Niestety ni mogę podzielic waszych opinii co do "Krwi Gileada"
Moim zdanie jest to starszny pokaz najgorszego gatunku literatury fatasy.
Scena "chrztu miecza" zachwyciła mnie do tego stopnia ,że sam ją odegrałem poczas sesji rpg. Niestety to chyba jedyna rodzynka w książce której bohaterem jest zapijaczony z rozpaczy za tamtym i owamtym elficki lord. Jego psyche ogranicza się do załamań nerwowych. Postac jego dawnego mentora ,a obecnego twoażysza jest niezmiernie "płasaka" i na myśl nsunął mi się doktor Watson jako nieznaczący pomocik Holmesa. Pozatym od kiedy to elfy muszą się golic? Nadawanie elfickiemu winu własności leczniczych to straszna przesada. Zastanawiam się czemu Gilead poprostu nie popłynął w dół Reiku i nie skorzystał z pomocy elfickich kupców w Marinburgu? Czyżby znajomośc uniwersum Warhammera przez autora była dośc ograniczona? Z tego co pamiętam (książke czytalem chyba 2 lata temu) ale czas akcji to okres w miare współczesny a nie czasy poprzedzające panowani Finubara czyli izolacji Uluthuanu od reszty świata. Jedno z fajniejszych opowiadan w calej "księdze" to poprostu kalka "Siedmiu wspaniałych"/"Siedmiu samurajów"
Żałowałem pieniędzy wydanych na tą książke ,a tak długo czekałem na jej tłumaczenie.[/url]
Krew Gileada
Moderatorzy: Albo_Albo, Asassello
Mimo, że był jego nauczycielem szermierki, to nie tyle mentor co sługa Domu, a jako taki rolę ma bardzo ograniczoną, pokazuje charakter dopiero pod koniec jak postanawia odejśćELMALIER pisze:Postac jego dawnego mentora ,a obecnego twoażysza jest niezmiernie "płasaka" i na myśl nsunął mi się doktor Watson jako nieznaczący pomocik Holmesa.
Rzeczywiście dziwne, nie zwróciłem uwagi, więc chyba drugi raz przeczytam...Pozatym od kiedy to elfy muszą się golic?
W Mordheim elfie wino daje immune to fear, może nie aż taka straszna i może nie każde wino ale na logikę taki Potion of Healing można chyba zrobić na takim nośniku...Nadawanie elfickiemu winu własności leczniczych to straszna przesada.
O ile pamiętam Wieża Gileada była odciętą enklawą i nie wiem jak wyobrażasz sobie przepływ informacji w tej sytuacji, otwarcie Finubara na kontakty z rasą niższą i placówka w Marienburgu nie oznacza przecież otwarcia elfich konsulatów we wszystkich miastach i wioskach imperium. Nawet jeśli człowiek mógłby zdobyć taką informację wchodząc po prostu do knajpy i wypytując, obcy w obcym świecie nie musiał wpaść na podobny pomysł, a jego obcość jest chyba myślą przewodnią książkiZastanawiam się czemu Gilead poprostu nie popłynął w dół Reiku i nie skorzystał z pomocy elfickich kupców w Marinburgu? Czyżby znajomośc uniwersum Warhammera przez autora była dośc ograniczona? Z tego co pamiętam (książke czytalem chyba 2 lata temu) ale czas akcji to okres w miare współczesny a nie czasy poprzedzające panowani Finubara czyli izolacji Uluthuanu od reszty świata.
Cały świat WFB to jedna wielka kalka, co nie zmienia faktu, że może być fajna. przytoczony przez Ciebie przykład skalkowania "Siedmiu samurajów" -> "Siedmiu wspaniałych" najlepiej o tym świadczyJedno z fajniejszych opowiadan w calej "księdze" to poprostu kalka "Siedmiu wspaniałych"/"Siedmiu samurajów"
Czytałem oryginał, więc ani nie czekałem ani nie żałujęŻałowałem pieniędzy wydanych na tą książke ,a tak długo czekałem na jej tłumaczenie.
Raczej niedostępne ale moim zdaniem:
1. Książki "na zamówienie", takie jak Black Library, Star Wars, Forgotten Realms itd. pisane są bardzo prostym językiem i nawet jeśli ktoś nigdy wcześniej nie czytał nic w oryginale to jest to dobra okazja by zacząć, wystarczy na początku przemęczyć się z dobrym słownikiem, a potem idzie już z górki
2. Książki te m.in. z racji powyższego nie są tłumaczone przez profesjonalistów, tylko przez "takich co robią to najtaniej" czyli za cenę, za którą żaden normalny tłumacz pracy by się nie podjął. Od sytuacji tej są oczywiście wyjątki, jak choćby seria o Gotreku, ale w większości przypadków czytanie tych "tłumaczeń" jest proszeniem się o rozstrój żołądka...
1. Książki "na zamówienie", takie jak Black Library, Star Wars, Forgotten Realms itd. pisane są bardzo prostym językiem i nawet jeśli ktoś nigdy wcześniej nie czytał nic w oryginale to jest to dobra okazja by zacząć, wystarczy na początku przemęczyć się z dobrym słownikiem, a potem idzie już z górki
2. Książki te m.in. z racji powyższego nie są tłumaczone przez profesjonalistów, tylko przez "takich co robią to najtaniej" czyli za cenę, za którą żaden normalny tłumacz pracy by się nie podjął. Od sytuacji tej są oczywiście wyjątki, jak choćby seria o Gotreku, ale w większości przypadków czytanie tych "tłumaczeń" jest proszeniem się o rozstrój żołądka...
- Loremaster
- Oszukista
- Posty: 826
Juz przeczytalem "Defenders of Ulthuan" świetna książka i pierwsza z serii bo zakonczenie(a właściwie jego brak z dopiskiem "to be concluded") niestety jedyne co mnie martwi to to że całkowicie wykasowany został fluff Elthariona jako Swordmastera co jest chore bo Eltharion był zajebisty jako wściekły swordmaster no chyba że coś z tym zrobią w następnym tomie, a no i jest kilka przegiętych momentów ale ogólnie książka jest zajebista w 2dni ją przeczytałem
aaa i zdradzę jedną śmieszną rzecz, jedną z głównych bohaterów jest elfia szlachcianka o imieniu Rhianna
aaa i zdradzę jedną śmieszną rzecz, jedną z głównych bohaterów jest elfia szlachcianka o imieniu Rhianna
Mam małe pytanko, czy planowane jest wydanie polskiego tłumaczenia "Defenders of Ulthuan" (ze znajomości języków to lepiej znam sie na niemieckim niż na angliku). Przepatrzyłem strone Copernicus Corporation ale nic tam na ten temat nie znalezłem.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."