Proszę wszystkich o rozpiski w AB po rozbudowach czwartej rundy, a przed ruchami. Oprócz tego proszę o dokładne podanie punktowych strat po bitwach, po uwzględnieniu regeneracji części oddziałów. Nieważne co zostało, ale ile punktów, bez tego nie zakończę trzeciej rundy. Żulu - gdzie się wycofujesz?
dziś już nie mam sily tego pisać od nowa, jutro wyśle swoje ruchy oraz rerganizajce armi, wraz z rozwojem miast i wynikami ostatniej bitwy, sporo tego.
A jak reszta, pytam bo jesteś.
"Człowiek jest czemś, co pokonanem być winno"
F.N.
...Postanowił się zebrać w sobie.
Wiedział jedno. Niezależnie od tego co zgotowali dla niego bogowie, był zobowiązany do zdania raportu.
Nad rozsądkiem który podpowiadał „uciekaj i zachowaj życie” górę wzięła wpajana latami dyscyplina oraz ślepe poddanie przełożonym.
Nogi go same niosły w stronę, z której spodziewał się powrotu zwycięskiej głównej armii.
Minął dzień, noc i ranek
Nawet nie zauważył jak słonce leniwie wspinając się po nieboskłonie, zapowiadało nadejście kolejnego upalnego popołudnia.
Od przygnębiających myśli oderwał go wzbijający się kurz na północnym trakcie.
„Co za koszmarna kraina.. pełno tylko piachu i pyłu.. i do tego ten upał.”-kołatało w jego głowie
Z początku nie pewien, z kim przyjdzie mu się spotkać na drodze, z czasem jak kurz zaczął opadać rozpoznał charakterystyczne wysokie sylwetki pobratyńców.
Odział wojowników chaosu szedł miarowym krokiem, nie zważając mimo grubych futer i zbroi na oblewający ich żar z nieba.
Nie był to jednak marsz zwycięstwa.
Urlhi szybko zorientował się, że to co od razu go zaniepokoiło musiało być prawdą.
3 dni temu rozstając się na bezdrożu z głównymi siłami, podziwiał nie tylko wojowników chaosu ale okrutne, brutalne ogry idące w rytm bębnów, jak i zastępy ogarów. Niesamowite zwierzęta wielkości wierzchowca imperialnego, niewiele miały wspólnego z pospolitymi ich psimi pobratyńcami. Wysokie na 4 stopy najeżone kolcami, obdarzone w nienaturalnie wielkimi pyskami uzbrojonymi w kły, budziły nawet w dzielnym Urlyhu dreszcz emecji.
Jednak teraz zarówno żadne z tych stworzeń, jak i zwiadowcy maruderów na koniach nie towarzyszyli tej cichej kolumnie wojowników.
Obrazu dopełniał niesiony, na umięśnionych ramionach wojowników, ołtarz a na nim spoczywający martwy generał armii.
Widok ten znów otworzył jego wewnętrzne rany psychiki odniesione podczas boju. Strach znów przeszył jego duszę.
Wiedział jednak że musi zdać raport.
W myślach powtarzał regółkę.
„Wodzu dany nam z łaski bogów, w mym obowiązku...”
Kiedy podszedł na czoło kolumny i stanął naprzeciw niej.
Musiał wyglądać żałośnie po dwóch dniach marszu. Jednak jeszcze bardziej żałosny był strach którego nie mógł się do teraz bozbyć.
Naprzeciw niego wyszedł chempion oddziału.
Kiedy chciał już wyrzucić z siebie te trudne słowa, przerwał mu chempion wypowiadając tylko jedno harakterystyczne słowo:
„Wiem!”
Z smutkiem w oczach zorientował się, że zamiast stać naprzeci dowódcy stoi gdzieś obserwując jak wzniesiony żelazny topór chempiona rozpłatuje mu głowę.
Wiedział, że jest już tylko świadkiem własnej śmierci...
„Wola bogów została dopełniona. Nie ma miejsca w wojownikach dla tchórzy!.”