Arena Śmierci (28) - Baraki Czarnej Straży, Naggarond

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Re: Arena Śmierci (28) - Baraki Czarnej Straży, Naggarond

Post autor: Byqu »

Chok'Ra podszedł do zamyślonego Kislevczyka. Na jego złotej zbroi wciąż jaśniała krew elfich żołnierzy. Najemnik obrócił się szybko. W każdej chwili był gotów na odparcie ataku.
Walczysz całe swoje życie z chaosem. Ty i twój naród przyczyniacie się do realizacji planu Przedwiecznych. Zrób co konieczne, Pradawni będą ci sprzyjać. Powodzenia.
Wielki saurus oddalił się, a Maksym z daleka przyglądał się jak kolejne elfy padają od ciosów miecza Chok'Ra.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Whydak
Chuck Norris
Posty: 625
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Whydak »

Cahir znów przegapił walkę ale nie żałował tego, ogr i ork ? Dwa żałosne stworzenia i żałosna walka. Studiował księgę tajemnic w poszukiwaniu jak najbardziej widowiskowego sposobu usmażenia najemnika.
Jego zastępca przygotowywał gwardie do wymarszu. Wybrańcy byli zawsze gotowi więc nie trwało to długo. Czarnoksiężnik już wyszedł na zewnątrz i można było już ruszać.

-Szykuje się wejście na pełnej kurwie.
-Noo. Przy okazji przypilnujemy trochę tych pedałków na widowni.
-Pewnie, a najlepiej to..

Sygnał wymarszu przerwał rozmowę gwardzistów. Do bram areny towarzyszył im już tylko szczęk pancerzy i łomot równych kroków.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Walka nr 6 : Maksym z Erengradu vs Cahir


Następna walka w domniemaniu publiczności miała być niezwykle widowiskowa, gdyż występujące tam postacie pałały do siebie sporą dawką nienawiści. Mało tego, jedną z walczących postaci miał być mistrz magii chaosu, jeden z przerażających magów Tzeentcha. Drugim zaś osobnik z najeżdżanych przez doń terenów, walczący za swą ukochaną ojczyzną.

Cahir - Mistrz magii Tzeentcha przypłynął tutaj prowadzony przez korsarzy. Od początku intrygowała go myśl o nieśmiertelnej sławie jako zwycięzcy areny. Nie wiele było wiadomo o tym osobniku. Jedno było pewne. Był groźny - nawet jak na wojownika chaosu.

Maksym był Kislevczykiem, najemnikiem u jednego z imperialnych hrabiów. Szlachcic ten jednak był na tyle irytujący i wredny, że kozak postanowił opuścić tą służbę i poszukać lepszej roboty. Za jednym z wysłanników Wiedźmiego Króla trafił do Naggarond. Tutaj postanowił wziąć udział w zawodach i za zarobione pieniądze żyć spokojnie i w dostatku ze swoimi przyjaciółmi.

Chaośnik od wielu dni nic nie robił, poza studiowaniem ksiąg, aby jego czary były jeszcze potężniejsze. Poznawał sekretne znaki, słowa, inkantacje, a jego moc rosła w siłę. Nareszcie nadszedł czas walki. Czuł się tak przepełniony mroczną energią, że mógłby rozbić w perzynę całe królestwo Mrocznych Elfów. Jego przeciwnikiem miał być... zwykły człowiek. Uśmiechał się na myśl o widoku agonii przeciwnika, wijącego się w różnokolorowych płomieniach Tzeentcha. Przyodział grubą, pokrytą runami zbroję chaosu i ruszył w stronę areny przymażyć nieco ciał.

Maksym był gotowy. Czekał na tą walkę od bardzo dawna. Nie tylko dlatego, że dawała ona możliwość awansu dalej, na kolejne szczeble areny. Dawało mu to także nareszcie możliwość odwetu na pieprzonych chaośnikach za ciągłe najazdy na ojczyznę - Erengrad. Oglądał kolejne walki usiłując wychwycić kilka zabójczych ciosów, które pomogą mu w pojedynku, niestety Ci barbarzyńcy mają w nosie finezyjne, zaskakujące ruchy. Atakują byle do przodu próbując zmiażdżyć przeciwnika masą. Kislevczyk nie miał jednak ku temu warunków i sprawdzając ostatnie kombinacje na kukłach. Wyjątkowo czysty jak na owe czasy i warunki oblał się wiadrem zimnej wody, przywdział ciężką zbroję z niedźwiedzimi insygniami i ruszył na spotkanie swego przeznaczenia, będąc zapewnionym przez przyjaciół, że publiczność nie będzie rzucała w niego różnej maści przedmiotami.

Pierwszy na arenie był Cahir. Nie przemawiał do ludu, nudziło go to. Czekał w zamyśleniu, kierując modły do Tzeentcha o moc, potęgę i względy. Wystarczyło mu to, że porządku pilnują jego wybrańcy. Nie spodziewał się jednak, że z drugiej strony porządku pilnują przyjaciele najemnika. Gdy przybył Maksym jeden elf z widowni ze stygmatem na zbroi, najwyraźniej niezbyt zorientowany, widząc że nie walczy żaden z jego pobratymców wykrzyknął.
- Przeklęte śmiecie, powinniście zdechnąć wszyscy, kurwy! My jesteśmy rasą zwierzchnią! MY! TYLKO MY! DRUCHII - PRAWDZIWI WOJOWNICY - po tym orędziu zaczął rzucać w zawodników wszystkim, co miał pod ręką, wliczając w tą liczbę goblina - sługę Grotzuka, który leżał już dawno gębą w piasku. Widząc ten incydent Rodgier i wybraniec chaosu kiwnęli na siebie głową i zgodnie wynieśli go poza teren areny, po czym dało się usłyszeć krzyki zarzynanego. Uspokojona tym faktem widownia nie odezwała się nic do rozpoczęcia walki, a ten nastąpił rychło, zaraz po wejściu Malekitha. Gong zabrzmiał, tłum zaryczał skandując imiona swoich faworytów.

Maksym wiedząc, że bieg nic nie da, a tylko może pogorszyć sprawę ruszył spokojnym krokiem w stronę rywala. Cahir był zadowolony z decyzji przeciwnika. Szybko splótł ręce w górze recytując bez zająknienia plugawy język demonów, a gdy skończył i opuścił ręce jego przeciwnik palił się już różnokolorowym płomieniem. Jednak coś tu nie grało. Ani się nie darł, ani nie zatrzymywał, za to z jego ręki biło oślepiające światło. Maksym również nie wiedział co się stało. Wiedział, że czar został rzucony, że płonie, jednak nie czuł ni bólu ni gorąca. Poświata z jego ręki także niewiele mu mówiła, aż w końcu domyślił się - pierścień od kochanki - dostał go gdy był jeszcze młody. Widocznie niewiasta przelała weń swoją miłość, a ta chroniła go od zguby. Pokrzepiony tą myślą zaszarżował na maga. Cahir nie zbyt wiedział co robić. Pędził na niego kłąb dymu i ognia, w dodatku machając ogromnym brzeszczotem. Koniec końców zwlekał zbyt długo i potężna klinga uderzyła go w tors penetrując pancerz i zostawiając głęboką ranę. Cair wrzasnął i teleportował się na drugi koniec areny. Teraz znów recytował zaklęcie, jednak po jego zakończeniu nic widocznego się nie działo. Z pozoru. Maksym zatrzymał się w pół drogi. Coś się działo w jego głowie. Podświadomość mówiła mu, że powinien dać fory przeciwnikowi i samemu się zranić, a widownia będzie bardziej za nim szalała.
- Precz skurwysynu! - warknął i opierając się podpowiedziom świadomości ruszył biegiem w stronę maga. Ten jednak był już bardziej przygotowany i choć z trudnościami, to sparował cios kosturem, po czym walnął nim kozaka w łeb obalając na ziemię. I może teraz nadarzyła się okazja, aby go dobić, może powinien ją wykorzystać. Nie zrobił tego jednak. Cahir klęknął i oddał się Tzeentchowi. Wydarzyło się coś dziwnego. Na jego twarzy pojawił się hełm z rogami, zbroja zgrubiała znacznie, kostur zmienił się w długie ostrze, a w drugiej ręce, miast sztyletu pojawiła się ogromna, ciężka tarcza. Teraz Kislevczyk poczuł, iż nadszedł jego koniec.
- Sukinsynu! Pieprzony magu! Jak śmiech zmieniać ekwipunek podczas walki. Cholerne czary! Walcz po męsku!
- Milcz psie! Czym zatem jest Twój pierścień, jeśli nie czarami? Stawaj!

Stanął zaiste. I przystąpił do natarcia, nie dając przeciwnikowi szansy na kontratak. Chaośnik nie był jednak tak doświadczonym wojownikiem, jak magiem i odsłonił się na maluczką chwilę. Wystarczyło to jednak, aby Maksym tnąc przez półpiruet, może trochę przypadkowo rozciął mu tchawicę. Mag charcząc pluł krwią na wszystkie strony nie mogąc złapać oddechu. Kozak jednak był człowiekiem i nie chciał patrzyć na takie męki. Wziął zamach i dzięki swej nadludzkiej sile przeciął przeciwnika na pół. Wycieńczony, jednak szczęśliwy zszedł z areny, a publiczność skandowała jego imię przez długie, długie godziny...
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

- Ha ! Stary, to było NIESAMOWITE ! - Przyjaciele stuknęli się nad stołem kwaterkami z miodem. Gdy Maksym skończył pić, przyjrzał się jeszcze raz swojemu pierścieniowi, które nawet teraz jarzył się słabym światłem. Skąd go miał ? Łup wojenny ? Dar od ojca ? A może...
- O kurwa, UWAŻAJ !
Maksym w ostatniej chwili padł na ziemię, a przez miejsce, w którym przed chwilą znajdowała się jego głowa, przeleciała gigantyczna włócznia, służąca do polowań na wyjątkowo wielkie i groźne stwory. Rodgier pierwszy podniósł się z podłogi i wyszarpnąwszy pistolety zza pasa, oddał dwa strzały w kierunku wejścia do tawerny. Kozak odwrócił głowę i zobaczył pięciu czy sześciu zakutych w stal wojowników chcących najwyraźniej rozerwać go na strzępy. Byli to bez wątpienia ludzie Cahira.
Kozak zerwał się z ziemi i chwycił swój miecz oparty o ławę, który raz jeszcze zasmakuje krwi czcicieli Chaosu. Zaatakował wybrańca stojącego najbliżej. Ten zasłonił się tarczą, ale siła ciosu sprawiła, że zachwiał się na nogach. Próbował ciąć swoim zakrzywionym mieczem, ale kozak odskoczył i potężnie ciął z nad głowy, posyłając wojownika do czterech potęg. W tej samej chwili William i Rodgier załatwili jeszcze dwóch, choć nie bez trudu. Krasnoludzki oberżysta najwyraźniej nie lubił burd w swojej karczmie, bo wyciągnął spod lady spory topór i rzucił się z wrzaskiem na przeciwników. Za jego przykładem poszły wszystkie krasnoludy w pomieszczeniu i kilku niekoniecznie trzeźwych stałych bywalców. Najemnicy w osłupieniu patrzyli, jak pozostali trzej wybrańcy giną zalani wrzeszczącym krasnoludzkim ludem. Po minucie było po wszystkim.
Maksym usiadł ciężko na stołku i wypił resztę miodu prosto z dzbanka.
- Obawiam się, że to nie wszyscy - rzekł Rodgier - Cahir wziął ze sobą znacznie więcej ludzi niż ci tutaj. Musimy mieć się na baczności.
Nastała chwila milczenia.
- Wiem, skąd masz ten pierścień - Powiedział William - Dała ci go ta ruda dziunia w Ostermarku, pamiętasz ?
- Ach, faktycznie. Nie wiedzieć czemu zapomniałem.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Chok'Ra wszedł do karczmy. Miał zamiar pogratulować zwycięstwa najemnika nad chaosytą, gdy zobaczył ciała wybrańców.
Cooo??!!! Zabawiacie się tu beze mnie? Co to ma być! Chyba wiecie, że nie przpuszcze okazji, jak jest paru chaośniaków do rozwalenia! I to ma się nazywać gościnność?!-Saurus był naprawdę wściekły.
Spokojnie panie, to tylku kilku, niedługo przyjdzie ich znacznie więcej.-rzekł karczmarz.-Macie tu kolejkę na koszt zakładu, jeśli mi pomożecie wygonić tych skurwieli z karczmy. A przyjdą kolejni z pewnością.
Zrobie to z przyjemnością. O o tych się nie gniewam. I tak nie lubie żarcia z puszek.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Whydak
Chuck Norris
Posty: 625
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Whydak »

Gwahir zebrał pozostałych wybrańców i szybko opuścił miasto. Niestety paru wyrwało się za ludźmi ale nie była to wielka strata. Cahir poinformował go co ma robić w sytuacji która właśnie zaistniała. Zemsta jest słodka ale tylko jeśli się udaje.
Kilku wojowników już zostało wysłanych na statek, żeby sprowadzić resztę wojska. Kultyści zaszyli się w jaskini, nikt nie wiedział co tam robią ale cokolwiek to było brzmiało groźnie.
On sam wziął swój młot, długi łańcuch i wyruszył przez pustkowie.
Po zmroku kilku zwinniejszych wojowników założyło długie płaszcza i udało się do miasta na zwiad.

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Co z kolejnymi walkami? :)
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

leadbelcherr
Plewa
Posty: 9

Post autor: leadbelcherr »

A za chwilę miał walczyć i on. przeczyścił więc ogromnym wyciorem swą armatę, tak tą podręczną jak i lufę swego czołgu.
Opaskę przy oku, źródło jego przydomku, udekorował zaś malowniczą czaszką na wzór jaszczurzych kości. Zadumał się przez chwilę, według opowieści których wysłuchiwał pośród tych swoich ziomków, którzy niegdyś zapuszczali się daleko w Lustrię, niebieskie jaszczury mialy bardzo wysoko rozwiniętą kulturę, religię i niebywale piękne ozdoby. Zachowanie tego osobnika jednak nie mogło budzić żadnego szacunku, więc stwierdził iż wcale nie będzie mu szkoda wziąć od niego kilku ozdób, już po walce, by udekorować nimi swe ciało, nabrzusznik, zbroję oraz czołg. Kiedy wszystko było już przygotowane, zszedł na dół, wsiadł do swej maszynerii i siedząc w niej, jak zwykle, po pas, czekał na swoją walkę.


//No właśnie, niecierpliwimy się! ;)

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Chok'Ra czekał z niecierpliwością na walkę. Wszystko było już gotowe. Czyny jego zdawały się być chaotyczne, ale wszystko z góry zaplanował. Ogr sądził, że ma naprzeciwko furiata, tymczasem saurus kontrolował swój gniew. Publiczność także zapamięta go na długo. I nawet jeśli nie wygra areny, to elfy przez długi czas nie ruszą na Lustrią z wyprawą łupieżczą. Wiedząc ile zdziałał jeden saurus nie odważą się stawić czoła setce, czy tysiącu.
Quetzlu, spraw by przeciwnik nie zdołał mnie zranić. Soteku, prowadź moje ramię i ściągnij śmierć na moich wrogów. Dziś zrealizuję kolejną część Wielkiego Planu.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Wybaczcie ale dopiero we wtorek. Koniec ferii mam właśnie i w ch... roboty. :?

Pozdrawiam. Warlock.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Whydak
Chuck Norris
Posty: 625
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Whydak »

Przygotowania dobiegały już ku końcowi, czworobok wybrańców, kilkukrotnie przewyższająca go liczebnie horda maruderów oraz małe wataha ogarów chaosu były gotowe do wymarszu. Wojsko niecierpliwie czekało na rozkaz ale Gwahir nie wracał.

Gdzieś na pustkowiach, w świetle księżyca, wielki gad zatapiał raz po raz szczęki w swej ofierze, nieznanym wybrańcowi zwierzęciu o rozmiarach rosłego ogiera. Zafascynowana posiłkiem hydra nie zdradzała zainteresowania zbliżającym się pod wiatr wojownikiem. Do czasu. Przy kolejnym kroku ciężkie płyty pancerza wydały cichy zgrzyt - to wystarczyło. Potwór szybko odwrócił się w stronę zagrożenia i wszystkie pięć par oczu skierował na jeden punkt w otaczającej go ciemności. Gwahir nie przejął się tym i nadal powoli szedł na przód. Ciężki łańcuch zawirował nad jego głową. Przenikliwy świst przecinającego powietrze metalu jeszcze bardziej rozwścieczył zbierającą się do ataku bestię. Rozbłysk ognistego oddechu hydry na chwile rozświetlił ciemności. Bestia prezentowała się upiornie była wielka, cała pokryta twardymi czarnymi łuskami. Gwahir, chociaż był wysoki nawet jak na wybrańca nie był wstanie sięgnąć swoim młotem żadnej z jej głów. Na szczęście nie było takiej potrzeby.
Najpierw skoczył w bok unikając strumienia ognia potem ruszył po łuku próbując okrążyć bestię. Minęli się w pełnym pędzie, wybraniec cudem uskoczył przed ostrymi jak brzytwy kłami i grzmotnął jeden z atakujących łbów młotem co trochę ogłuszyło poczwarę. Gwahir szybko zawrócił i pobiegł w kierunku próbującej wyhamować bestii. Zarzucony pewnie łańcuch silnie owinął się wokół jednej z szyj. Bestia ryknęła i szarpnęła ale wybraniec trzymał mocno. Gdy to nie poskutkowało zrobiła krok w jego stronę i zaatakowała wszystkimi głowami naraz. Wojownik odskoczył w tył unikając śmierci lecz musiał wypuścić łańcuch. Bo długim tańcu ze śmiercią udało mu się chwycić łańcuch i obiec z nim hydrę ściskając razem wszystkie głowy. Następnie wskoczył bestii na grzbiet i ciosem młota zmusił ją do biegu. Pomknęli przez pustkowie, śmiercionośny wojownik i dzikie szarpiące się monstrum.
Pędzili tak cały dzień, przed zmierzchem następnego dnia byli już pod bramami obozu. Gwahir ledwo trzymał łańcuchy lecz bestia też była zmęczona, już nie szaleńczo biegła ale ciężko szła. Gdy zauważono ich z obozu na przeciwko nich wybiegła chmara maruderów i zarzuciła na potwora liny wiążąc go jak baleron. Totalnie wyczerpany wojownik padł na ziemię i długo nie wstawał.
Wreszcie podniósł się, otrzepał poszarpany płaszcz i wzniósł młot w górę na ślad wymarszu.
Z spętaną bestią na czele mściciele udali się w kierunku niedawno odkrytej jaskini która łączyła się z tunelami skavenów pozwalającymi podejść pod miasto.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Walka nr 7 : Chok'Ra vs Gargan Jedno oko


Po dłuższej przerwie spowodowanej świętem Khaina z powrotem wzięto się za organizowanie walk. Kolejne bestie miały zarzynać się dziś na oczach widzów, aby nasycić ich żądzę krwi. Mroczne elfy radowały się na kolejne widowisko, gdyż widok krwi i dźwięk katowanych istot sprawiał im niewymowną przyjemność.

Pierwszym wojownikiem był jaszczuroczłek, Rzadko widywane stworzenie. Co dziwniejsze potrafił dogadać się ze wszystkimi zawodnikami, a także samymi mieszkańcami Naggarond. Obdarzony darem języków wysłannik przedwiecznych, który zawiódł pozwalając zginąć Slaanowi, a samemu wychodząc z powierzchownymi zadrapaniami, Chok'Ra został wysłany do stolicy Druchii, aby udowodnił swoje umiejętności i wolę walki.

Zawodnik z garnizonu Nuln - ogr Gargan był zaiste wielkim przeciwnikiem. Jeżdżący na czymś w kształcie mini czołgu parowego, prowadzącego przez szwadron niziołków, z armatą pod ręką wypluwająca dziesiątki kartaczów jednocześnie, musiał być w istocie przeraźliwym wojownikiem. Przybywając do Naggarond po chwałę, sławę i bogactwo jednooki strzelec był przygotowany na stawienie czoła nawet najgroźniejszym bestiom.

Jaszczuroczłek modlił się do Przedwieczych o łaskę i opiękę, a gdyby poległ, o sprawiedliwy osąd jego duszy. Ze skazą na dumie i honorze, w postaci nieobronionego Slaana czuł, że musi odkupić swoją winę. Nieważne kto trafi pod ostrze jego miecza: ork, człowiek, elf czy jakaś bestia, nie zawaha się zadać ostatecznego ciosu. Po raz ostatni wylał truciznę na swoją broń, po czym ruszył w stronę areny z imionami Przedwiecznych na łuskowatym pysku.

Ogr nie przygotowywał się zbytnio. Oliwił swą najgroźniejszą broń - mierzącą dziesięć stóp wysokości bryłę metalu z dziesiątką niziołkowej załogi. Sprawdził też swoją podręczną armatę i kieszenie w ciężkim, płytowym pancerzu, czy ma aby po dostatkiem amunicji po czym odpychając się nogami, niczym ludzkie dzieci na zabawce "podriftował" na miejsce walk spotkać swojego przeciwnika.

Chok'Ra widząc zbliżającą się, w sumie około sześciometrowej wysokości kupę stali syknął z niezadowolenia, jednak zachował zimną krew jak to czynili jego pobratymcy.
- Kurwa co to za uczciwy pojedynek! Złaź z tego czołgu kupo mięcha i walcz uczciwie!
- Hyh? Stulić pysk jaszczurka. Ja cię rozjechać i rozgnieść jak robak hahahaha!
- Jeszcze zobaczymy kto pierwszy trafi do piachu... - warknął Jaszczuroczłek, a niedługo potem usłyszeć dało się gong.

Ogr rozpędził swą machinę śmierci do niesamowitej prędkości. Chok'Ra przygotował się do odskoku w ostatnim momencie, jednak źle ustawił nogę i skręcił kostkę tak nieszczęśnie, iż wywrócił się i nie mógł wstać. Gargan jako nie specjalnie litościwy bez najmniejszego skrupułu przejechał mu po głowie, zszedł z czołgu a potem dla pewności wystrzelił całą zawartość armaty prosto w ciało Wojownika Przedwiecznych, co spowodowało, iż było tam więcej dziur niż w serze "Hochland" jesienią.
- Hyh! ja ci przecie mówić że ty zdechnąć. Po tych słowach uśmiechnięty zszedł z areny. Tłum cały czas milczał.



Walka krótka, bo czasu brak, a walka i tak trwała tylko szarżę ogra, gdyż Half tank rzucił dwa zera pod rzą i zasadził KB. Następna walka prawdopodobnie niestety dopiero w weekend. Ale może wcześniej np. piątek :wink:

Pozdrawiam. Warlock.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

leadbelcherr
Plewa
Posty: 9

Post autor: leadbelcherr »

-Ha!- Ogr jeszcze nie schodził z areny, upojony przerażająco wręcz szybkim zwycięstwem. Wydał kilka okrzyków w stronę widowni, rozmazując przy tym całe połacia krwi jaszczura na swoim tłustym, ale i umięśnionym ciele. Zaraz po tym zajął się wyrywaniem z ciała nielicznych całych zębów, Lustriańskich ozdób, a także broni Saurusa, jak i jego tarczy. Zaiste, piękne to były pamiątki. Wszystkie znalazły swoje miejsce przy ciele, bądź zbroi Gargana. Dopiero po tych, dość flegmatycznie teraz wykonywanych aktach, wyganiany powoli przez Czarną straż, opuścił arenę, by czekać na kolejne walki. A ostatnią to nawet sobie obejrzy, powinna być dość śmieszna.

//Wow! :)

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Ale mam szczęście XP
No to się nawalczyłem.

Ogr zabrał broń i ozdoby saurusa. Gdy jednak szykował się do bezczeszczenia zwłok, ciało Chok'Ra spowiła świetlista mgła. Przerażony ogr cofnął się. Ku zdumieni publiczności saurus zniknął!
Mówi się, że jego duch wraca i wspiera armie jaszczuroludzi w wielkich bitwach. Jego pojawienie się zwiastuje zwycięstwo sług Przedwiecznych. W ten sposób zasłuży na swoje miejsce wśród zasłużonych wojowników.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Maksym z Rodgierem po staremu siedzieli w karczmie przy dzbanku elfickiego wina, gdy do izby wkroczył William.
- Cześć chłopaki - rzucił krótko, przysuwając kawałek drewna imitujący taboret do stolika przyjaciół, po czym nalał sobie pełen puchar wina.
- Jak tam walka ? - zapytał się Maksym ?
- Nijak - Skrzywił się najemnik - Ogr rozjechał jaszczura i w jakąś minutę było po wszystkim.
- Cholera - mruknął Maksym - Nawet lubiłem tą jaszczurkę. Może to zabrzmi dziwnie, ale przed moją walką z czarnoksiężnikiem podeszła do mnie i życzyła mi powodzenia. Po Kislewsku.
Rodgier nie odpowiedział, tylko nieznacznie odsunął puchar wina od kozaka.
- Poza tym wygląda na to, że najbliższa walka odbędzie się za jakieś kilka dni.
- Co ? Niby czemu ?
- Nie mam pojęcia. A zresztą, wiesz jakie są elfy... W każdym razie mamy sporo czasu wolnego. Zanudzimy się na śmierć - Mówiąc to, William wypił całe wino naraz i nalał sobie więcej.
- No cóż - rzekł Maksym - Lepiej nie nudzić się na trzeźwo. Szynkarzu ! Butelkę gorzałki !
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Fajna walka :) Szybciutka!
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
The WariaX
Falubaz
Posty: 1005
Lokalizacja: Rybnik i okolice

Post autor: The WariaX »

-Patrz reksiu, tak sie dzieje, jak przed walką żre się elfy zagadał skaven do swojego pupilka, kiedy wychodzili z areny po zakończonej walce
-sam widziałeś, że cały czas chodził wściekły, dziki, jakby mu te elfy chciały z dupy wyjść!
-hrr hrrr! - wtórował szczurogr, okazując przy okazji na swój sposób podniecenie, jakoby wszystko doskonale rozumiał
-pewnie jeden chuderlak chciał wyjść w nieodpowiednim momencie, to spowodowało skurcz pośladów, przez co jaszczurak zamiast uniknąć szarży przyjął ją prosto na klate.. i masz efekt końcowy
elfy bleee ! hrr hrrrr - całość z peuntował ogr, a z wrażenia aż zasadził takiego bąka gazowego, że tłum idący za szczurzą parą padł nieprzytomnie w ciągu ułamku sekundy.

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

Goblin po wielu dniach pici i wielu dniach leżenia pod ścianą jakijś karczmy wreszcie wytrzeźwiał. Stwierdził ,że nadszedł już czas na jego walkę. Nie pamiętał jjednak po jaką cholerę ma iść tłuc się z kimś na jakiejś arenie. Coś mu jednak podpowiadało ,że dowie się tego wszystkiego za jakiś czas.
Nim jednak pójdę musze zaopatrzyć się w alkohol. Nic już nie mam przy sobie.-pomyślał i poszedł.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Walka nr 8 : Kabum'labum vs Grublak


Po kolejnej długiej przerwie nadeszła pora na rozegranie kolejnej walki, ostatniej z pierwszej rundy. Na zakończenie walka miała być śmieszna i przedziwna zarazem.

Bez wątpienia najciekawszym z zawodników areny był pewien goblin, zalany praktycznie w trupa. Początkowo jego zamysłem było sprzedawać tu kislevski bimber, którego miał całą kobyłę. Kiedy dowiedział się jednak o możliwości chwalebnej śmierci w walce przystał na taki pomysł. W końcu nie był do końca trzeźwy. Jak zwykle... Nie wiedział zaś, że będzie walczył z innym zielonoskórym. Kilkakrotnie od niego większym.

Jego przeciwnikiem miał być Grublak, kolejny z czarnych orków przybyłych do Naggarond. Gdy dowiedział się kim jest jego przeciwnik roześmiał się tak, że usłyszał go chyba sam Malekith. ON! "Najfienkszy s czornych orkóf" miał walczyć z goblinem.
- Hyh te elfioki to majom jednag poczócie chómoru.

Goblin po całej chałupie szukał jego ostatniej butelki "Ogrowa wyrombista 101%". Kiedy w końcu ją znalazł (na stole) to okazało się, że został już tylko jeden, ostatni łyk.
- Przeklente elfiki wypiły mi całość! - był wściekły, ale nie zwykł walczyć bez czegoś co "dafać mi koopa". Wypił więc go, a wkrótce potem cała jego skóra stała się twarda niczym głaz, zdolna przyjąć cios średniej wielkości ogra. Niestety, wciąż był trzeźwy, a wolał nie walczyć bez stanu upojenia. Sięgnął więc po swój towar handlowy i wyżłopał z niego ilość, która powaliła by Bull Rhinoxa. Przyodział swój strój, z kapturem utwardzanym Gromlirem, skradzionym podczas jednego z WAAAAGH! w których brał udział. Wziął łańcuch z czerepami orków w dłoń i chwiejnym krokiem, chichotając i czkając ruszał w kierunku areny.

Grublak także pił, tyle że w miejscowej karczmie. Niezależnie jednak o ilości spożytego alkoholu nie upijał się ani trochę. Był na to zbyt głupi jeśli miał być tego jakikolwiek powód. W pewnym momencie poczuł jednak że zachciewa mu się walki. Wtedy dopiero przypomniał sobie o tym, że to on jest następny. Kiedy karczmarz poprosił o zapłatę to po kilku sierpach postanowił potraktować to jak "na koszt firmy". Zadowolony z siebie i zaspokojony daniem w mordę udał się w kierunku kolejnej bitki.

Goblin już czekał na miejscu zmagając się z wyśmiewaniem przez publiczność. Kiedy przyszedł ork zobaczył swego przeciwnika i jak biczem trzaśnięty wytrzeźwiał.
-Gr... Grublak?
- Hyh któź ty..? Ka... Kabum? Ty fagodzie
- odparł ork i uśmiechnął się, a szereg zębów czarnych jak jego zbroja spowodował kolejną fale śmiechu na trybunach.
- Ty stary pyntoku hyhy. Skundżyś siem tu wzioł? Co z naszym starym dzidomiotem.
- Yh ni wim. Pogodomy w karczmie. Chodźta.
- Ni gobosie. Ja cie muszem zatłuc. Ja być ork. nie kolegować z goblin. WAAAAGH!
- zaryczał, a widownia nauczona tego okrzyku przez dwie poprzednie walki z udziałem zielonasów zawtórowała mu. Wkrótce potem odezwał się gong i walka się rozpoczęła.

Ork wściekle warcząc szarżował machając w powietrzu swą masywną czopą. Goblin tylko czknął i ruchem obrotowym naprowadził się na orka doprowadzając do zderzenia. Siła ciosu broni goblina odrzuciła orka na wiele, wiele metrów dalej. Skomlący zielonoskóry patrzył na swoją zmasakrowaną rękę. Mimo, iż tarcza przyjęła większość impetu, to i tak siła fanatyka wystarczyła aby połamać mu rękę. Klnący, Czarny Ork wymieniając wiele zawodów które w jego mniemaniu wykonywała matka Kabuma obmyślał w swoim tępym czerepie nowy plan. Zmuszony koniecznością wynikającą ze zbliżającego się goblina przystąpił do jego wykonania. Plan był bardzo skomplikowany. Polegał na rzuceniu w kręcącego się goblina rembakiem. Już uniósł rękę, jednak w tym samym momencie fanatyk zmienił trajektorię poruszania się i wpadł na orka co zakończyło się dla niego tragicznie. Wytrącony z równowagi upadł na ziemię wyrzucając Czopę w górę, która wracając przez grawitację roztrzaskała mordę orka na miazgę. Kabum niebyt zoorientowany, ale zdenerwowany, gdyż nie mógł wziąć sobie kolejnej głowy do kolekcji chwiejnym krokiem zszedł z areny, wybuczany przez publiczność.



Od wtorku chyba już będę miał nareszcie wolne i walki będą pojawiały się regularnie. Póki co parowania :
Walka nr 1 : Grung Stalowe Dłonie vs Ziutek Piorunoogon
Walka nr 2 : Gargan Jedno oko vs Kayl-Sapheron
Walka nr 3 : Maksym z Erengradu vs Udyr Gul'ash
Walka nr 4 : Kabum'labum vs Karus von Aronn

Powodzenia i gratulacje za przejście eliminacji :wink:

Pozdrawiam. Warlock.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

von Aronn znudzony siedzeniem w karczmie postanowił pójść obejrzeć walkę. Nie wiedział kto miał walczyć, w sumie to też go średnio obchodziło. Gdy już dotarł, zaraz przez rozpoczęciem pojedynku, widząc goblina stojącego na przeciw orka roześmiał się sam do siebie. "Ta arena to jakaś parodia? " - pomyślał z niezadowoleniem. Miał nadzieję ujrzeć jakiś championów przygotowujących się do walki.
Gdy walka w szybkim czacie dobiegła końca przy publiczności ogłoszone było parowanie do następnego etapu. Gdy usłyszał, że będzie walczyć z tym goblinem zirytował się okrutnie.
- Eh, czemu moim następnym przeciwnikiem będzie ten zielony kundel? Zabicie go nie sprawi mi żadnej przyjemności... - mówił sam do siebie. Nie podobało mu się to, z kim musi walczyć. Do tego jeszcze trochę poczeka.

ODPOWIEDZ