Arena nr 32 - Czarna Grań

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Arena nr 32 - Czarna Grań

Post autor: Klafuti »

Byqu pisze:[W tym sezonie łamanie kręgosłupów o kolano jest bardzo modne.
The fire rises :D ]
Niech zgadnę, to było w Batmanie? Bo przyznam się od razu, że nie jestem na bieżąco z filmami. :mrgreen:
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Tak, ale parę stron wcześniej podczas bójki z orkami złamałem jednemu z nich w podobny sposób.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

- Strzemiennego, panie bracie ? - zapytał do stojącego, przed wejściem do budynku Areny Jana Wilkomir, uśmiechając się spod wąsa
Szlachcic, ów a także towarzysz Joachimowicza w czasie niedawnej obrony Erengardu przed Norsmenami przyjechał poprzedniego dnia. Jak to mają w zwyczaju, kislevici mieli zamiar urządzić solidny melanż, dodatkowo by uczcić jutrzejsze zwycięstwo swego pułkownika nad tłustym najmitą podano dzika i jelenia upolowane poprzedniego dnia, jednak i tak byliby skończeni, gdyby gość nie przywiózł ze sobą podróżnego zapasu, znakomitego miodu pitnego, wyrabianego w jego rodzinnych stronach. Tego też trunku nalał do rogu i podał Janowi. Ów odgarnął długie włosy za uszy i upił parę łyków, po czym otarł wąsy i oddał naczynie.
- Wooh, mocne. No, to żegna... tfu, do zobaczenia, heh.
- Nooo, pożyczyłbym ci mój topór, ale wiesz, nie chcę by się porysował jak będziesz bydlakowi łeb rozwalał na pół. Jest pusty to powinno pójść gładko. Aaa, czas na nas, wnioskując po wiwatach tłumu czekają na rzeź. - pociągnął szlachcic, po czym popchnął całą gupę lansjerów na trybuny, niedopuszczając do mdłej sceny pożegnań.
- I dostaną, panie Lazhevski !! - krzyknął husarz za plecami przyjaciół.
O swój stan a także zbroi nie miał wątpliwości, rano wylał sobie na łeb trzy wiadra zimnej wody, później zbrojmistrz oddziału pomógł mu założyć płytowy pancerz i dopiął ozdoby. Teraz idąc w stronę drzwi na piach, sprawdził czy szabla dobrze wychodzi z pochwy, po czym zwyczajowo ucałował herb na ryngrafie i przejechał palcem po piórach. Był jeszcze jeden zwyczaj przedbitewny o którym słyszał, podobno pewien znany, acz szalony i sadystyczny krasnolud-Zabójca tak czynił ze swoim magicznym toporem. Wyciągnał więc częściowo karabelę i nadstawł palec.... niee to głupie - pomyślał. Nałożył na powrót rękawicę i stanął przed rozklekotaną bramą. Był gotów, na razie stał sam w ciemności, ale był pewien, że to jego wróg na zawsze do niej trafi a on wyjdzie z tej dziury pośród owacji tłumu. Wtedy furta się otwarła, a Jan wzniósł dziki okrzyk bojowy wchodząc na arenę...

Awatar użytkownika
DarkAngel
Oszukista
Posty: 820
Lokalizacja: Wataha - Racibórz/Wrocław

Post autor: DarkAngel »

[Kiedy następna walka ?]
"Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu." - Ayn Rand

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

W środę mam egzamin, więc jak wrócę z uczelni, to od razu zabiorę się za pisanie. Tak poza tym, to czekałem, aż Grimgor odegra swoją postać, żeby sprawdzić, czy będzie używał Kroniki, a potem przeoczyłem temat w natłoku pozostałych.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Willard siedział na łóżku z zbroją płytową na kolanach. Kiedy tylko na nią spoglądał jego oko podświadomie znajdywało ślady starych walk. Rysy, załatane dziury, wyżłobienia. Każdy z tych śladów miał osobną historię i każdą z tych opowieści najemnik widział przed oczami gdy spoglądał na stary, trzymany z sentymentu pancerz. Stara dobra imperialna tłoczona stal. Obrócił pancerz w ręku, tak by nowo nabyta dziura była na wprost jego głowy. Przyjrzał się jej uważnie. Ten trup całkiem solidnie przywalił bu swoją siekierą. To cud, że jego ręka nie leży teraz gdzieś na piaskach areny. Zbroi całkiem solidnie się oberwało, cały naramiennik będzie do wymiany gdy tylko się dostanie do jakiegoś cywilizowanego miejsca. Na razie będzie musiał go wyklepać.
Regularny brzdęk uderzania metalu o metal. Klepanie zbroi na stole nie należy do łatwych ani przyjemnych rzeczy. Począwszy od tego, że stół ledwo się trzymał, to młot kowalski zastępowała mu głownia miecza. Każdy wystający fragment blachy, wymagał staranności, precyzji i cierpliwości. Po każdym uderzeniu ręka trzymająca głowicę ześlizgiwała się po skosie blachy wcześniej takową przekrzywiając o trochę do poziomu.
Po pół godziny wstał i z zadowoleniem spojrzał na efekt swojej pracy. Szkaradną bruzdę, która przypominała plastelinową łatę aniżeli skorygowany po uszkodzeniu naramiennik. Trudno. Wiedział, że w tym orkowym zadupiu nie mógł liczyć na nic lepszego.
Wstał założył na siebie pancerz i miecz na plecy po czym udał się na arenę by popodziwiać przyszłych oponentów.
[kiedy następna walka ? :D ]

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[Klafuti, raczej nie ma co liczyć, że mój oponent coś naskrobie, więc dawaj walkę bo nie wiem czy historię na po walce pisać czy nekrolog.]

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Bitka dziesionta!!! Burszuj ludziów może być zeżortym przez wielgachnego spaślaka*
*Walka nr X: Jan Andrei Joachimowicz, kapitan Psów Wojny vs Burp, ogrzy ludożerca


Już prawie miesiąc minął od ostatniej walki, nic więc dziwnego, że zarówno publiczność jak i zawodnicy zaczęli się niecierpliwić. Najpierw herszt postanowił urządzić sobie małe Waaagh! po okolicy, a gdy wrócił po kilku tygodniach okazało się, że jeden z zawodników, Burp, ogrzy samiec alfa gdzieś wsiąkł. Jak się później okazało polował po okolicznych górach polując. Jak widać nie tylko ludzie mają skłonności by jeść z nudy. Gdy wrócił i dowiedział się, że jego przeciwnikiem będzie jakiś człowiek, ogr ucieszył się, licząc na łatwe zwycięstwo i obiad przy okazji. A może to zwycięstwo było przy okazji? W każdym razie, gdy tylko gobliny pomagające przy organizowaniu areny powiadomiły go o nadchodzącej walce, Burp udał się na arenę bez ociągania, zwłaszcza, że jego przeciwnik już tam czekał.

Tymczasem Jan właśnie rozstał się z towarzyszami i oczekiwał na swojego przeciwnika. Powinien się zjawić niebawem, gdyż trybuny były już pełne, a orzeszki wyprzedane. Mimo to jeszcze dłuższą chwilę trwało, aż otworzono furtkę i szlachcic mógł wejść do środka.

Gdy Jan wkroczył na arenę i zajął wyznaczone dlań miejsce, pozostało mu tylko poczekać na wejście jego ogrzego przeciwnika. Nie musiał długo czekać, bo oto otworzyła się furtka, którą wypełniła piramidalna góra tłuszczu, mięśni i żelastwa. Z powodu swej tuszy, Burp musiał cofnąć się i wejść bokiem, chcąc nie chcąc, wciągając przy tym brzuch. Ludożerca poczuł się przez to dość niezręcznie, wszak okazały kałdun był niemal tak ważny dla każdego ogra, jak broda dla krasnoluda.
Na widok swego przeciwnika Jan poczuł niemiłą falę chłodu, promieniującą gdzieś spod żołądka. Jako weteran wielu bitew, Kislevita wiedział, do czego zdolne są ogry. W walce rzucały się do szarży, by stratować przeciwnika niczym taran, co zwykle z resztą wystarczyło. Częstokroć sam widok zwalistych, wysokich na trzy metry wojowników, gnających z oszalałym rykiem i zaskakującą prędkością wprawiającą ziemię w drgania wystarczył, aby osłabić morale obrońców.

W tej sytuacji szlachcicowi z pomocą przyszło doświadczenie ze służby w kawalerii. Ponieważ Jan wiedział, że w razie szarży Burpa najpewniej zostanie stratowany lub po prostu rozsmaruje się na nabrzuszniku jak mucha na hełmie pędzącego rycerza, to on musiał dobiec do przeciwnika nim tamten zdoła się rozpędzić. Oceniwszy odległość, Jan uznał, iż jego plan ma szansę powodzenia. W samą porę, gdyż właśnie rozległ się gong oznajmiający rozpoczęcie walki.

Ledwie usłyszawszy brzęk, Jan odruchowo skoczył naprzód jak wystrzelony z procy. Widząc, że reakcja szlachcica była szybsza niż jego, ludożerca spróbował cofnąć się nieco, by człowiek wytracił impet, samemu wystawiając się na szarżę. Jednak ułamek sekundy, który Burp wykorzystał na podjęcie tej decyzji wystarczył, aby Kislevita zdołał wykonać jeszcze jeden potrzebny mu krok naprzód.

Zręcznie przemykając bokiem, Jan złożył się do ciosu. Rozległo się plaśnięcie, gdy szpikulec nadziaka zagłębił się w opasłym cielsku, a chwilę potem świst szabli. Zbroja nie wytrzymała i zakrzywione ostrze dotkliwie przecięło bok ogra. Choć szlachcic usiłował zadać kolejny cios, uniemożliwił mu to nadziak, który ugrzązł w zwałach tłuszczu. Szarpnął z całej siły, akurat gdy Burp obracał się w drugą stronę, by wykonać kontratak, z donośnym, obrzydliwie wilgotnym trzaskiem wyrywając okrwawioną pajdę sadła. Raniony ludożerca ryknął piorunująco, usiłując dosięgnąć przeciwnika swoją bronią. Jednkaże hełm przesłaniał mu widok i tylko jeden wyprowadzony niejako na oślep cios dotarł do celu, lecz nieszkodliwie ześliznął się po płycie naramiennika. Tymczasem Jan obrócił się na pięcie i pchnął stojącego już doń przodem Burpa tuż powyżej nabrzusznika, wbijając szablę aż po rękojeść.

Obaj wojownicy z zaskoczeniem popatrzyli na sterczącą z brzucha ogra broń, Jan był przez chwilę nieomal pewny, że teraz ludożerca zmiecie go jednym ciosem. Stało się jednak inaczej. Przebity Burp zachwiał się, i ciężko dysząc wychylił się do tyłu pociągając Jana wciąż ściskającego rękojeść szabli w dłoni, a następnie runął w przód omal nie przygniatając kislevity, który zdołał odskoczyć w ostatnim momencie, wprawiając ziemię w drżenie i wzbijając obłoczek kurzu. Chwilę trwało, zanim Jan zdołał otrząsnąć się z zaskoczenia tak szybkim zakończeniem walki.

Przed oczyma Burpa migotały czerwone i czarne plamki. Widział przez nie błyszczącą sylwetkę zbliżającą się z nadziakiem, by rozłupać jego głowę, z której zsunął się hełm. Pewny swego człowiek nie wiedział jednak, że ogr ma jeszcze asa w rękawie. Resztkami sił ludożerca przewrócił się na bok, wyrwał szablę jedną ręką odrzucając ją daleko, aż pod trybuny, drugą chwytając za flakonik ze świecącym czerwono płynem i wsadzając go sobie do paszczy. Chrupnął rozgryziony kryształ i magiczna mikstura wnet przywróciła siły wojownika. Choć było jej zbyt mało, by w pełni wyleczyć ogra, zdołał on wstać uderzając toporem od dołu zaskoczonego Jana. Cios omal nie przerąbał twarzy kislevity i tylko dzięki wyuczonemu odruchowi zdołał on zbić mknące ku niemu ostrze. Mimo to jednak Jan poczuł, jak ciepła krew zalewa mu lewą stronę twarzy, a hełm wylatuje w górę. Przestraszył się, że mógł stracić oko, ale wnet przypomniał sobie, że jest obdarzony zapasowym. Chwila nieuwagi wystarczyła jednak, by Burp zdołał wyprowadzić nawałnicę ciosów. Dwa pierwsze zaryły w ziemię, jednak kolejny sięgnął wybitego z rytmu Jana i odrzucił go daleko w tył. Szlachcic z łoskotem blach obalił się na ziemię, spojrzał w kierunku przeciwnika i przerażeniem stwierdził, że ogr pędzi wprost ku niemu!

Widząc jak uderzony kislevita odlatuje do tyłu, Burp nabrał rozpędu. Rzucony nadziak nieszkodliwie pacnął o bark ogra, który wykonał jeszcze jeden sus i z tryumfalnym rykiem wyskoczył w powietrze, by swoją masą zgnieść człowieka.

Leżący Jan widział jak we śnie ogromną, zwalistą postać wzbijająca się w powietrze z rozwartą paszczą, rzucając cień na szlachcica. Ręce same powędrowały do pistoletów. Huknął jeden strzał i brzęk pocisku rykoszetującego od nabrzusznika, a ogr wciąż nadlatywał niepowstrzymany. Rozległ się drugi wystrzał i nagle okrzyk się urwał, ale siła bezwładności wciąż niosła opasłe cielsko wprost do celu. Burp bezbłędnie wymierzył skok i choć drugi nabój trafił go w oko zabijając natychmiast, ludożerca spadł na swój niedoszły posiłek, który wciąż wzniesione trzymał pistolety, jeszcze dym szedł z rury!

Chwilę później Jan został przywalony i tylko zbroja ochroniła go przed zmiażdżeniem, ale mimo to czuł złamane żebra i rękę wybitą ze stawów. Najważniejsze było jednak że przeżył. Herszt Gorfang wstał przerywając walkę, dzięki czemu na arenę mogli wejść towarzysze Jana w towarzystwie kilku orków mających pomóc w oswobodzeniu zwycięzcy.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Człowiek znowu górą :D Świetny opis walki, trzymał w napięciu aż do końca]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

A teraz panowie idziemy z Jankiem na jednego. A teraz idziemy wódkę pić!
[good job Klafuti :)]

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Jan czuł się jakby przegniótł go co najmniej Mannslieb. Chyba wygrał. Kula trafiła prosto w oko i eksplodowała w prawej półkuli ogrzej czaszki, ale jednak walka z jego cielskiem ciągle trwała. Kislevita uniknął zmiażdżenia tylko dzięki drewnianej ramie ozdobnych skrzydeł, która co prawda pękła pod nim w momencie kolizji, lecz utrzymała go w pozycji półleżącej. Wiwaty i porykiwania orkowej publiki wypełniły głowę szlachcica, mieszając się z potwornym pulsowaniem ran i złamanych kości, tworząc we wnętrzu czaszki istne piekło niekończących się armatnich wystrzałów i bicia w bębny. Mętnym wzrokiem przeleciał po twarzach towarzyszy i orków zmierzających by mu pomóc. Osunął się na ziemię i zamknął oczy.

Ani kompania orków ani lansjerzy nie mogli zbytnio ruszyć olbrzymiego cielska przez dłuższy czas, którego zresztą nie mieli zbyt wiele - ich pułkownik potrzebował szybkiej opieki medyka. Postanowiono więc wezwać bandę czarnych orków Glurghfgroka zbrojną w dwuręczne toporzyska. W kilka chwil przerąbali się przez większość fałd tłuszczu i odrzucili na bok to co zostało. Kislevici zanieśli pokiereszowanego Jana do kwatery na prowizorycznych noszach z futer i skrzyżowanych lanc kawaleryjskich, popędzani gniewnymi okrzykami drugiego szlachcica. Choć Vilkomir zachowywał nerwowy spokój, to przy każdym spojrzeniu na rannego zwycięzcę przygryzał czarny wąs.

[ Hahaha ! A jednak wygrał człowiek, oby tak dalej szło. Taaa napijem się z Willardem, ale najpierw trzeba "poskładać" mojego czempiona. :D Świetny opis walki GieeMie. Można było poobgryzać paznokcie :wink: ]

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[Dobrze Klafutiemu idzie pisanie walk. :) Ale ja i tak czekam na koniec tej Areny, bo w zanadrzu mam już swoją. ;) ]

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[Pamiętaj ma być chłopski inżynier, broń trebusz ! :D]

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[Dam radę. ;) ]

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Arena-poligon Naviedzonego, Areną-poligonem Naviedzonego ( #-o omg jaki zwrot), ale najpierw dokończmy tę.
Klafuti, masz już zarys następnej jatki ? Kiedy można się jej spodziewać ?

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

No, można powiedzieć, że wstępna koncepcja pomału zaczyna mi się klarować, dam szansę Jarkowi na zagrywkę (bo na gościa od goblina chyba nie ma co liczyć, między innymi dlatego tak ich sparowałem), może coś tam napisze. Wiem, że arena się ciągnie, postacie porzucone przez autorów snują się po wiosce i obijają się, ale dla postaci aktywnych uczestników chyba wprowadzę jakiś okres ochronny, żeby nawet po odpadnięciu mogli nimi coś jeszcze porobić.
Jeśli ktoś ma ochotę i pomysł na jakąś "akcję", proszę się nie krępować, nawet jeśli oznaczałoby to spalenie budynku areny i uwięzienie herszta w jego własnej chatce.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Klafuti pisze:No, można powiedzieć, że wstępna koncepcja pomału zaczyna mi się klarować, dam szansę Jarkowi na zagrywkę (bo na gościa od goblina chyba nie ma co liczyć, między innymi dlatego tak ich sparowałem), może coś tam napisze. Wiem, że arena się ciągnie, postacie porzucone przez autorów snują się po wiosce i obijają się, ale dla postaci aktywnych uczestników chyba wprowadzę jakiś okres ochronny, żeby nawet po odpadnięciu mogli nimi coś jeszcze porobić.
Jeśli ktoś ma ochotę i pomysł na jakąś "akcję", proszę się nie krępować, nawet jeśli oznaczałoby to spalenie budynku areny i uwięzienie herszta w jego własnej chatce.
Czyli skrobnąć coś ciekawego? New post is on his way :D

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

- Nie no panowie coś tu jest kurwa nie tak- pożalił się Ron sącząc kolejne do szczyn podobne piwo z brudnego glinianego kubka.
- W sensie, że co ? Wioska orków jak wioska orków. Dużo zielonego i tyle. - Krótko i zwięźle skomentował Samuel.
- Ja wiem o co mu chodzi. Coś jest nie tak. Za nerwowo się tu zrobiło. Nikt nie obija sobie ryjów na co drugim skrzyżowaniu czy placu, nie widziałem od piętnastu minut martwego orka.- Odparł Willard.
- To da się nadrobić- zaśmiał się elf, po czym wstał i tnąc z obrotu pozbawił głowy przechadzającego się obok zielonoskórego brzydala.
- Nie w tym rzecz. Choćby fakt, że już od dwóch tygodni nie było walki. Tak jakby esencja życia orków wyparowała. Całe to ich "Łaaaaaaaaaa!" tu po prostu nie ma miejsca. - Skomentował reiklandczyk.
- Hmm... Ciekawe co może być tego powodem. - zamyślił się czarodziej.
Z zamyślenia towarzyszy wyrwał wbiegający do karczmy ork. Trzask drzwi i krzyczący humanoid nie byłyby niczym specjalnym gdyby nie to, co miał owy półgłówek miał do powiedzenia.
- Chopaki!- Rozdarł się by zwrócić jakąkolwiek uwagę.- Szefa zszabrowali! Wielkie Pionchy mają wielkiego szefa!- Po tych słowach w całej tawernie zapadła na chwilę grobowa cisza. Każdy trawił to co trafiło do jego uszu. Po chwili jednak rozległ się wszechobecny chaos. Nagle każdy ork zapragnął być wielkim szefem i poprowadzić swoje Łaaaaaaa! .
- I co z tym panowie zrobimy?- spytał Ron.
- Biegnij zebrać ludzi czy co tam znajdziesz. Przyda się pomoc...


[sorka za post pod postem. Event prosty. Ratowanie big bossa. Mam nadzieję, ze ktokolwiek się skusi ... :P ]

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Towarzystwo w karczmie spojrzało po sobie. Następnie skierowali wzrok w kierunku drzwi. Przez chwilę czuć było prawdziwe napięcie, gdy wojownicy sprężyli się niczym przyczajone tygrysy. Po czym oklapli na miejscach.
Już wydawało się, że z ratowania porwanego szefa będą nici gdy nagle ktoś powiedział:
- Eee, no wypadałoby pójść, co nie?
Tak więc była jeszcze nadzieja.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
JarekK
Bothunter
Posty: 5090
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: JarekK »

Dief od ponad miesiąca siedział w swojej kwaterze. Raz tylko z niej wyszedł, a konkretniej wybiegł pod osłoną nocy, żeby wrócić do Drakenhofu po księgi potrzebne do nauki wskrzeszania umarłych.
Mimo iż siedział ponad dwa tygonie nad książkami nie mógł za bardzo pojąć tej trudnej sztuki. Nie rozumiał w jaki sposób nekromanci są wstanie obudzić wilu umarłych na raz. On miał wielki problem z jedną
głupią elfką! Niestety drugi wampir zapadł się pod ziemię i Dief nie mógł liczyć na jego pomoc. Po około trzech tygodniach czytania ksiąg, z których nic nie rozumiał, znalazł inkantację pozwalającą wskrzesić pojedyńczego zmarłego.
Z tego co było napisane ciało powinno przestać gnić, zregenerować się i ożyć. Oczywiście także być pod pełną kontrolą wskrzeszającego. Staną więc nad ciałem elfki Tilith i zaczą inkantować: "kurzamizana mi tu rabi kimo siri naro nekrah imi sumi zywi umiri darumi".
Ciało elfki zalśniło niebieskawym kolorem, po czym zgasło. Nic się nie stało! Trzy tygodnie czytania głupich książek i nic! Wkurzony wyszedł z kwatery i ociął głowe pierwszego napotkanego orka. Krew trysnęła wprost na niego dając mu dużą satysfakcję.
Wypił krew, która nie zdążyła ulecieć z zielono skórego, po czym poprawił jakimś małym goblinem. Cały we krwi wrócił do kwatery. Tilith dalej leżała bez ruchu na łożu. O dziwo nie rozkładała się tak szybko jak ludzie.
Pochylił się nad nią. Była piękna. Kilka kropel krwi z jego ubrania kapnęło na usta zmarłej, ta zaczęła świecić mocnym niebieskim światłem.
- Tak! Udało mi się! - pomyślał Dief
Po trzydziestu minutach świecenia się Tilith wstała witając swojego pana słowami:
- Sili muni tari mana simi nocho mi paradi ki poli mi hana
- Co kurwa?
- Ke moni mimo sari mi poro
- Dobra zamknij ryj i dawaj żyłe - powiedział Dief bardzo zbulwersowany tym, że w książce nic nie było o tym, że ożywiony trup będzie gadał w niezrozumiałym języku
- Mmmmmm... przepyszna! Jednak stworzyłem moją fabrykę krwi elfickiej, teraz trzeba cię nauczyć mówić normalnie. - mówiąc to już sięgał po księgę.

[każdy kto chce się zabawić z trupem stawia piwo :)]
Stone pisze: 16 gru 2019, o 13:36Żeby dobrze rosły, o warzywa trzeba dbać.

ODPOWIEDZ