Że "świeże" to może, ale że "lepsze" to już bym powątpiewał - obecnie kształcenie nauczycieli pozostawia sporo do życzenia.Raptaparat pisze:IMO mlodzi nauczyciele = lepsze, swieze szkolnictwo.
Podreczniki szkolne
Moderatorzy: Heretic, Grolshek, Albo_Albo
- Tiger Brown
- Kradziej
- Posty: 953
- Lokalizacja: Syrenogród
Ja jakoś tego nie zauważam - większość moich młodych nauczycieli jest co najmniej tak dobra jak ci z większym doświadczeniem, a nie boją się fantasy, czy rozmów o współczesnej kulturze.
BTW - kiedyś do konkursu z historii musiałem przeczytać Gloria Victis Orzeszkowej. Wysiadłem po stronie i wiem już, że Nad Niemnem nie przeczytam. Sorry, ale mało jest nowel/powieści, które tak zniechęcają do czytania lektur.
BTW - kiedyś do konkursu z historii musiałem przeczytać Gloria Victis Orzeszkowej. Wysiadłem po stronie i wiem już, że Nad Niemnem nie przeczytam. Sorry, ale mało jest nowel/powieści, które tak zniechęcają do czytania lektur.
Arabesca - Dark Fantasy, Epic Action
Nietykalny pisze:Lakieru pernamentnego ( permanentny znaczy co innego)
- straznikcytadeli
- Mudżahedin
- Posty: 204
Przeczytalem ten temat, a jako, że jestem uczniem, fakt, że nie liceum, ale gimnazjum, to chetnie się wypowiem. Lektury szkolne zwykle nie są ciekawe, ale oczywiście zdarzają sie wyjątki np. w podstawówce 2 lata temu przerabialiśmy "Dywizjon 303", w tym roku też jest kilka ciekawych ('kamienie na Szaniec", w marcu będziemy omawiać "Zemstę"), jednakze są tez lektury cholernie nudne- np. "Stary Człowiek i Morze". Co do artukułu, od którego zaczęła się ta rozmowa, to powiem krótko- od długiego czasu Giertych był dla mnie osobą mówiąc delikatnie idiotyczną. Nie miałem okazji (ani chęci) poczytać "Nad Niemnem", czy dziadów. Próbowałem czytać (z własnej woli) "Ogniem i Mieczem", jednakże po 30 stonie przestałem z powodu trudnego języka (kiedyś muszę wrócić do tej książki). Co do polityki, to jestem raczej konserwatystą- niektóre pomysły dot. uprawniem homoseksualistów są dla mnie po prostu chore. Odniosę się także do ostatniego postu. W moim gimnazjum pracuje młoda nauczycielka od polskiego, z którą lekcje są fajne (choć nie zawsze),a na dodatek jest tez fajną osobą. Gdzieś na drugiej stronie tematu był wątek o marginesie społecznym- jak dla mnie są to te tzw. żule (w moim mniemaniu menele), którzy nic mnie robią, są idiotami, bezmózgami etc. Niestety te osoby obecnie uważają się za takich którym wszystko wolno i którzy wszystko mają, za przeproszeniem, w dupie. Oczywiście do tego marginsu można zaliczyć także kiboli, osoby, które uciekają z lekcji i inne takie beznadziejne przypadki. Falt, że pisze nie po kolei, natomiast w tamtym artykule była mowa o neopoganizmie. Jeżeli osoba, która nie uznałą tamtego podręcznika rozumie to słowo, to zapewne inaczej odnosiłaby się do fantastyki, którą bardzo lubie, tak samo jak historię. A patriotyzm można takż inaczej zakorzeniać, niz przez zwykle nudne lektury. To tyle, jężeli popełniłem błąd ort., lub interpunkcyjny, to przepraszam.
akurat dla mnie "Stary Czlowiek i Morze" byl jedna z lepszych lektur.
za to broniony fanatycznie gombrowicz imo smierdzi poprostu, o ile ma przeslanie sensowne - to forme i styl siegajace dna.
to jest glowny problem lektur - ze ile osob tyle gustow. Nawet wsrod samej fantastyki, niewatpliwy guru wiekszosci, imc Tolkien poprostu mnie zanudza opisami - i fakt, ze w szkole sa fragmenty chocby Hobbita IMO tylko zniecheca ludzi do poznawania perel fantastyki, za jakie uwazam chociazby Gaimana czy Pratchetta.
Oczywiscie w kanonie lektur jest duzo rzeczy powszechnie uwazanych za buble - ale dopoki srednia osob ukladajacych lektuyry to 50+ to zawsze beda wybierane ksiazki nie bedace w guscie wspolczesnej akurat mlodziezy.
za to broniony fanatycznie gombrowicz imo smierdzi poprostu, o ile ma przeslanie sensowne - to forme i styl siegajace dna.
to jest glowny problem lektur - ze ile osob tyle gustow. Nawet wsrod samej fantastyki, niewatpliwy guru wiekszosci, imc Tolkien poprostu mnie zanudza opisami - i fakt, ze w szkole sa fragmenty chocby Hobbita IMO tylko zniecheca ludzi do poznawania perel fantastyki, za jakie uwazam chociazby Gaimana czy Pratchetta.
Oczywiscie w kanonie lektur jest duzo rzeczy powszechnie uwazanych za buble - ale dopoki srednia osob ukladajacych lektuyry to 50+ to zawsze beda wybierane ksiazki nie bedace w guscie wspolczesnej akurat mlodziezy.
- Skavenblight
- Naczelna Prowokatorka
- Posty: 6092
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Niestety to jest jak z niektórymi pomysłami na armię: na papierze super, ale jeszcze musi się wykazać na stole ^^Raptaparat pisze: IMO mlodzi nauczyciele = lepsze, swieze szkolnictwo.
Nie oszukujmy się, nie wiem jak wy, ale ja nie chodziłem do szkoły żeby się uczyć ^^ Podejrzewam, że wiele w tej kwestii się nie zmieniło. Przez okres mojego liceum przewinęło się wiele młodych nauczycielek, wytrwały dwie. Teraz, gdy jestem starszy i mądrzejszy pewnie bym docenił ich świeżość i pomysły na zachęcenie nas do nauki, lecz wtedy zwyczajnie wykorzystywaliśmy fakt, że nie krzyczą i nie karzą nas. Wchodziliśmy im na głowę i nawet jeżeli nie w stylu aktualnej młodzieży (przekleństwa i grubiaństwo/bezczelność) bo mimo wszystko miałem kulturalne liceum, to i tak lekcje przypominały czasem "welcome to the jungle". Młodzi nauczyciele często tracili autorytet poprzez próby zakumplowania się z uczniami/traktowanie ich jak studentów. Być może teraz wiele się zmieniło, ale jeszcze 6/7 lat temu młodzi nauczyciele się nie sprawdzali.
A ja nauczyłem się na studiach że młodzi ćwiczeniowcy/wykładowcy to największe zło, nie da się z nimi dogadać jak ze starymi. I młodzi wyżywają się za całą swoją edukacje na bogu winnych studentach.Skavenblight pisze:Też tak myślałam, lecz wiesz, kto kształci młodych nauczycieli? Stare pryki A poziom kształcenia nauczycieli jest dość niski... ja stwierdziłam, że to nie dla mnie i zrezygnowałam.Raptaparat pisze: IMO mlodzi nauczyciele = lepsze, swieze szkolnictwo.
squiq pisze:Mój Sigmar myśli inaczej.
Sa!nt - nie znasz się.
Najgorsze co możesz trafić to doktor świeżo po obronie. Najlepsze - profesor świeżo po nadaniu tytułu. Aczkolwiek są wyjątki od tej reguły
W wypadku młodych trzeba też uważać w innym względzie - u nas kiedyś na wydziale ktoś oddawał program (niestety nie swój...) no i podczas oddawania okazało się że autorką programu była pani magister której go próbował wcisnąć. Oczywiście przedmiotu nie zaliczył.
No i zgodzę się - Gombrowicz nie zachwyca...
Najgorsze co możesz trafić to doktor świeżo po obronie. Najlepsze - profesor świeżo po nadaniu tytułu. Aczkolwiek są wyjątki od tej reguły
W wypadku młodych trzeba też uważać w innym względzie - u nas kiedyś na wydziale ktoś oddawał program (niestety nie swój...) no i podczas oddawania okazało się że autorką programu była pani magister której go próbował wcisnąć. Oczywiście przedmiotu nie zaliczył.
No i zgodzę się - Gombrowicz nie zachwyca...
- Skavenblight
- Naczelna Prowokatorka
- Posty: 6092
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Nie zawsze, choć zgodzę się w pewnych przypadkach.Sa!nt pisze:A ja nauczyłem się na studiach że młodzi ćwiczeniowcy/wykładowcy to największe zło, nie da się z nimi dogadać jak ze starymi. I młodzi wyżywają się za całą swoją edukacje na bogu winnych studentach.Skavenblight pisze:Też tak myślałam, lecz wiesz, kto kształci młodych nauczycieli? Stare pryki A poziom kształcenia nauczycieli jest dość niski... ja stwierdziłam, że to nie dla mnie i zrezygnowałam.Raptaparat pisze: IMO mlodzi nauczyciele = lepsze, swieze szkolnictwo.
Mam świetnego wykładowcę od kulturoznawstwa, który nie ma jeszcze 30 lat.
U nas najbardziej się ceni "starych magistrów" czyli ludzi po 60., którzy są guru chociaż nigdy nie zrobili doktoratu. Jest dwoje takich, co trzęsą nieomal Bunkrem