Martin von Carstein pisze:
Dla mnie GS to odział pewnej ciężkiej piechoty defensywnej, na której mogę polegać. Choćby w roli trzymacza punktów. Do naszej piechoty corowej nie mam zaufania - być albo nie być halabardników zależy od jednego, dobrze rzuconego czaru światła... inaczej kicha, włócznik może coś by ustał, ale nic nie zabije... fajnych swordsmenów osłabiono... fakt faktem iż fajniejsze te Cory są niż u takich VC, ale nie postawiłbym na nie całego przebiegu bitwy...
Całkowicie się nie zgodzę. Włócznicy płyną dokładnie tak samo jak halabardy i jeszcze gorzej się biją. Jedyny sens włóczników to jako 5 gości w charakterze odginaczki lub bunkier.
To, że są tańsi o 1 pkt kompletnie nie zwiększa ich przydatności w dużym klocku.
Halabardy z samym wardem i przerzutami wounda mogą spokojnie dużo pokroić. Przy tym cory trzeba czymś zapełnić, czyli jak bierzemy GS to musimy też wydać kilkaset pkt na cory. W przypadku halabard nie ma tego problemu i zostaje więcej pkt na herosów, specjale i rary.
Stubborn jest tak naprawdę przydatny tylko w lesie. Jeśli chce coś ustać, a wiem, że mogę przegrać combat o dużo to po prostu mogę wystawić halabardy w formacji 5x8. Wtedy zazwyczaj mam steadfasta.
GSi są fajni, ale giną baaaardzo łatwo, w porównaniu do halabard naprawdę niewiele trudniej ich zabić. Do tego kiepsko się "combują" z magią lighta. Jak na halabardy rzucę WS 10 I 10 to często zmniejszam ilość ataków jakie we mnie wpadną zanim przeciwnik jeszcze uderzy. A GSi zyskują "tylko" ws 10 bo i tak biją jako ostatni. Na "combosa" birony i ws10 I10 nie liczę bo trzeba dużo kości i farta aby weszły oba te czary.
Gdyby GSów dało się jakoś do corów wrzucić (chociaż jeden regon) to na pewno znalazłbym dla nich miejsce. W specjalach wolę wystawiać demigryfy, cannony i mieć jeszcze pkt na dodatkowych herosów, helblaster i wózek heavena.
A teraz to po wrzuceniu takich GS do rozpy nadal muszę wrzucać (zazwyczaj) 600 pkt do rozpy na cory dopychane na "siłę".