Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Re: Arena Śmierci nr 31 - Płonące Piaski Khemri

Post autor: Majestic »

[haha, kubencjusz i kto przeżył reinkarnację w gulasz? :P Dla autora gratz za kolejny świetny opis walki =D> ]

Tego zejścia z areny Malcator nie pamiętał.

- Prędzej, trzymajcie go! - słyszał odległą komendę jednego z korsarzy.

Po dłuższej chwili, ogrzy szał krążący w żyłach elfa zaczął zanikać i zabójca pogrążył się w niespokojnej drzemce. Śnił o przelewaniu oceanów krwi, bojowym szale i niekończących się zmaganiach. Pamiętał też tytaniczną sylwetkę, górującą nad zasłanym zwłokami polem bitwy, która dotknęła jego czoła. Po tym, palący ból przepełnił całe jego ciało i zapadła ciemność. Śnił już tylko o Kai.

Kaia która o poranku weszła do kwatery Malcatora, ujrzała zabójcę śpiącego zdrowym,twardym snem. Na jego czole jaśniała ostatnia z run Khaine'a. Czarodziejka odetchnęła z ulgą. Pogładziła championa Khaine'a po policzku i wyszła z pokoju. Relikwiarzyk z trucizną bezpiecznie spoczywał obok łóżka elfa.

Malcator obudził się następnego poranka, rany po walce z ogrem zdążyły się zasklepić, a w jego żyłach krążyła kolejna cząstka boskiej mocy jego patrona. [TRENING SIŁY]
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Willard załamany siedział na trybunach. Nie mógł dojść do siebie po tym co zobaczył. Mimo iż wszyscy już wyszli, on nie ruszył się z miejsca. Jego szkliste oczy utkwione były w punk, w którym jeszcze przed chwilą zmagał się jego towarzysz. Myśli kotłowały się w jego głowie. Umysł wciąż nie chciał przyjąć do wiadomości to co przed chwilą ujrzał na własne oczy. Siedział niczym golem. Żywy, ale martwy. Nie zwracał uwagi na nic dookoła.

W karczmie panował wyjątkowy spokój. Wszyscy byli zajęci rozmową na temat dzisiejszej walki. Nikt nie robił problemów tylko spokojnie sączył piwo. Jedynie jeden z krasnoludów leżał w rogu bełkocząc coś o białych myszkach biegających po suficie. Nawet dwóch beduinów nie zostało wyjątkowo zaczepionych, by spytać się ich o znajomości z niedoszłymi złodziejami nagrody.
- Widziałeś jak na niego wszedł ? Rżnął go potem tym sztyletem, że aż... Ciiii. - Uciszył kompana.- Słyszałeś to?
- Co ty pieprzysz. Daktylówka ci do głowy bije. Nic nie... Ty faktycznie co to jest ? - spytał zdezorientowany.
- Poczekaj - odpowiedział. - Ludzie cicho! Poczekajcie na chwilę.
Na początku było słychać tylko pomruki niezadowolonych i kilka obelg pod adresem beduina, ale po chwili w karczmie zapadła cisza. Teraz wyraźnie było słychać. To był śmiech. Pusty, ironiczny śmiech. A raczej jego pogłos, co przy wieczornej atmosferze zdecydowanie nie budziło pozytywnych emocji. Wszyscy patrzyli po sobie, szukając odpowiedzi w twarzach wystraszonych i zdezorientowanych kompanów. Tłum wyszedł przed szynk by sprawdzić co jest powodem tego demonicznego wręcz dźwięku. Pogłos dochodził z areny.
- Wiecie co. Nie wiem jak wy, ale mnie jakoś się nie kwapi wnikać czemu z miejsca w którym umiera tyle ludzi słychać to coś.- rzucił jeden z co mnie odważnych krasnoludów.
- W sumie mądrze gada. Khain wie czy nie ma żadnych klątw rzuconych na tę arenę. Lepiej wracajmy do piwa - zasugerował jeden z elfów.
Po chwili całe towarzystwo wróciło znów do środka by sączyć napitki i kontynuować przerwane rozmowy.

Willard wrócił do swojego pokoju jeszcze przed północą. Złościł się, jak mógł być tak naiwny. Przecież oczywiste było, że Begrog prędzej czy później trafi na mocniejszego. Czuł, że zaraz wybuchnie. Gniew rozpierał go od środka. Usiadł na krawędzi łóżka, i zacisnął ręce w pięści sapiąc przez zaciśnięte zęby. Knykcie zbielały mu od siły z jaką gniótł swoje własne dłonie.
- Ach, żeby te elfy miały jeden kark. - Wysyczał. - Ale nie martw się Begrog znajdę skurwysyna i odpłacę z nawiązką...

[ Dzięki za fajną arenkę. Półfinał niezły wynik. Choć nie podoba mi się że przez 3 walki trafiłem maczugą przeciwnika tylko raz i nic mu nie zrobiłem...
@Majestic Pogadamy o tym kto jest lepszy jak złożysz klimatyczną postać a nie standard : Assasyn, trucizna, dwie bronie ręczne + cośtam ;P]

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

[Powiedział gracz "ogr + wszystko co najcięższe" :P.]
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Thorlek siedział sam w swojej izbie, mając na sobie pełną zbroję. Zbliżała się godzina, w której będzie musiał wymierzyć sprawiedliwość zdrajcy krasnoludzkiego narodu. W głębi duszy czuł, że prędzej czy później on i Khar'Azghar spotkają się na Arenie. Czempion właśnie zdał sobie sprawę, iż uzbrojenie i styl walki Dawi Zharr jest bliźniaczo podobny do jego własnego, a w dodatku Mrocznego Krasnoluda wspomagają plugawe siły Chaosu.
Thorlek wstał zacisnął ręce na trzonku topora. Być może ten zdradziecki sukinsyn para się magią i mutacjami, lecz jego umiejętności zbledną w spotkaniu z niewzruszoną siła i determinacją dzielnego Dawi. Już niedługo wyśle tego zdrajcę przed oblicze jego słabych bogów...

[ Cholera, a miałem nadzieję, że być może w finale stanę do walki z kubencjuszem :( No nic, wymyśl równie zajebistą postać przy okazji następnej Areny, to znowu rozwalimy parę karczm :mrgreen: A tak swoją drogą, mój krasnolud też jest szablonowy do bólu, ale to nieważne, bo tutaj liczy się ROLE-PLAYING ]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[Chomikozo, będzie z kim, bo postać już gotowa. Tylko czeka na nowe zasady :D]

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[ Dzięki za fajną arenkę. Półfinał niezły wynik. Choć nie podoba mi się że przez 3 walki trafiłem maczugą przeciwnika tylko raz i nic mu nie zrobiłem... ]

[Uwaga techniczna co do powyższego. Po pierwsze szansa na uniknięcie ciosu zadanego ciężką bronią przez istotę znacznie od siebie zwinniejszą jest większa niż w innym przypadku.Technicznie śmierć Kazika została zadana bronią, którą się posługiwałeś, ale MG postanowił ubarwić opis ku uciesze tłumu. "Byłoby smutno napisać po prostu: Goblin Kazik dostał z maczugi i nie przeżył tego bo zgarną dwukrotnie więcej obrażeń niż miał HP".]

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[ Chyba, że w tę stronę :) W takim wypadku zwracam honor.]

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

W kilka dni po walce deszcz ustał, choć czarne chmury dalej zasnuwały khemrijskie niebo. Co jakiś czas, potężna błyskawica rozdzierała ciszę, ogłuszając hukiem tysiąca armatnich wystrzałów. Niegdyś świetlista i biała, stolica Nehekhary prezentowała się raczej ponuro. Była pełna niepokojących cieni, a wąskimi uliczkami dalej spływały błotniste potoki.

Korsarze Malcatora spędzali wolny czas jedząc, pijąc i prowadząc niekończące się rozmowy o planowanym zaraz po zakończeniu Areny ataku na Khemri. Koszmarna pogoda, a nawet zwycięstwo asasyna nie mogły popsuć im radości ze zbliżającego się końca zawodów. Wszyscy chcieli znaleźć się na pokładzie Czarnej Arki i raz na zawsze opuścić niegościnną pustynię.
- Widzieliście to? - jeden z korsarzy zmarszczył brwi, wskazując na ścianę. - Tak jakby kamienie się poruszyły.
Towarzysze spojrzeli we wskazanym kierunku, lecz ujrzeli tylko zwykłą, zbudowaną z wypalanych na słońcu cegieł przegrodę.
- Jemu nie lejcie już wina! - zawołał jeden z nich i wszyscy się roześmieli. Wykpiony elf wstał od stołu z miną wyrażającą głównie frustrację i niepokój. Zniknął za drzwiami. Chwilę później kompanię Malcatora zaalarmował łoskot padającego na posadzkę ciała. Mroczne elfy zerwały się jak jeden mąż i z dobytą bronią wkroczyły do sąsiedniego pomieszczenia. Część ich zapasów zniknęła. Zamiast nich, na podłodze pod ścianą leżało drgające jeszcze ciało ich kompana. Z jego oka wystawał pocisk do dmuchawki...

Tego samego dnia uszczuplona znacznie kompania Thorleka powitała niespodziewanego gościa. Był to jeden z krasnoludów, posłanych na północ przez ich wodza. Pozbawiony większej części ciężkiego ekwipunku przybiegł do Khemri w charakterze gońca. Kiedy odzyskał już oddech i wypił pintę piwa na ochłodę, zapytano go o cel nieoczekiwanej wizyty.
- Nasz oddział, który wymaszerował osiem dni temu na wschód natknął się na nieoczekiwane trudności. Mijaliśmy wielkie pobojowiska, a jednej nocy słyszeliśmy dalekie odgłosy bitwy. Wszędzie, gdzie spoglądaliśmy na horyzont zobaczyć można było błyski magicznej mocy i eksplozje. Szliśmy przez piaski, a towarzyszyły nam niezliczone legiony umarłych włóczników, zmierzające w przeciwnym kierunku. Regin posłał mnie, żeby was ostrzec. Obawia się, że wojna już się zaczęła i że niedługo pochłonie Khemri i was w środku.
Krasnoludy spojrzały na siebie zaniepokojone. To nie były dobre wieści.

Tymczasem Khar'Azghar bawił w świecie pod miastem. Dobrze czuł się wśród rozległych, mrocznych katakumb, które swoim ogromem wielokrotnie przewyższały świat, znajdujący się na powierzchni. Tutaj znajdowały się też skały, z którymi czuł wyjątkową więź. Z trudem pozbył się rękawicy i położył dłoń na kamieniach. Wibrowały leciutko, a Dawi'Zhar wiedział co ona oznacza. Gdzieś niedaleko toczyła się bitwa. Setki lat, które spędził w ogniu nieprzeliczonych walk wyczuliły go na takie wibracje. Kamień był mu całą rodziną i wszystkimi przyjaciółmi. Chłonął drgania całym sobą, a jego stwardniała na kamień skóra mrowiła razem z nimi.

PÓŁFINAŁ

1)
Malcator Finnaen
vs
Poszukiwacz Walki , Zabójca Tyranów, Niszczycielski Begrog, Miażdżyczaszka

2)
Thorlek
vs
Khar'Azghar


Ponure rozważania na temat nadchodzących kłopotów przerwał zawodnikom bęben, którego warkot obwieszczał zaproszenie do drugiej walki półfinałów. Jak się okazało, magiczny błękit rozświetlił już imiona przedostatniej pary zawodników. Żywi i umarli ruszyli na Arenę, ciekawi wyniku starcia pomiędzy odwiecznymi wrogami.

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[Daję parówki do wołowiny, że chadecja przegra. :lol2: ]

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

PÓŁFINAŁ
WALKA CZTERNASTA


Thorlek
vs
Khar'Azghar

Tym razem walka odbyła się po wielu dniach przerwy. Nastroje w mieście smaganym ulewą i błyskawicami były wyjątkowo ponure. Nic nie zostało z nasyconego nehekhariańskim słońcem rozleniwienia, które wisiało przez wiele miesięcy w upalnym powietrzu. Umarli tylko na pozór byli spokojni. W ich przywróconych szkieletowym ciałom duszach kłębił się niepokój, nie mniejszy od tego, jaki trawił pozostałych przy życiu uczestników Areny i ich towarzyszy.

Kiedy bębny wezwały do walki, obydwa krasnoludy pojawiły się prawie natychmiast. Dość już mieli oczekiwania i bezczynności. Mimo złowróżbnych okoliczności w południe trybuny zapełniły się jak zwykle. Przybył również król Settra Wielki. Jego złoty pancerz był skruszony, a bandaże nosiły ślady krwawych potyczek. Mimo tego, a może właśnie z tego powodu aura władzy, którą zwykł roztaczać tym większe wywarła wrażenie. Na jego rozkaz piasek zastąpiono kamiennymi płytami, żeby zawodnicy nie musieli walczyć w błocie. Ustawione przez nieumarłe konstrukty płaskie bloki piaskowca szybko zakryły sięgającą kolan wodę. Settra wystąpił o krok i dał znak. Głuchym tonem odezwały się kotły, delikatne kości palców szarpnęły napięte struny. Muzyka popłynęła poprzez ulewny dzień, wyprzedzając jak zwykle chwałę i śmierć.

Dwa krasnoludy stały naprzeciw siebie. Obydwaj byli krępi, obdarzeni nadludzkimi siłami i wielką wytrzymałością. Na pierwszy rzut oka, bliźniaczo wyekwipowani brodacze byliby nie do odróżnienia, gdyby nie detale. Mozaika drobnych szczegółów, składając się w spójny obraz, ukazywała światło i mrok. Płomienie pochodni odbijały się w mistrzowskim pancerzu Khar'Azghara, załamywały się na runach wykutych w toporze Thorleka. Krasnoludy były podobne, a zarazem zupełnie inne, niczym domowe ognisko i płonący stos.

Gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki muzyki, Khar'Azghar nie ruszył do walki. Przeciwnie. Zaczął się cofać. Ułożony naprędce plan zakładał zmuszenie Thorleka do rozwinięcia. Czempion Karak-a-Karaz rzeczywiście ruszył szybko do przodu, wypluwając w brodę najbardziej plugawe przekleństwa. Z całego serca nienawidził podłej kreatury która przed nim stała, mrocznej karykatury jego samego.
- Ty ohydny odszczepieńcu... - warknął - Już samym swoim istnieniem dajesz powód do tego, żeby cię wpisać do Księgi Uraz.

Z okrzykiem zawziętej wrogości rzucił się na wroga i zwarł się z nim w miejscu, w którym dwie kamienne płyty stykały się ze sobą. Topór grzmotnął o tarczę, zazgrzytał na jej metalowym okuciu. Dawi Zhar zamiast skontrować nastąpił jednak silnie na jeden z rogów płyty. Kamień zakołysał się pod stopami Thorleka niemal go przewracając. Wtedy dopiero Khar'Azghar zadał cios. Obustronny topór prześlizgnął się przez spóźnioną obronę i tylko okuta w wielką broszę relikwia ocaliła Thorleka przed niechybną śmiercią. Oszołomiony uderzeniem krasnolud zachwiał się, ale ustał na nogach. Zahaczył wroga toporem i grzmotnął potężnie rantem tarczy. Sczepieni ze sobą przeciwnicy poturlali się po kamiennych płytach. Spod piaskowca z cichym pluskiem przelewała się woda. Chrzęścił metal, naprężały się pod pancerzami krasnoludzkie mięśnie.

W końcu Thorlek znalazł się wyżej. Podniósł broń i z mściwym uśmiechem, którego spod ciężkiego hełmu nikt oprócz Khar'Azghara nie był w stanie dojrzeć, zadał straszliwy cios. Runy zadrżały tajemniczą krasnoludzką magią, gdy jednoręczny topór rozerwał płyty pancerza i zagłębił się w ciele Khar'Azghara. Upadły krasnolud krzyknął, czując jak wraz z krwią wartko wypływa z niego mroczne życie. Gęsta, smolista substancja, w którą powoli zmieniało się jego osocze, barwiła już cały przód jego zbroi. Thorlek odstąpił o krok, przygotowując się do zakończenia walki, gdy stało się coś nieoczekiwanego. Krasnolud chaosu wypuścił tarczę i nabierając pancerną rękawicą własnej krwi, obficie lejącej się po pancerzu, bryzgnął nią w oczy wroga. Okropny krzyk przeszył powietrze. Thorlek w amoku szarpał głową, starając się uciec od potwornego bólu. Ciężki hełm uniemożliwiał mu jednak sięgnięcie ku oczom. Słaniając się na nogach porzucił broń i zerwał z głowy cenną ochronę. Drugni patrzył z trybun, pełen niedowierzania, pewien, że oto jego przyjaciela spotkał koniec. Oczy Thorleka zmieniały się bowiem w dwa kamienie, a rzęsy, powieki i skóra wokół nich już zaczynała twardnieć.

To był moment, którego Khar'Azghar nie mógł nie wykorzystać. Pierwszy cios cudem tylko chybił celu, ale drugi posłał Thorleka na kamienie. Oślepiony, trawiony koszmarnym bólem, czempion Karak-a-Karaz czołgał się w kierunku trybun. Krasnolud chaosu niespiesznie kroczył za nim, trzymając się za bok. Uniósł broń.
- Drugni! - krzyknął Thorlek, wstając na kolana. - Drugni! Nie widzę cię, ale wiem, że jesteś! Wróć do twierdzy! Wróć i powiedz, że...

Świst. Obrzydliwe chrupnięcie. Rozbryzg krwi na kamieniach. Ciało Thorleka osunęło się powoli z kolan, upadło na skamieniałą, nieruchomą twarz. Khar'Azghar uwolnił topór i starł z podwójnego ostrza kawałki czaszki. Uwalany posoką, stojący ponad ciałem pokonanego wroga, wyglądał jak sam Hashut, mroczny bóg ognia i krwi.

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[heh tak jak przewidywałem. Ciemna strona mocy jest imba i tyle :P]

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

[No i przyjdzie mi powojować z puszką :P.]
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ a co się tak naprawdę stało, KB mu zasadził ?]

EDIT:
Mechanika jest tajna
Wiem, się śledzi areny od chyba 12 edycji :wink:

To fajnie że masz w mechanice inne efekty niż KB, i dodam mega opisy walk =D>
Ostatnio zmieniony 1 cze 2012, o 21:27 przez GrimgorIronhide, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Po walce Drugni wraz z pozostałymi krasnoludami dosłownie zniknął. Najwyraźniej nie miał zamiaru zostać i patrzeć na potencjalny tryumf plugawego Dawi Zharr. Zabójca postanowił wyruszyć na północ i ostrzec Imperium przed inwazją nieumarłych, wcześniej grzebiąc swojego przyjaciela.

***

Nad Middenheimską gospodą właśnie wschodziło słońce. Drugni skończył swoje ostatnie piwo i spojrzał po zgromadzonych słuchaczach, którzy posnęli spokojnym snem pijanego. Zabójca w głębi duszy cieszył się, że nie musiał opowiadać im smutnego końca swej epickiej sagi. Jeszcze by się zdenerwował.
Drugni wstał i chwiejnym krokiem wyszedł za drzwi tawerny, gdzie niefrasobliwie odlał się na brukowaną drogę, pogwizdując cicho. Dzień wcześniej złożył wizytę hrabiemu elektorowi całego Middenheim, który raczył olać jego ostrzeżenia o wojnie. Wprawdzie Drugni nie zaprezentował wtedy szczytów arystokratycznej ogłady (wypicie całego dzbana wina i zwrócenie go na szambelana najwyraźniej nie było dobrym pomysłem), ale żeby go tak bezczelnie zbyć ?
- Walić ich. Jak dla mnie to mogą sobie umierać.
Zaraz potem Drugni wziął swój potężny topór i założył go na plecy, przypiął bukłak do paska i wsadził cygaro między nieliczne, żółte zęby. Potem wyszedł na trakt, by jak zawsze, szukać nowych przygód i paskudztw do zabicia.
- Już nigdy więcej nie pójdę na żadną chędożoną Arenę Śmierci - Rzucił na odchodnym, po czym ruszył w stronę wschodzącego słońca.

[Ach, Śmierć przed samym finałem. Kijowo :mrgreen: W każdym razie, muszę powiedzieć że to była najlepsza Arena w jakiej brałem udział. Było wielu nowych graczy, Naviedzony pisał niesamowite walki, urozmaicał je wydarzeniami fabularnymi i co najważniejsze, było całe mnóstwo intensywnego rolpleju ze strony uczestników :D Dzięki i tradycyjnie, do zobaczenia następnym razem :) ]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

GrimgorIronhide pisze:[ a co się tak naprawdę stało, KB mu zasadził ?]
[Mechanika jest tajna. Tabelek jest jednak więcej niż jedna i różne rzeczy mogą się stać. Zasadom bliżej do WH:FRP niż do Battle'a, ale to nie kalka z roleplaya. Dość powiedzieć, że krytyki istnieją i mają różne efekty.
No to mamy finał... Ostatnia walka odbędzie się na pewno do końca przyszłego tygodnia... :)

Dzięki za dobre słowo i dobre historie Chomikozo. Super się grało z Thorlekiem na Arenie, ale śmierć jest sprawiedliwa dla każdego. ;) ]

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

Malcator był już gotowy. Zabójcza trucizna którą znaleziono przy zwłokach ogra spoczywała bezpiecznie w relikwiarzu na piersi. Sztylety przepełnione mroczną magią również były na swym miejscu. Jedyne co pozostało Malcatorowi to pokonać tego przeklętego pokurcza. Wtedy będzie mógł powrócić na Czarną Arkę. Ta arena z pewnością była ciekawym wydarzeniem, jednak teraz, gdy w mieście niemal nie było już żywych, zabójca marzył o powrocie.

Ponury nastrój udzielał się również Korsarzom, którzy nie byli w stanie pojmać mordercy ich towarzysza. Co prawda nie był on zbyt lubiany w towarzystwie, jednak zabicie go pod nosem Mrocznych Elfów było jawną zniewagą. W mieście pełnym trupów, Mroczne Elfy odizolowały się w swych kwaterach w ciszy upijając się daktylowym winem.

W końcu nadszedł dzień walki finałowej, słońce wyłoniło się zza horyzontu, szybko odganiając mrok i chłód pustynnej nocy, zabójca w pełnym rynsztunku miał właśnie wychodzić na spotkanie przeznaczenia na piaskach areny, gdy poczuł znajomy zapach perfum.

- Kaia? - Lekko zdziwiony elf odwrócił się w stronę czarodziejki
- Malcatorze, ja... A szlag by to!

W tym momence elfka złożyła długi pocałunak na ustach mrocznego elfa. Po chwili która zdawała się wiecznością, rzekła:

- Ani mi sie waż zginąć na tym zadupiu! Rozumiesz? Zabiję cię jeśli umrzesz!

Lekko skołowany Malcator zdobył się na skinienie głową i ruszył ku piaskach areny, gdzie on, czempion Khaine'a miał się zmierzyć z czempionem Hashuta. To będzie niezapomniana walka.

[no to finał, jeszcze żadnej mojej postaci nie udało się dotrzeć tak daleko :)]
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Następne dwa ciała dołączyły do spoczywających na marach bohaterów. Pokryci złotem i szlachetnymi kamieniami, w pancerzach z najdroższych kruszców, Thorlek i Begorg spoczęli wśród bohaterów. Kapłani krzątali się wokół nich, nasycone wonnymi olejami bandaże coraz ciaśniejszym kokonem owijały zniszczone niezliczonymi walkami ciała. W powietrzu pochmurnego poranka unosił się niepokój.

Południowa strona Obelisku Walk:
"Goblin Kazik. Zginął z ręki ogra Begroga zmiażdżony pancerzem."
"Duch Legion. Zginął z ręki demonicy Bliz rozerwany na strzępy."
"Wampir Maximus Orgazmus. Zginął z ręki rycerza Tewarka przebity włócznią."
"Krasnolud Gerfuld. Zginął z ręki mrocznego elfa Kartha przebity Bratem Krwi."
"Mroczny elf Slarhen Bloodblade. Zginął z ręki krasnoluda Thorleka uderzony toporem."
"Człowiek Schaler Geormich. Zginął z ręki mrocznego elfa Malcatora Finnaena pchnięty sztyletem."
"Ork Zarthog Twarda Ściana. Zginął z ręki orka Betona przebity pazurami."
"Człowiek Kurt Pfeifer. Zginął z ręki krasnoluda chaosu Khar'Azghara spalony żywcem."

Zachodnia strona Obelisku Walk:
Demonica Bliz. Zginęła z ręki mrocznego elfa Malcatora Finnaena cięta sztyletem w szyję."
Ork Beton. Zginął z ręki krasnoluda chaosu Khar'Azghara przerąbany na pół."
Człowiek Tewark z Jasnych Stoków. Zginął z ręki krasnoluda Thorleka wykrwawiwszy się na śmierć.
Mroczny elf Karth. Zginął z ręki ogra Begroga pożarty żywcem.

Północna strona Obelisku Walk:
Ogr Begrog. Zginął z ręki mrocznego elfa Malcatora Finnaena zasztyletowany.
Krasnolud Thorlek. Zginął z ręki krasnoluda chaosu Khar'Azghara zdekapitowany.

Podczas, gdy balsamiści składali na marach ciało walecznego Thorleka, na wschodniej stronie Obelisku Walk rozbłysły czystym błękitem imiona ostatniej pary zawodników.

FINAŁ

Khar'Azghar
vs Malcator Finnaen


Tego dnia mobilizacja trwała już od późnych godzin nocnych. Karne czworoboki szkieletów przemierzały szerokie aleje kierując się na północ, flankowane przez wielkie, kamienne statuy o twarzach khemrijskich bogów. Jednostajny turkot kół rydwanów dobiegał ze wschodu. Uważny obserwator zauważyłby, że wśród nocnych cieni gigantyczne posągi lwów, majaczące w oddali zdają się poruszać, animowane tajemniczą siłą.

Zawodnicy stali jeszcze pod obeliskiem, podziwiając majestat i potęgę nehekhariańskiej armii, gdy w nieruchomym powietrzu rozległ się łopot tysięcy skrzydeł. Spoza białych kamieni pałacu przesłaniającego horyzont wynurzyły się sylwetki nieumarłych sępów. Płynęły wysoko ponad zdziwionymi twarzami mrocznych elfów, roniąc pióra i skruszałe cząstki nagich kości. Zmierzały ku południowym murom miasta. Pełni złych przeczuć, Malcator Finnaen i Khar'Azghar ruszyli w tym kierunku. Dołączyli do tłumu nieumarłych i już po chwili stanęli przy miejskiej bramie. Była zawarta. Kilka minut później każdy z nich odnalazł schody wiodące ku szczytom murów. Malcator aż wstrzymał oddech. Krasnolud tylko uśmiechnął się ponuro.

Pod murami Khemri stała bowiem obozem wielka armia. Pierwsze promienie świtu wydobywały z półmroku sylwetki gigantycznych gadów, dźwigających na plecach maszynerie o niewiadomym przeznaczeniu. Tysiące jaszczurów kłębiły się na równinie, aż po horyzont zapełniając odległą pustynię. Błysnęły ogniki. Horda gadów o płomiennych paszczach kierowała się w stronę murów, poganiana przez mikre jaszczurki. Gdzieś dalej, z łopotem błoniastych skrzydeł, krążyły w powietrzu dziesiątki dziwacznych istot, dzierżących kawałki skał w zaciśniętych szponach. Posykiwanie i warkot zlewały się w nieopisany gwar, wzbijający się pod niebo, odbijający echem wśród murów. Stojący na ich szczycie obrońcy byli niewzruszeni.

- A niech to... - powiedział Malcator, kiedy już odzyskał mowę - Wygląda na to, że miasto jest w przededniu wielkiej bitwy. Nie wyobrażam sobie, jak odbędzie się finałowa walka, jeśli dojdzie do szturmu.

Jakby na jego wezwanie, spośród kłębiącej się hordy jaszczurów wzleciał w powietrze wielki płaz o oczach starszych niż cała elfia rasa. Grube cielsko złożone miał na kamiennym tronie, przyozdobionym rogami starożytnych bestii. Kaia, która przed chwilą dołączyła do stojących na murach elfów zachwiała się.

- To jest kapłan Slannów - zaszeptała. Była bledsza niż zazwyczaj. - On nimi dowodzi. Jest magiem, z którego potęgą nie możemy się nawet mierzyć.

A kapłan-mag, którego czas nadszedł właśnie teraz, podniósł chude rączki i wysyczał nienawistnie dawno zapomniane słowa mocy. Zawarta brama Khemri eksplodowała szczątkami drewna i metalu. Huk poniósł się daleko po równinie, a jaszczurza armia z rykiem rzuciła się w wyłom. Wśród szczęku metalu, pisku umierających i chrobotu miażdżonych kości rozpoczęła się bitwa o Khemri...

Majestic
Falubaz
Posty: 1263

Post autor: Majestic »

[Nie chcę nic mówić, ale drugi finalista chyba wypiął się na naszą arenę]

- Wycofać się! Zarządził Malcator i elfy w szyku cofnęły się do swoich kwater.

Zgodnie z oczekiwaniami, po zniszczeniu bramy jaszczury szybko zmiotły lekkie oddziały włóczników i wdarły się wgłąb miasta. Mimo początkowego impetu, wciąż i wciąż wskrzeszane oddziały Khemri w końcu powstrzymały przemarsz pokrytych łuską najeźdźców. Budynek zajmowany przez Druchii, położony nieco na uboczu umożliwił im odparcie mniejszych oddziałów wroga. Korsarze Malcatora zaciekle bronili swej małej twierdzy a choć Saurusy, wielkie stwory wręcz urodzone do walki, były znacznie silniejsze i wytrzymalsze od elfów, dzięki wąskim przejściom wewnątrz budynku nie były w stanie przebić się przez obronę mieszkańców Naggaroth. Bełty kusz powtarzalnych pruły powietrze, a po pewnym czasie jaszczury zrezygnowały z mało wartej nagrody jaką był niewielki piętrowy dom.

[a sam produkować się nie będę :P]
kubencjusz pisze:Młody. Było powiedziane czwartek. Spójrz na kalendarz. Spójrz na ten post. Spójrz jeszcze raz na kalendarz. Dziś nie jest czwartek. Siedzę na koniu. :mrgreen:

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Majestic pisze:[Nie chcę nic mówić, ale drugi finalista chyba wypiął się na naszą arenę]
I to chyba ze trzy walki temu. :? Kurde, mógłby chociaż notkę palnąć, przecież to nie zajmuje jakoś wiele czasu...
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[Tym bardziej, że niektóre opisy mimo że krótkie były zajebiste np blitz czy kazik :D]

ODPOWIEDZ