Wasi Bohaterowie
chyba tak, musiałbym dłużej poszperać w szafkach do których już dawno nie zaglądałem..."Jak skutecznie przestać być człowiekiem" ? Może o ten artykuł chodzi?
Też jestem za całkowitym losowaniem postaci, prócz rasy,
Właśnie wracamy do grania w młotka na mechanice IIed, ale przed inwazją chaosu, i odkryłem, że cechy charakterystyczne nie modyfikują niczego, odrzuciliśmy to od razu i wróciliśmy do tabelki z Ied, nie ma to jak być łucznikiem bez oka, albo kulawym złodziejem....
Właśnie dzięki losowi, będę grał kanciarzem z krzepą 42, a gostek jest jak brzoza 180 cm i 75 kg... będzie używał argumentów siłowych w ostateczności ale jak już użyje to porządnie...
Ech... powrót do młotka...
Teraz gdy ciągle jadę w "7th Sea", "Wiedźmina" albo "Arkonę" nie wiem, czy drużyna chciałaby wracać do młotkowych klimatów. Reszta też woli LARPy dzikopolowe niż powrót do klasyki fantasy... Z młotka to mi już zostały tylko wspomnienia i Mordheim
Może jest rozwiązaniem wygrzebanie starej kampanii zrobionej pod pirackie klimaty w Lustrii, ale świat "7th Sea" jakoś już przypadł dziewuszkom do gustu i chyba ze swoich szlachcianek i korsarek na rzecz tłuczenia skinków nie chciałyby rezygnować...
No i nie wiem, czy w Złotych Tablicach Slaanów przewidziano dla Lustrii taką katastrofę jak przybycie Adolfa i tekstów o cioci Heldze...
WFRP 2ed w naszym kraju pozostała już tylko ciekawym dodatkiem dla figurkowców i tych, którzy wychowali się na 1ed... Cała reszta weteranów woli już jednak troszkę "dojrzalsze" systemy, a i to coraz rzadziej...
Teraz gdy ciągle jadę w "7th Sea", "Wiedźmina" albo "Arkonę" nie wiem, czy drużyna chciałaby wracać do młotkowych klimatów. Reszta też woli LARPy dzikopolowe niż powrót do klasyki fantasy... Z młotka to mi już zostały tylko wspomnienia i Mordheim
Może jest rozwiązaniem wygrzebanie starej kampanii zrobionej pod pirackie klimaty w Lustrii, ale świat "7th Sea" jakoś już przypadł dziewuszkom do gustu i chyba ze swoich szlachcianek i korsarek na rzecz tłuczenia skinków nie chciałyby rezygnować...
No i nie wiem, czy w Złotych Tablicach Slaanów przewidziano dla Lustrii taką katastrofę jak przybycie Adolfa i tekstów o cioci Heldze...
WFRP 2ed w naszym kraju pozostała już tylko ciekawym dodatkiem dla figurkowców i tych, którzy wychowali się na 1ed... Cała reszta weteranów woli już jednak troszkę "dojrzalsze" systemy, a i to coraz rzadziej...
nie do końca mogę się zgodzić, wszystko zależy od podejścia,Cała reszta weteranów woli już jednak troszkę "dojrzalsze" systemy, a i to coraz rzadziej...
ja uwielbiam mroczność tego świata, pewne przerysowania,
mechanika 2ed jest logiczna, przynajmniej tak mi się wydaje gdyż jeszcze nie grałem na niej, ale wygląda na taką,
tło 2ed dla mnie jak już pisałem odpada i zostaję przy pierwszej,
ale czy jest to system niedojrzały,nie wydaje mi się
ja mam sentyment do tego systemu i wracam do niego z miłą chęcią,
może jest tak jak mówisz dlatego, że każdy system się w końcu nudzi, a chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że większość z nas zaczynała od Młotka swoją przygodę z RPG
ja po pierwszym zachwycie grania wojownikiem (dawne dzieje, jeszcze poprzednia edycja) doszedlem do wniosku, ze WFRP to nie D&D i musi byc mrocznie. z reszta mialem szczescie grac z dwoma MG, ktorzy mnie w tym przekonaniu ciagle utrzymywali . od dluzszego czasu WFRP to dla mnie bycie typem szemranym. moja profesja to hiena cmentarna - choc to takie mocne okreslenie... . no i zawsze czlowiek - Stary Swiat to miejsce dla ludzi
a grupe mam zacna - sa w niej m.in. znani z "innych scen" Kruti, Żaba, Holan... a i Kostek mial swoj epizod
a grupe mam zacna - sa w niej m.in. znani z "innych scen" Kruti, Żaba, Holan... a i Kostek mial swoj epizod
"I fart in your general direction"
- Rakso_The_Slayer
- Postownik Niepospolity
- Posty: 5208
- Lokalizacja: Radom
- Kontakt:
Heh... było tych postaci troche... teraz jest Magnar - krasnoludzki górnik z Karak Norn. Chłop bitny, krzepki a zarazem zmyślny (WW50, Odp 53 bez wykupionego rozwinięcia jeszcze, Int 38 i podobna sytuacja jak z Odp), jest krasnoludem z krwi i kości uwielbiającym ciężką pracę, bójkę, kochającym piwo, często zgryźliwy i gruboskórny potrafi zniechęcić do siebie obcych... przy nawiązywaniu kontaktów nie pomaga też jego fizjonomia (co w sumie daje Ogd 18 )... Potrafi sobie radzić w trudnych sytuacjach, nie lubi narzekania i biadolenia, które wyjątkowo go drażnią... sam wiele przeżył i narzekanie na "drobne niewygody" takie jak deszcz, snieg po pas, brak zywności, szarżująca banda zwierzoludzi etc. jest dla niego przejawem słabości, głupoty i zniewieściałości.
Tak jak kazdy krasnolud nad życie szanuje honor i dane słowo. Raz już był prawie zmuszony do zgolenia brody i ufarbowania włosów na wściekły pomarańcz... groźba takiej hańby sprawiła że jest teraz wyjątkowo czuły na punkcie tych dwóch rzeczy... nawet jak na krasnoluda.
Tak na dobrą sprawę jest to postać dosyć świeża którą rozegrałem zaledwie dwie sesje... ale mam nadzieje, ze bede miał jeszcze okazje się w niego wcielić i pomachać trochę wielkim dwuręcznym kilofem (niestety zazwyczaj mi przypada mistrzowanie więc ciężko o gre i rozwój postaci...)
Tak jak kazdy krasnolud nad życie szanuje honor i dane słowo. Raz już był prawie zmuszony do zgolenia brody i ufarbowania włosów na wściekły pomarańcz... groźba takiej hańby sprawiła że jest teraz wyjątkowo czuły na punkcie tych dwóch rzeczy... nawet jak na krasnoluda.
Tak na dobrą sprawę jest to postać dosyć świeża którą rozegrałem zaledwie dwie sesje... ale mam nadzieje, ze bede miał jeszcze okazje się w niego wcielić i pomachać trochę wielkim dwuręcznym kilofem (niestety zazwyczaj mi przypada mistrzowanie więc ciężko o gre i rozwój postaci...)
Ze zdziwieniem muszę przyznać że mam podobne podejście i podzielam obserwacje. Dobrze gra się gdy postacie są słabe, świat mroczny, siła bohatera oraz ekwipunek bardzo ograniczone. Hiena cmentarna, porywacz zwłok, początkujący uczeń medyka potrafią dać sporo radości z gry i "czucia" świata. Prawdą jest że dużą rolę odgrywa grupa doświadczonych graczy i MG. Jeżeli jesteś wśród grupy osób zainteresowanych tematem od kilkunastu lat da się też to odczuć.Szaman pisze:ja po pierwszym zachwycie grania wojownikiem (dawne dzieje, jeszcze poprzednia edycja) doszedlem do wniosku, ze WFRP to nie D&D i musi byc mrocznie. z reszta mialem szczescie grac z dwoma MG, ktorzy mnie w tym przekonaniu ciagle utrzymywali . od dluzszego czasu WFRP to dla mnie bycie typem szemranym. moja profesja to hiena cmentarna - choc to takie mocne okreslenie...
Ja co prawda w 95% jestem mg, ale już prawie skończyłem 1 profesje (kumple mają nawet 3:))
Cyrkowiec (zaraz bard, albo złodziej:)) - z pewnością ogarnięty:), 49 ogd, 38 int (na 40), niezły łucznik 49 + mierzony strzał. Przemawianie. Z tą umiejętnością i ogładą jest duchem drużyny (który gra raz na 6 sesji:()
Cyrkowiec (zaraz bard, albo złodziej:)) - z pewnością ogarnięty:), 49 ogd, 38 int (na 40), niezły łucznik 49 + mierzony strzał. Przemawianie. Z tą umiejętnością i ogładą jest duchem drużyny (który gra raz na 6 sesji:()
- Dead_Guard
- "Nie jestem powergamerem"
- Posty: 189
- Lokalizacja: Kraków
Na początku mojego grania, to bywało, że graliśmy z ekipą 10h w jeden dzień, ale była faza i to jeszcze zacna kampania Wewnętrzny Wróg. To było to, ale po 2 latach zaczęła się ekipa wykruszać i została tylko 2 graczy. Graliśmy więc na zmianę, raz ja byłem MG, a raz on. Grało się ciekawiej chyba nawet bardziej niż drużyną 5 osobową i stałym MG. Mając przed sobą tylko jedną postać, wręcz wgłębiliśmy się w klimat postaci i świata, mieliśmy beznadziejne rzuty na początku postaci, ale się wtedy bardziej cieszyliśmy, bo to większe wyzwanie.
A co do postaci i historii z nimi związanych (w 1 ed) miałem niegdyś wojownika o imieniu Diego, zwykły człowiek, który natknął się na grupę pseudokibiców snotballa. Chuligani atakowali wszystko na drodze, toż jako dobry obywatel nie mogłem na to patrzeć, więc wyciągałem oręż i z towarzyszami chcieliśmy ich przepędzić. Wystarczyło zapewne zranić przywódcę grupy i by było po wszystkim. Trafienie w głowę i marna siła 4 powinna niewiele spowodować, co najwyżej trwałą bliznę na czole. Rzut na obrażenia: 6,6,6,6,6,6,5. Odciąłem głowę, a innemu obok miecz utknął do połowy w czaszce.
Postać ta po około 6 przygodach miała około 30 punktów obłędu, a MG nie rozdaje ich byle jak, po prostu przygody były jak z horrorów. Więc uzbierałem ciężko 70 zk i poszedłem do najlepszego medyka w mieście, chciałem wyleczyć się tylko z jednej choroby i trach inteligencję miałem mniejszą niż snotling, Waleczny Diego został w przytułku dla psycholi jako BN. Szkoda, to była moja pierwsza postać robiona na podstawie klimatu.
A co do postaci i historii z nimi związanych (w 1 ed) miałem niegdyś wojownika o imieniu Diego, zwykły człowiek, który natknął się na grupę pseudokibiców snotballa. Chuligani atakowali wszystko na drodze, toż jako dobry obywatel nie mogłem na to patrzeć, więc wyciągałem oręż i z towarzyszami chcieliśmy ich przepędzić. Wystarczyło zapewne zranić przywódcę grupy i by było po wszystkim. Trafienie w głowę i marna siła 4 powinna niewiele spowodować, co najwyżej trwałą bliznę na czole. Rzut na obrażenia: 6,6,6,6,6,6,5. Odciąłem głowę, a innemu obok miecz utknął do połowy w czaszce.
Postać ta po około 6 przygodach miała około 30 punktów obłędu, a MG nie rozdaje ich byle jak, po prostu przygody były jak z horrorów. Więc uzbierałem ciężko 70 zk i poszedłem do najlepszego medyka w mieście, chciałem wyleczyć się tylko z jednej choroby i trach inteligencję miałem mniejszą niż snotling, Waleczny Diego został w przytułku dla psycholi jako BN. Szkoda, to była moja pierwsza postać robiona na podstawie klimatu.
Ostatnio znowu zacząłem prowadzić i od razu znów rzuciłem się na wszelkie tematy związane z WFRP. Od ostatnich postów już trochę minęło, więc myślę że każdy jakąś nową postać ma/miał/planuje mieć.
Moja ostatnia postać to człowiek, wcześniej wyrzucony (oficjalna wersja) z świątyni Morra (nieoficjalna wywalili go, bo za dużo się dowiedział o kapłanie prowadzącym świątynie). Jednak spokój i cisza dalej były jego ulubioną domeną, został więc przepatrywaczem. Potem rozwijał swe umiejętności, zamienił tylko lasy na miasta i tak został szpiegiem (choć to tylko profesja, klimat to bardziej detektyw?).
W każdym razie jedna z moich ulubionych postaci. Bił się mocno średnio - WW 35, strzelał już dużo lepiej - US 42, dość inteligentny - Int 45.
Cechy to nie przypadek. Sesji było około 9, może 10 a najwięcej pedeków ile dostałem to 105 i to był szok dla mnie i dla drużyny. Wtedy MG już prezentował postawę o jakiej dużo czytałem na tym forum. Mało PDków, złota najwięcej to mieliśmy łącznie prawie 200 ale szybko je straciliśmy na jakieś łapówki czy co tam jeszcze - MG bardzo skwapliwie o to zadbał No i walka to zawsze była wielka niewiadoma a często dość pewna śmierć, więc zasadzki, walki 4 na 1 to podstawa - tu nikt na zwierzoludzi nie polował w lasach... Ach, Stary Świat jest piękny
Moja ostatnia postać to człowiek, wcześniej wyrzucony (oficjalna wersja) z świątyni Morra (nieoficjalna wywalili go, bo za dużo się dowiedział o kapłanie prowadzącym świątynie). Jednak spokój i cisza dalej były jego ulubioną domeną, został więc przepatrywaczem. Potem rozwijał swe umiejętności, zamienił tylko lasy na miasta i tak został szpiegiem (choć to tylko profesja, klimat to bardziej detektyw?).
W każdym razie jedna z moich ulubionych postaci. Bił się mocno średnio - WW 35, strzelał już dużo lepiej - US 42, dość inteligentny - Int 45.
Cechy to nie przypadek. Sesji było około 9, może 10 a najwięcej pedeków ile dostałem to 105 i to był szok dla mnie i dla drużyny. Wtedy MG już prezentował postawę o jakiej dużo czytałem na tym forum. Mało PDków, złota najwięcej to mieliśmy łącznie prawie 200 ale szybko je straciliśmy na jakieś łapówki czy co tam jeszcze - MG bardzo skwapliwie o to zadbał No i walka to zawsze była wielka niewiadoma a często dość pewna śmierć, więc zasadzki, walki 4 na 1 to podstawa - tu nikt na zwierzoludzi nie polował w lasach... Ach, Stary Świat jest piękny
To fight Chaos on the battlefields, not to grow rich and fat in the golden halls of the capital, that is the purpose of our Cult! - Boomed Luthor's voice at the Council
No, cóż ja zawsze starałem się grać halflingami. Mała siła, mała wytrzymałość, w ogóle słabo, ale jaka była satysfakcja z gry gdy np. niziłek z WW 31, S 2, i WT 3, trzy razy z rzędu trafił z furią Ulryka, ubijając 2 najemnych zabójców... ech śmieszne jest to, że całkiem często ten mały morderca miał takie jazdy. Miałem jednego niziołka, który na bliskiej odległości trafiał z łuku na 99%, to było fajne, ale niestey poległ gdy zajrzał mu w oczy bazyliszek (ale miałem popsuty dzień).
Gram już chyba od 10-11 lat, ale od 2 mistrzuję. Ktoś tam wcześniej narzekał, że MG, który daje zbyt dużo kasy i PD jest zły, a nawet, że powinien być skąpy. Uważam, że MG powinien dostosować się do historii BG. Np. moi zaczynali z 1ZK, ale po kampanii "Ścieżki przeklętych" zostali bohaterami Nuln, a w Altdorfie i Middenheim, mają potężnych przyjaciół, dlatego dorobili się na koniec po 350 ZK na łebka, od których niestety musieli odjąć po120ZK, żeby spłacić miesięczny pobyt w "Złotym Młocie", a następnie odejmuję po 20-30 co scenariusz, bo BG pozostawieni sobie samym lubią trwonić gotówkę . Dlatego proponuje tylko to..."Z umiarem Panowie Mistrzowie". BG lubią mieć trochę kasy, a w erze World of Warcraft, czasem lubią też magiczne błyskotki.
Gram już chyba od 10-11 lat, ale od 2 mistrzuję. Ktoś tam wcześniej narzekał, że MG, który daje zbyt dużo kasy i PD jest zły, a nawet, że powinien być skąpy. Uważam, że MG powinien dostosować się do historii BG. Np. moi zaczynali z 1ZK, ale po kampanii "Ścieżki przeklętych" zostali bohaterami Nuln, a w Altdorfie i Middenheim, mają potężnych przyjaciół, dlatego dorobili się na koniec po 350 ZK na łebka, od których niestety musieli odjąć po120ZK, żeby spłacić miesięczny pobyt w "Złotym Młocie", a następnie odejmuję po 20-30 co scenariusz, bo BG pozostawieni sobie samym lubią trwonić gotówkę . Dlatego proponuje tylko to..."Z umiarem Panowie Mistrzowie". BG lubią mieć trochę kasy, a w erze World of Warcraft, czasem lubią też magiczne błyskotki.
Najlepsza postać? Niestety świętej pamięci.
Leman... zimny dran, zaczynal jako łowca nagród. Od poczatku wydawał się nie normalny. Ticki nerwowe, chora brutalnosc, bezkompromisowość, kazdy normalny czlowiek schodzil mu z drogi. Podażał ze swoja druzyna w najmroczniejsze miejsca starego swiata, zawsze idac pierwszy w szeregu. Mowili ze jest "Zabójcą wśród ludzi", swiadkowie powiadali tez ze "Leman dawno juz zabil strach i groze, nic go nie przerazi". Po wielu wysilkach stal sie łowcą wampirów. Dążył do tego by wcielono go w zastepy lowcow czarownic gdzie moglby siac groze wsrod wyznawcow niszczycielskich sil. Sam powiadal ze bogowie mu sprzyjali. Gdy stanal do walki z gigantem, otrzymal druzgocace trafienie w glowe, ktore jakims cudem przezyl. Zwykly smiertelnik zmienil by sie w krwawą miazgę.
Jego imie znane bylo w prawie calym Imperium. "Szaleniec wymierzajacy sprawiedliwosc, mroczny msciciel, psychopatyczny morderca, fanatyk". Pewnego dnia, felernego dnia, gdy przyszlo walczyc mu ze slugami ciemnosci, Leman rzucil sie z motyka na slonce. Wpadł do sali wyznawcow Nurgla, w ktorej wielki kapłan boga rozkładu prowadzil rytułał, po czym zostal zalany fala demonów, siewców zarazy, nurglingów, bestii nurgla. Po wygranej tytanicznej walce, ciagnac za nogi swojego nieprzytomnego kolege, uszedl ze swiatyni w glorii, jednak Pan Zgnilizny byl wsciekly i zeslal na niego wszystkie mozliwe choroby i zarazy. Wykonczyly go w jednej chwili.
Mowi się że Leman nie zginął. Po tym jak jego cialo zlozono w sarkofagu w Altdofrie, kapłani Morra je usuneli i od tego czasu slychac w imperium pogloski o jakims szalonym pogromcy zła, "Avatarze Lemana"
Leman... zimny dran, zaczynal jako łowca nagród. Od poczatku wydawał się nie normalny. Ticki nerwowe, chora brutalnosc, bezkompromisowość, kazdy normalny czlowiek schodzil mu z drogi. Podażał ze swoja druzyna w najmroczniejsze miejsca starego swiata, zawsze idac pierwszy w szeregu. Mowili ze jest "Zabójcą wśród ludzi", swiadkowie powiadali tez ze "Leman dawno juz zabil strach i groze, nic go nie przerazi". Po wielu wysilkach stal sie łowcą wampirów. Dążył do tego by wcielono go w zastepy lowcow czarownic gdzie moglby siac groze wsrod wyznawcow niszczycielskich sil. Sam powiadal ze bogowie mu sprzyjali. Gdy stanal do walki z gigantem, otrzymal druzgocace trafienie w glowe, ktore jakims cudem przezyl. Zwykly smiertelnik zmienil by sie w krwawą miazgę.
Jego imie znane bylo w prawie calym Imperium. "Szaleniec wymierzajacy sprawiedliwosc, mroczny msciciel, psychopatyczny morderca, fanatyk". Pewnego dnia, felernego dnia, gdy przyszlo walczyc mu ze slugami ciemnosci, Leman rzucil sie z motyka na slonce. Wpadł do sali wyznawcow Nurgla, w ktorej wielki kapłan boga rozkładu prowadzil rytułał, po czym zostal zalany fala demonów, siewców zarazy, nurglingów, bestii nurgla. Po wygranej tytanicznej walce, ciagnac za nogi swojego nieprzytomnego kolege, uszedl ze swiatyni w glorii, jednak Pan Zgnilizny byl wsciekly i zeslal na niego wszystkie mozliwe choroby i zarazy. Wykonczyly go w jednej chwili.
Mowi się że Leman nie zginął. Po tym jak jego cialo zlozono w sarkofagu w Altdofrie, kapłani Morra je usuneli i od tego czasu slychac w imperium pogloski o jakims szalonym pogromcy zła, "Avatarze Lemana"
Bo Leman to byl/może jest urodzonyn bohaterem. Od od urodzenia chcial siac zniszczenie, w końcu nikt tak naprawde nie wie jaka jest jego przeszłość