Arena Śmierci (28) - Baraki Czarnej Straży, Naggarond

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
leadbelcherr
Plewa
Posty: 9

Re: Arena Śmierci (28) - Baraki Czarnej Straży, Naggarond

Post autor: leadbelcherr »

Po swojej walce, ogr już z całą swoją pewnością wiedział, że niewielu jest w stanie stawić mu czoła w walce. Ba! Miał przecież już na starcie ogromną przewagę w postaci zarówno broni palnej, jak i dość sporej maszynerii pod dupskiem. W związku z tym, raczej z ociąganiem się ruszył do wywieszonej niedawno listy walk kolejnego etapu areny. Po w miarę udanym odczytaniu imienia swego przeciwnika, zmusił jakiegoś ciecia by pokazał mu tego nieszczęśnika.

Widząc go, uniósł głupio brew, a potem roześmiał się szczerze i głośno, wyobrażając sobie takiego dużego ptaszka trafionego strzałem z armaty, spadającego z gruchotem na ziemię, a potem rozjechanego przez jego czołg. Wiedział, że ta walka będzie wymagała ciut więcej wysiłku. Już teraz więc, począł szukać i ze starannością dobierać najgroźniejsze bronie do wystrzelenia ze swego podręcznego działa. Buzdygany, gwiazdy zaranne, a także ukradziona już dawno z pokoju któregoś z zawodników, halabarda czarnej straży. Nie zabrakło ostrych toporów i mieczy. -To być jatka! Hehe!- Postanowił przygotować się do tej walki staranniej niż uprzednio, pojawiając się tylko na kolejnych walkach, by oglądać ewentualnych przeciwników w kolejnej rundzie walki.

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Maksym z kumplami szli przez wiecznie zaśnieżone miasto, dowiedziawszy się o rozlosowaniu par na kolejne walki. Kislewczyk z charakterystyczną dla siebie delikatnością i finezją odsunął jakiegoś elfiego szlachcica tarasującego drogę do listy. Długouchy trzasnął o mur całą powierzchnią ciała i runął w zaspę. Maskym przeczytał rozpiskę.
- O cholera, ogr. I to ten z zacięciem kulinarnym - zdziwił się najemnik. Nagle przypomniał sobie lata spędzone w wolnej kompanii, w której także można było spotkać zaciężnych ogrów. Raz był zmuszony urwać jednemu łeb, gdy ten, mimo licznych ostrzeżeń, zeżarł wszystkie zapasy Kislewczyka, łącznie z antałkiem erengradzkiej gorzałki. Nawet wtedy, gdy był jeszcze młody, nie miał problemów z pokonaniem przedstawiciela tej rasy. Teraz raczej nie będzie inaczej.
- Dobra, wracamy - zarządził Rodgier.
Właśnie przechodzili przez główną bramę, gdy Williama naszła pewna myśl.
- Ej, zauważyliście że ta stuknięta elfka, jak tam jej było ? Shodan ? Że bezbłędnie przewidziała wyniki WSZYSTKICH walk ?
- Wiesz, William - Odezwał się Maksym - Gdybyś ćpał to samo co ona, też pewnie przewidziałbyś przyszłość...
- Hmmm... Może.
Raźno weszli do karczmy.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Chomikozo pisze: - Ej, zauważyliście że ta stuknięta elfka, jak tam jej było ? Shodan ? Że bezbłędnie przewidziała wyniki WSZYSTKICH walk ?
Gwoli ścisłości, wszystkich prócz jednej ;)
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
GarG
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3946
Lokalizacja: Przy 7 szkielecie skręć w prawo

Post autor: GarG »

Kayle zniknął na jakis czas... wiedział że nieprzychylność Druchii może mu się dać we znaki zwłaszcza po tym jak groził samemu wiedźmiemu królowi. Wrócił już do pełni sił, wiec czas wrócić i pokazać tym nędznym elfom kto tu tak naprawdę jest wybrańcem!
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ? :)
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

nindza77 pisze:
Chomikozo pisze: - Ej, zauważyliście że ta stuknięta elfka, jak tam jej było ? Shodan ? Że bezbłędnie przewidziała wyniki WSZYSTKICH walk ?
Gwoli ścisłości, wszystkich prócz jednej ;)
No tak, mój błąd :mrgreen:
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

-Pierniczony ork. Som sie ukatrupioł. Cholera jasna gdzie jom posioł alkohol. Trzyba się zaopatrzyć w jakom mocnom wóde.
-Kabum ruszył chwiejnym krokiem w najlepszym możliwym kierunku, czyli przed siebie ale nie zauważył nisko zawieszonego szyldu z napisem "Karczma" i wyrżnął w niego głową. Uderzenie było na tyle silne aby powalić goblina i Kabum reszte dnia spędził leżąc nie przytomnie w błotnistej kałuży przy karczmie o nazwie "Karczma".

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

?? :(
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Walka nr 1 : Grung Stalowe Dłonie vs Ziutek Piorunoogon

Następna walka stoczyć miała się w burzliwy dzień. Lało od dni dwóch jednak tego poranka znacznie intensywniej. Czy zawodnikom będzie to przeszkadzało miało się wkrótce okazać.

Grung po ostatniej swojej walce coraz mniej robił sobie ze swoich przeciwników. Skoro udało mu pokonać się dwóch naraz i to kogo! - krasnoludów, to uważał, że poradzi sobie z każdym. Wprawdzie w kolejnej walczył również z dwoma, ale z marnym szczurem i jego przygłupim ochroniarzem. To nie są przeciwnicy dla tak słusznej postury krasnoluda. I to w dodatku z żelaznymi ramionami!

Ziutek czuł się jak w domu. Ciemne, mokre miejsce, jakim niewątpliwie stało się obecnie Naggarond przypominało mu rodzinne kanały. Ponadto wiedział, że burza jego sprzymierzeńcem i efekty jego zaklęć oraz spacz-pistoletów mogą być doprawdy piorunujące. Ponadto wygrana walka z zielonym ryjem na dziku podniosła go na duchu znacznie. Mimo iż był mały, czuł się zaiste wielki.

- Kur... czy do końca życia będą musiał walczyć z dwoma obesrańcami jednocześnie? - zapytał poirytowany zrządzeniami losu Grung swojego inżyniera, który ponownie montował protezy na jego rękach.
- Nie gorączkuj się szefie. Raz już ci się udało. Nie przegrasz chyba ze szczurem...
- I SZCZUROŁAKIEM. Nie widziałeś go? miał z 10 stóp wysokości. Nawet nie sięgnę do jego obrzydliwego pyska.
- Nie musisz. Słuchaj, on jest tylko narzędziem w rękach tego małego futrzaka. Pozbędziesz się go, to ogr sam ucieknie.
- Nie jestem pewien... Ale spróbuje. Szkoda, że nie ma już tej mikstury którą dostałem przy zapisach. Smakował jak... płynny ogień.

- Skończ pleść od rzeczy - odrzekł inżynier sprawdzając po raz ostatni, czy aby wszystko siedzi poprawnie - jesteś gotowy rusz swoją wielką szynkę i idź rób co do ciebie należy
- Dzięki stary - odparł nieco smutny krasnolud, lecz posłusznie udał się w kierunku areny.

- Reks! Reks! - wołał mocno już zdenerwowany Ziutek - ile razy mówilem ci żebyś nie żarł tyle przed samą walką! Wyłaź już z tej latryny! Biegusiem! - ogr jedynie zaskomlał, nie był w stanie powiedzieć nic więcej kontynuując jednocześnie wykonywaną obecnie, wymagającą skupienia czynność.
- Wstawaj! Bo jak cię...! - i zanim postanowił na dobre, co mu zrobi Reks był już przy jego nodze, jednak za spóźnienie dostał solidnego kopa.
- Jak jeszcze raz się przez ciebie spóźnię pogadamy inaczej! Wychodzimy!

Dotarli mocno spóźnieni, za co publiczność wygwizdała ich i zbluzgała soczyście. Ziutek wiedział co to może oznaczać, lecz nie dał po sobie tego poznać z obawy przed paniką, którą mógłby wywołać u ogra i katastrofalnymi skutkami tego wydarzenia. Ogarnął się i postanowił przekabacić publiczność na swoją stronę.
- Hyh patrzaj no tam, Reksiu. Ta kupa mięcha waży chyba więcej, niż ty po zjedzeniu dzika tego ostatniego - zielono-paskudnego ryja. - Reks zarechotał, lecz z publiczności słychać było jedynie kolejne gwizdy. Nie specjalnie chyba wielu miał kibiców. Zrezygnował więc z dalszych zachęt. Odezwał się natomiast karsnolud.
- Bezmyślny, tchórzliwy worku szarych kłaków! Kolejny śmieciu walczący z obstawą! Myślisz że przewaga coś ci da? Gdy jest się beznadziejną fajtłapą to i armia by ci nie pomogła! Ja jestem wojownikiem klanowym. I dziś zmiotę was obu!! - po tych słowach otrzymał owacje na stojąco, a nawet sam Malekith popatrzył na niego dziwnie przychylnie. Następnie dał znak i walka się rozpoczęła.

Grung rycząc wściekle w szybkim tempie zbliżał się do swojego przeciwnika, a wraz z nim cała amunicja publiczności. Ziutek unikał jej jak mógł, ale jego ogr nie zwracał na nią uwagi, gdyż nadlatujące pociski najzwyczajniej odbijały się od niego. Skaven lokując się bezpiecznie za plecami olbrzyma zaczął szeptać zaklęcie, po którego zakończeniu piorun strzelił jednocześnie z nieba i palców maga trafiając biednego krasnoluda. Grung jęknął z bólu, lecz nieustraszenie pędził dalej. Spacz-inżynier wyjął następnie pistolety i począł się ostrzeliwać. Jeden pocisk przeleciał nad ramieniem, jednak drugi trafił w pierś. Bokser zakasłał, dalej jednak pozostał nieugięty. Gdy pomysły się skończyły Ziutek zawołał tylko
-Reksiu, bierz go! - ogr popędził na spotkanie z szarżującym krasnoludem i dobiegł do niego w kilku susach. Nie mógł go jednak trafić. Krasnolud spostrzegając, w jak kiepskim jest stanie postanowił wprowadzić w życie plan swojego inżyniera. Próbował przebiec pod nogami Szczurołaka i dopaść chowającego sie zań czarodzieja. Manewr nie powiódł sie jednak i Reks widząc, że przeciwnik sam do niego idzie, po prostu chwycił go i odgryzł mu głowę.
- MORNGRIM AKBAR! - krzyknął na trybunach inżynier Grunga po czym wysadził dziwne urządzenie, które wniósł na swoich plecach, w wyniku czego powstała wielka panika i równie wielka dziura na widowni. Ziutek jednak, niewzruszony poklepał swojego pupilka po plecach i oboje szczęśliwi zeszli z areny.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

Wampir w tą pogodę nabrał ochoty na obejrzenie walki. Jak zwykle miał na siebie zarzuconą swoją zbroję. Zasiadł na trybunach obok jakiś Druchii. Gawędzili coś między sobą o walce, lecz on tego nie słuchał. Tutaj walczący wyglądali trochę poważniej niż pozostali. Gdy krasnolud zginął, wampir od razu powstał ze swojego miejsca. Wtedy na prawo od siebie usłyszał dziwny krzyk " MORNGRIM AKBAR! " Po czym nastąpił wybuch. Karus zasłonił twarz dłonią. Wszystkie odłamki odbiły się od jego niewzruszonego pancerza. Elfy który siedziały obok niego nie miały tyle szczęścia. Pokurcz wysadził się dobre dziesięć metrów od niego.
- Co to miało znaczyć? - rzucił oburzony. Wtem ktoś złapał go za nagolennik. Spojrzał na dół i widział półmartwego zakrwawionego elfa.
- Pomóż mi... do chole... ry... - głosem pełnym bólu rzekł ranny Druchii. Jego lewy bok był cały poturbowany, ale jego rany nie były śmiertelny. Wampir nienaturalnie lekko się uśmiechnął.
- Już Ci pomagam przyjacielu... - rzekł cicho. Schylił się nad elfem i dłonią dotknął jego czoła. Z jego ust wydobył się szept, po czym elf skonał.

leadbelcherr
Plewa
Posty: 9

Post autor: leadbelcherr »

On już stał, a właściwie nie było widać, czy stał, czy siedział w swej maszynerii. Wszystko dokładnie naoliwione, niziołki nakarmione, a i zmotywowane do pracy przez groźbę pożarcia, również były w szczycie swoich możliwości. Gargan już obmyślił sobie co nieco, jako pierwsze, ładując całe połacia tych najostrzejszych pocisków, w tym wyjątkowo chyba znanej przeciwnikowi halabardy. W zanadrzu zaś, posiadał wszelkiego rodzaju buławy i nadziaki, zdolne wręcz rozgnieść osłabionego już przeciwnika. Można rzec, iż był dobrze przygotowany do nadchodzącego pojedynku.

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

Co z walkami? Niewiele już zostało.

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Właśnie. KRWI !
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Yyyyh naciągacze :wink:

Wieczorem.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
GarG
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3946
Lokalizacja: Przy 7 szkielecie skręć w prawo

Post autor: GarG »

Kayl był gotowy na następną walkę, a jego Pan domagał się krwi ogra i ją dostanie! Smoczy Elf wylądował na piaskach areny oczekując swojego przeciwnika.
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ? :)
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Walka nr 2 : Gargan Jedno oko vs Kayl-Sapheron


Skandal wywołany wysadzeniem się krasnoluda na widowni przez wiele dni odbijał się echem po całym starym świecie. Po koniecznych naprawach zniszczonej części trybun nadszedł czas na rozegranie kolejnej walki.

Po jednej stronie stał Kayl-Sapheron najbardziej tajemnicze stworzenie obecnej areny. Pół elf pół smok w pierwszej rundzie pokonując nienaturalnie zwinnego leśnego elfa zaskarbił sobie przycylność publiczności, która tak bardzo nienawidziła go gdy się zjawił. Powód tego był prosty - zwiastował i zapowiadał zagładę Druchii, a panowanie swej nowej rasy Dragelf. Groził także samemu Malekithowi, co o mało nie skończyło się dla niego śmiercią. Teraz jednak sam Wiedźmi Król chętnie widziałby go w szeregach swojej elitarnej gwardii - czarnej straży.

Jego przeciwnikiem miał być ogr z garnizonu Nuln. Wielka, zakuta w stal bestia jeździła na przerażającej machinie zniszczenia znanej szerszej publice jako Czołg Niziołków. Jego obsługa zastraszona przez ogra uwijała się bardzo zwinnie, co Gargan wykorzystywał skrzętnie rozjeżdżając swoich wrogów. W pierwszej rundzie starł się on z Jaszczurem z dżungli, obrońcą samego Slaana. Nim jednak Saurus zorientował się, o co chodzi z jego maszyną śmierci już było po wszystkim. Jego śmierć nie bolała - został rozjechany na miazgę w sekundę, ku uciesze publiki.

Kayl od dłuższego czasu trenował przed swą komnatą pikowanie z powietrza. Do tej pory nie odzyskał swojej ulubionej halabardy, co poważnie go rozsierdzało.
- Pieprzone złodzieje - westchnął po raz ostatni wchodząc do swej izdebki, aby zabrać rynsztunek. Ku jego zdziwieniu na stole leżała kartka, a na niej napisane było:
- Ty! Elfiok! Ja mieć twój chalabarda. Ty ją odzyskać na arena gdy walczyć z ja. To się odbyć za niedługo. Życzyć ci szybka śmierć hahahahaha. Reszta pergaminu zapisana była po prostu kontynuacją szyderczego śmiechu a na samym dole podpis nadawcy "Tfoja zguba". Elf przez pierwszy moment nie dowierzał. Następnie zaczął się śmiać, a skończyło się to wszystko gniewem i nienawiścią do plugawego ogra. W furii przyodział pancerz i zdobytą przed pierwszą walką broń, po czym pofrunął w stronę areny.

Gargan dumny ze swojego szczwanego pomysłu pozbawienia przeciwnika jego ulubionej broni polerował swoją machinę śmierci. Teraz przykręcał swoje nowe trofeum. Jeszcze jedna śrubka i... Gotowe! Z tyłu czołgu pojawił się piękny spoiler zrobiony z miecza pokonanego jaszczuroczłeka.
- Hyh no teraz to mam fajnom bryke.
Ogr już przed areną postanowił, że z rynsztunku ( a w jego mowie "fajnych rzeczy") pokonanych przeciwników będzie ulepszał swój pojazd. Pierwszy bajer już jest, a ciekawy następnych pospiesznie ubrał się, naładował armatę i pomknął głodny kolejnych zabawek.

Elf czekając na przeciwnika zajmował publiczność mową o tym, iż jeśli po wszystkim oddadzą mu chołd, złożą broń i zgodzą się pracować dla swoich panów, to zachowają żywot. Siedzącym na trybunach elfom niezbyt podobał się ten pomysł, jednak Kayl był ich faworytem, gdyż zabijał z finezją i rozmachem, więc tylko przytakiwali aby go nie rozzłościć i nie wyprowadzić z dobrej passy, w której niewątpliwie był wnioskując po jego słowach i pewności siebie. Gdy przybył ogr dragelf nie chciał przeciągać tego już dłużej.
- oddaj mi broń i zakończmy to szybko - mruknął w stronę Gargana
- ty serio być taka głupie? ja ci dać najwyżej w ryja móc hahaha!
Jednak publiczność była innego zdania i w stronę garnizonisty popłynęła fala obelg i ostrych przedmiotów. Kayl już na poważnie nie chciał tracić więcej czasu.
- Malekith'cie, startuj. - Wiedźmi Król przytaknął i walka się rozpoczęła.

Ogr tradycyjnie nie tracił czasu i pędem ruszył na przeciwnika, nie uwzględnił jednak tego, iż on lata. Ripostą jednak na tą zdolność był grad narzędzi i innych ostrych przedmiotów wylatujących z lufy jego armaty. Skrzydła Kayla zostały przedziurawione, a on sam opadł na dół. Jakby tego był mało czołg przejechał przez jedno z nich, które było rozpostarte, a sam dragelf został pozbawiony jednego ze swoich największych atutów - lotu. Wściekły ruszył na przeciwnika, jednak ten przeładowując armatę nakierował swoją machinę i taranując. Spowodowało to lekkie obrażenia, jednak Gargan zdołał przeładowywać i w deszczu odłamków, widelec wbił się pomiędzy płytki pancerza powodując krwotok. Kayl kasłając z przebitego płuca wyciągnął go jednak pozwoliło to ogrowi po raz kolejny przejechać go wywołując następny ból, złamania. Jeden z widzów natomiast trafił wielkoluda pustą butelką, a ogr zachwiał się i spadł ze swojego czołgu. Widząc leżącego elfa wyciągnął zza pazuchy jego Mroczną Halabardę i cisnął nią w właściciela. Spudłował, a Kayl chwytając ją w biegu szarżował na ogra i zadał cios z lewego półobrotu. Gargan nie poczuł bólu, lecz spoglądając na swoją rękę ujrzał ją prawie całkowicie odrąbaną. W dodatku był już bezbronny. Koniec walki? Bynajmniej. Cofał się, próbując usilnie zasłonić zdrową dłonią jednak na niewiele się to zdawało. Zakrwawiony upadł ledwo zipiąc, a dragelf stał nad nim z zimną satysfakcją. Patrzył w publiczność i przygotowywał się odrąbania mu głowy. Zdziwiło go więc uderzenie w plecy, a nie będąc na nie przygotowany wywrócił się twarzą do góry. Ostatnie co ujrzał to wylewające się z malutkiego gara wrzące mleko zalewające mu twarz i przeżerające je. Wiedział że zawiódł swego pana. I z tą myślą skonał.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

leadbelcherr
Plewa
Posty: 9

Post autor: leadbelcherr »

Tak i Gargan nie dowierzał w to co się stało. Nie dowierzył nawet dwa razy, po raz pierwszy, gdy nie udało mu się dokończyć szybko dzieła zniszczenia na Dragelfie, czego skutkiem było niemal calkowite pozbawienie go kończyny. Drugie zaś zdziwienie spowodowane było odwagą jego maluczkich sług, gotujących i kierujących czołgiem niziołków. To one ocaliły mu życie. Postanowił, że w podziece za ten wspaniały czyn, pozwoli im obejrzeć następną walkę, ale i wziąć im coś dla siebie z ciała pokonanego wroga.
-Ale toto podziurawione! Ale ładnie wyglądać na przód od mój czołg hyhy!- Wycharczał praktycznie ledwie żywy. Zaraz po tym kazał niziołkom odrąbać skrzydło pół-smoka i samemu wyjechać z areny, razem z jego armatą, ale i orężem trupa. Jego zaś musieli wynieść, do medyka. Jedno jest pewne, nawet jeśli przyszyją mu rękę do końca... nie będzie do końca sprawna. Wiedział jednak, że nie przeszkodzi mu to absolutnie w rozgnieceniu kolejnego przeciwnika na miazgę.

Walka była dobra, czuł to całym sobą, wiedząc, że spodobała się publiczności, nawet jeśli nie do końca mu kibicowali. -Jeszcze bendom, hehe!- Zachrypiał do jednego z niosących go elfów i zamknął oczy, pragnąc odpocząć. Oby czekał go syty posiłek...
Ostatnio zmieniony 26 lut 2011, o 20:37 przez leadbelcherr, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Tylko gdy Dragelf padł na piaski Areny, Maksym pośpiesznie wstał z trybun i poszedł do karczmy. Jego kumple czekali na miejscu z przygotowanym ekwipunkiem. Kozak włożył kolczugę i napierśnik, sprawdził, czy wszystko się dobrze trzyma. W kieszonkę na pasku wsadził bądź co bądź delikatną fiolkę z miksturą leczniczą, której nie wykorzystał w poprzedniej walce*. Na lewą rękę założył skórzaną rękawicę, by mieć pewność, że miecz nie wyślizgnie mu się z ręki. Nie zrobił tego samego z prawą ze względu na pierścień protekcji, który tak bardzo mu pomógł ostatnim razem.
- Trzymaj, prosto od kowala - William podał mu jego potężny miecz, uśmiechając się paskudnie. Maksym przejechał palcem po ostrzu.
Było ostre jak brzytwa.
Był gotów. Teraz wystarczyło tylko wyjść na Arenę i pochlastać tego grubasa. Wypił z przyjaciółmi kwaterkę miodu na zdrowie i ruszył do walki.

* Nie wykorzystałem, prawda ? :mrgreen:
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

To było niesamowite :D Smaczna walka :)
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Cresus
Mudżahedin
Posty: 300

Post autor: Cresus »

Czyżby znów moc publiki :P ?
Udyr niezbyt przejmował się rozkładem walk. Dopiero gdy dowiedział się, że ma walczyć następny przybył by dowiedzieć się czegoś o swoim przeciwniku.
-hmm ludź? ludź niby nie problem. ale wcześniej ten ludź zabić czarujący chaosik. musieć uważać na niego. nie będzie czego z niego ugotować, lepiej pójść po dużo dobrego miencha.
Obrazek
SZARŻAAA!!!
new steggie has super huge multi fire high strength big blowguns

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Cresus pisze:Czyżby znów moc publiki :P ?
Podejrzewam, że tym razem to moc niziołków :P
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

ODPOWIEDZ