1. imperium. bardzo przyjemnie się grało... ale ostatecznie wdupiłem 6:14

głównie z powodów moich błędów (dałem sobie zablokować klocek gg przez war altar na całą grę... (przyjmując challanga)).
2. krasnale. trochę się odegrałem, i cisnąłem te kurduple, jak się dało... niestety w ostatniej turze kiedy mogłem zabić generała przeciwnika na 3+ (słoneczko z deatha i test inicjatywy na grubasku krasnoludzkim - rzuciłem 2)

ostatecznie 11:9 dla mnie
3. tej bitwy, i tego przeciwnika długo nie zapomnę...

Artur Szyndler, i jego Beastmeny.

Od zarombania chariotów... w pierwszej turze wbił się do domku swoim najlepszym oddziałem gorów, czy jakiegoś innego tatałajstwa z generałem (rozwalając moje 15 szkieletów, które tam były). Szkielety oczywiście nie miały żadnych szans... Nie zdołałem go wygonić stamtąd już do końca gry, chociaż wrighty z banshee robiły co mogły...
Jako, że miał tych chariotów całą hordę (jakieś kilkanaście), próbowałem ograniczyć straty i trochę zasłonić oddziały ghouli - duchami wskrzeszonymi z czaru: "wind of undeath". Czar wyszedł, zadałem 5 woundów (2 bazy duchów). Przeciwnik jednak nie pozwolił mi ich wystawić, jako, że nie posiadałem odpowiednich figurek (sproksować z 8 poległych szkieletów oczywiście nie pozwolił)... Podstawki od duchów też koledze Arturowi nie pasowały (specjalnie pożyczyłem od kogoś ze stołu obok)... Koniecznie musiały być FIGURKI duchów.
Widać etherale mojemu przeciwnikowi wybitnie nie pasowały i choć by nie wiem co - nie chciał ich widzieć na polu bitwy... Dopiął swego.
Trochę mnie zirytowała ta cala sytuacja bo zrozumiał bym, gdyby to był master, a nie zwykły lokal. Doszedłem do wniosku, że next time po prostu spytam przeciwnika przed bitwą, czy dopuszcza takie proxy... Jeśli nie to po prostu oddaję walkowera, i niech ma te swoje 20:0, jeśli koniecznie MUSI wygrać...
Szkoda tracić czas, i się denerwować... Mnie taka gra po prostu nie bawi...
Takie zachowanie i perspektywa, że można trafić na takiego przeciwnika po prostu zniechęca do przychodzenia na turnieje.
I powiem Wam, że ja wiem już, że ja z tym przeciwnikiem więcej nie chcę grać... Nawet towarzysko.
ostatecznie w dupę 2:18.
edit: @ bayer: pytałem sędziego i AS miał prawo mi odmówić... Ale postanowiłem opisać to zdarzenie na forum... Ja więcej z tym panem po prostu nie zagram - na turnieju, czy nie.
P.S. dzięki za sprostowanie wyniku naszej bitwy...
