQ, którym dzielimy się dopiero po pojawieniu się określonej/niedookreślonej sytuacji ...
Czy nie da się grać bez wcześniejszego: "Opowiedz mi o wszystkich nietypowych zasadach twojej armii"?
Tak wiem, że to moje narzekanie, ale to też narzekanie człowieka który chce rywalizacji turniejowej na zasadach ogólnie przyjętej równości szans.
Jak to jest, że gra z ludźmi z czołówki (tylko nieliczne wyjątki potwierdzające regułę) to zwykle przyjemność. Za to gra z całym tłumem będącym zapleczem, to walka z "wałkarstwem". Rozumiem, że ktoś nie zna zasad, bo nikt ich nie zna w 100%, nie rozumiem tylko, dlaczego jest powszechna akceptacja dla gry nie fair. Uważam, że worst point, to powinno być -5, za bitwę. Jeśli dojdzie do utarczki, słownej w której sędzia potwierdzi przydzielone worst punkty, to kolejne -5 czyli -10.
Staję się powoli radykałem i chamstwo trzeba nazwać chamstwem i przestać je akceptować, zwłaszcza że takim panom "wałkarzom" zdarza się rzucić słowo "s..syn" podczas gry na turnieju klasy master.
Chętnie poznam wasze zdanie, uwagi i przykłady z życia.