
Odrobina prywaty
Moderator: RedScorpion
Re: Odrobina prywaty
Fajne! Kiedy możemy spodziewać się dalszego ciągu? 

Podsycasz apetytGniewko pisze:Jutro, koło 12-13.

Kupię bretońskie modele z 5tej edycji:
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!

Jaram się udręczonymi ludźmi z Gdańska 
A z innej beczki, do wszystkich czytaczy. Jeśli macie ciekawy pomysł na wydarzenie, bohatera lub wątek to piszcie priwy. Jak się trafi coś wartego wykorzystania to może wplotę to w treść i wpłyniecie na historię świata. A najgłupsze pomysły bezczelnie wyśmieję na forum, wrzucając je sobie do podpisu pod postami
W ramach przerwy na reklamy fotka znaleziona w necie: bretońscy man-at-arms istnieją naprawdę!!!


A z innej beczki, do wszystkich czytaczy. Jeśli macie ciekawy pomysł na wydarzenie, bohatera lub wątek to piszcie priwy. Jak się trafi coś wartego wykorzystania to może wplotę to w treść i wpłyniecie na historię świata. A najgłupsze pomysły bezczelnie wyśmieję na forum, wrzucając je sobie do podpisu pod postami

W ramach przerwy na reklamy fotka znaleziona w necie: bretońscy man-at-arms istnieją naprawdę!!!


Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.
Gniewko pisze: koło 12-13.
;>?
Kupię bretońskie modele z 5tej edycji:
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!

Nareszcie : )). i bardzo fajnie. wiem , że narzekanie w momencie otrzymania tekstu po taaakiej przerwie jest troche nie na miejscu ale w opisie bitwy powinno byc moim zadnie więcej barwnych opisów . w końcu w czasie takiego starcia wszystko dzieje się szybko i gwałtwonie : ). lekki niedosyt powstaje miedzy innymi przez brak opisania ostrzelania bretonczyków przez altylerie i arkebuzerów. w końcu to główny atut imperialnych armii.
mi zawsze w opisach bitew podobało się umieszczanie w walczących armiach bohaterów , których oczami widzelibyśmy starcie od wewnątrz. tak jest w Rocie żeby daleko nie szukać . dla mnie zawsze to bardzo podnosiło wartośc batalistycznych opisów .
wiem wiem , że to nie jest proste i zapewne żmudne i jako osoba pozbawiona talentów literackich tym bardziej doceniam to co już dostaliśmy ale takie są moje prywatne odczucia.
po barwnie opisanym spladrowaniu wioski na początku miałem nadzieje , że cala książka zostanie utrzymana w takim tonie : )
nie zmienia to jednak faktu , że to kawałek naprawde niezłego tekstu.: )
mi zawsze w opisach bitew podobało się umieszczanie w walczących armiach bohaterów , których oczami widzelibyśmy starcie od wewnątrz. tak jest w Rocie żeby daleko nie szukać . dla mnie zawsze to bardzo podnosiło wartośc batalistycznych opisów .
wiem wiem , że to nie jest proste i zapewne żmudne i jako osoba pozbawiona talentów literackich tym bardziej doceniam to co już dostaliśmy ale takie są moje prywatne odczucia.
po barwnie opisanym spladrowaniu wioski na początku miałem nadzieje , że cala książka zostanie utrzymana w takim tonie : )
nie zmienia to jednak faktu , że to kawałek naprawde niezłego tekstu.: )
Barney, powoli. Ta bitwa ledwo się zaczęła, a Bretończycy nie oberwali z arkebuzów póki co
Sorki za opóźnienie, robota mnie przytrzymała. Kolejny kawałek na dobranockę będzie.

Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.
Książę Roderyk cały dygotał, widząc jak jedna trzecia podległych mu rycerzy ginie nadziana na piki albo pierzcha gdzie pieprz rośnie. Stojący przy nim baronowie z niepokojem spoglądali to na niego, to znów na przybliżające się czworoboki wrogiej piechoty.
- Wasza miłość? Jakie rozkazy? – spytał jeden z nich, ściskając nerwowo rękojeść miecza.
- Cholerna banda młodzików…moje psy do polowania są więcej warte, bo przynajmniej reagują na „waruj!” – syknął książę pod nosem, po czym dodał głośniej: - Całe centrum szyku oddać kopie piechocie i złazić z koni.
Baronowie rozdziawili oczy ze zdumienia i niemal równocześnie wydusili:
- Że co?!
- Kto tu jest księciem!? – ryknął Roderyk. – Robić co kazałem, albo żaden z was nie doczeka jutra. A nawet jeśliby doczekał, to dopilnuję żeby przez resztę życia czyścił mi szambo na zamku!
- Wedle rozkazu… - mruknął Robert de Traville i pogalopował w stronę swoich chorągwi, a za nim trzech innych, odpowiedzialnych za hufce stojące w centrum szyku. Rycerze, którzy nie rzucili się na wcześniej na wroga okazali się cenić posłuszeństwo wyżej nad brawurę i sprawnie spełnili książęcy rozkaz, choć tu i ówdzie nie obyło się bez wyzwisk i narzekania. Na znak dany przez księcia bretońska piechota wystąpiła naprzód, chwytając kopie swych panów niczym piki, a spieszone rycerstwo rozbiegło się na boki, formując dwa bloki ciężkozbrojnej piechoty. Konno pozostawiono jedynie po dwie chorągwie jazdy na obu flankach. Książę Roderyk uśmiechnął się krzywo i machnął mieczem, dając znak do ataku.
- Kmiecie nie ustoją zbyt długo przeciwko tym pikinierom – stwierdził jeden z przybocznych.
- Na to właśnie liczę…
Obie armie spotkały się dokładnie pośrodku pola. Przy łomocie werbli i grzmieniu rogów cesarscy halabardnicy i bretońscy rycerze rzucili się na siebie, a dwie potężne falangi zwarły się w morderczym uścisku. Nad straszliwym, bezładnym wirem ludzkich ciał rozbrzmiał jednostajny, bitewny rumor, przedziwna mieszanina wrzasków, uderzeń i zgrzytów. Szybko okazało się, że rycerze radzą sobie na piechotę równie dobrze, co konno, a uderzenia mieczy i morgenszternów zbierały coraz krwawsze żniwo wśród lekko opancerzonych halabardników Imperium. Z drugiej strony kmieca piechota coraz bardziej uginała się pod naporem działających jak maszyna Tileańczyków, których piki bodły i kłuły z morderczą skutecznością. Walczący pośrodku nordlandzkiej flanki Haugwitz zwarł się z jakimś rycerzem ze złotym jeleniem w herbie. Wykorzystał chwilę nieuwagi przeciwnika i przejechał ostrzem rapiera po szyi gdy tamten na moment się odsłonił. Bretończyk padł charcząc na ziemię, a krew zbryzgała Haugwitza po czubek salady. Łapiąc chwilę oddechu, Nordlandczyk rozejrzał się szybko i dostrzegł zbliżającą się katastrofę. Napierający pikinierzy coraz łatwiej spychali bretońskich zbrojnych, wysuwając się naprzód i odsłaniając swoje flanki, podczas gdy cesarska piechota ustępowała pod naporem ciężkozbrojnych rycerzy. Imperialny szyk rozpadał się na trzy osobne części i Haugwitz miał szczerą nadzieję, że marszałek von Sachsenhausen wiedział co robić.
- Zusammen, Junges! Zusammen! – zawołał do podkomendnych. – Nie rozluźniać szyku bo nas wytną! Trzymać na dystans grotami!
Nagle bretoński miecz świsnął mu przed oczami i z brzękiem uderzył w bok hełmu. Kapitan zatoczył się do tyłu oszołomiony, a żołnierze zamknęli za nim wyrwę, nadstawiając halabardy. Gdy szok minął, Nordlandczyk wyprostował się i znów zawołał, przekrzykując bitweny zgiełk:
- Nie bawić się w fechtunek, tyczki prosto i sztychować!
Halabardnicy zwarli się w ciasną kupę i stanęli w miejscu. Ku uldze dowódcy regiment przestał ustępować, a przeciwnikowi o wiele trudniej było przedrzeć się do zwarcia z dwukrotnie krótszą bronią. Mimo to Tileańczycy wciąż oddalali się od reszty wojsk, odsłaniając boki falangi niemal w całości.
- Nie jest dobrze… - przemknęło przez myśl Haugwitzowi, gdy dostrzegł jak prawa flanka Bretończyków, trzymana do tej pory w odwodzie, ruszyła do szarży.
* * * * * * * *
- Wasza miłość? Jakie rozkazy? – spytał jeden z nich, ściskając nerwowo rękojeść miecza.
- Cholerna banda młodzików…moje psy do polowania są więcej warte, bo przynajmniej reagują na „waruj!” – syknął książę pod nosem, po czym dodał głośniej: - Całe centrum szyku oddać kopie piechocie i złazić z koni.
Baronowie rozdziawili oczy ze zdumienia i niemal równocześnie wydusili:
- Że co?!
- Kto tu jest księciem!? – ryknął Roderyk. – Robić co kazałem, albo żaden z was nie doczeka jutra. A nawet jeśliby doczekał, to dopilnuję żeby przez resztę życia czyścił mi szambo na zamku!
- Wedle rozkazu… - mruknął Robert de Traville i pogalopował w stronę swoich chorągwi, a za nim trzech innych, odpowiedzialnych za hufce stojące w centrum szyku. Rycerze, którzy nie rzucili się na wcześniej na wroga okazali się cenić posłuszeństwo wyżej nad brawurę i sprawnie spełnili książęcy rozkaz, choć tu i ówdzie nie obyło się bez wyzwisk i narzekania. Na znak dany przez księcia bretońska piechota wystąpiła naprzód, chwytając kopie swych panów niczym piki, a spieszone rycerstwo rozbiegło się na boki, formując dwa bloki ciężkozbrojnej piechoty. Konno pozostawiono jedynie po dwie chorągwie jazdy na obu flankach. Książę Roderyk uśmiechnął się krzywo i machnął mieczem, dając znak do ataku.
- Kmiecie nie ustoją zbyt długo przeciwko tym pikinierom – stwierdził jeden z przybocznych.
- Na to właśnie liczę…
Obie armie spotkały się dokładnie pośrodku pola. Przy łomocie werbli i grzmieniu rogów cesarscy halabardnicy i bretońscy rycerze rzucili się na siebie, a dwie potężne falangi zwarły się w morderczym uścisku. Nad straszliwym, bezładnym wirem ludzkich ciał rozbrzmiał jednostajny, bitewny rumor, przedziwna mieszanina wrzasków, uderzeń i zgrzytów. Szybko okazało się, że rycerze radzą sobie na piechotę równie dobrze, co konno, a uderzenia mieczy i morgenszternów zbierały coraz krwawsze żniwo wśród lekko opancerzonych halabardników Imperium. Z drugiej strony kmieca piechota coraz bardziej uginała się pod naporem działających jak maszyna Tileańczyków, których piki bodły i kłuły z morderczą skutecznością. Walczący pośrodku nordlandzkiej flanki Haugwitz zwarł się z jakimś rycerzem ze złotym jeleniem w herbie. Wykorzystał chwilę nieuwagi przeciwnika i przejechał ostrzem rapiera po szyi gdy tamten na moment się odsłonił. Bretończyk padł charcząc na ziemię, a krew zbryzgała Haugwitza po czubek salady. Łapiąc chwilę oddechu, Nordlandczyk rozejrzał się szybko i dostrzegł zbliżającą się katastrofę. Napierający pikinierzy coraz łatwiej spychali bretońskich zbrojnych, wysuwając się naprzód i odsłaniając swoje flanki, podczas gdy cesarska piechota ustępowała pod naporem ciężkozbrojnych rycerzy. Imperialny szyk rozpadał się na trzy osobne części i Haugwitz miał szczerą nadzieję, że marszałek von Sachsenhausen wiedział co robić.
- Zusammen, Junges! Zusammen! – zawołał do podkomendnych. – Nie rozluźniać szyku bo nas wytną! Trzymać na dystans grotami!
Nagle bretoński miecz świsnął mu przed oczami i z brzękiem uderzył w bok hełmu. Kapitan zatoczył się do tyłu oszołomiony, a żołnierze zamknęli za nim wyrwę, nadstawiając halabardy. Gdy szok minął, Nordlandczyk wyprostował się i znów zawołał, przekrzykując bitweny zgiełk:
- Nie bawić się w fechtunek, tyczki prosto i sztychować!
Halabardnicy zwarli się w ciasną kupę i stanęli w miejscu. Ku uldze dowódcy regiment przestał ustępować, a przeciwnikowi o wiele trudniej było przedrzeć się do zwarcia z dwukrotnie krótszą bronią. Mimo to Tileańczycy wciąż oddalali się od reszty wojsk, odsłaniając boki falangi niemal w całości.
- Nie jest dobrze… - przemknęło przez myśl Haugwitzowi, gdy dostrzegł jak prawa flanka Bretończyków, trzymana do tej pory w odwodzie, ruszyła do szarży.
* * * * * * * *
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.
As you wish 
* * * * * * * *
W oberży wrzało jak w ulu. Imperialni arkebuzerzy zajmowali cały budynek, obsadzając każde okno, drzwi i dziurę w ścianie zwróconą w stronę przeciwnika i pospiesznie ładowali broń do strzału. Kilkudziesięciu wybiegło na piętro, kolejno obsadzając poszczególne pokoje gościnne. Nagle paru wbiegło do izby, w której ukrywał się Hugo. Pierwszy runął jak długi na ziemię, gdy zaczajony za drzwiami Bretończyk rozłupał mu mieczem czaszkę, drugi w kompletnym zaskoczeniu zdołał się tylko osłonić przed ciosem kolbą arkebuza, po czym wrzasnął pchnięty ostrzem w pierś i wywrócił się, potykając o ciało kolegi z oddziału. Trzech kolejnych miało się już na baczności i wskoczyło do środka z wyciągniętymi rapierami. Hugo cofnął się pod przeciwległą ścianę, nerwowo mierząc przeciwników wzrokiem. Nagle z korytarza dobiegł gniewny głos oficera:
- Co tam się kurwa dzieje?!
- Bretończyk, Herr Leutnant! – odkrzyknął jeden z żołnierzy.
- Co?! – głos dowódcy zabrzmiał ze zdecydowanie bliższej odległości, po czym w drzwiach ukazał się sam porucznik, z oczami wielkimi jak imperialne korony.
- Rycerz! – zawołał, widząc jedwabną szatę herbową i płytową zbroję. – Żywcem brać! Będzie na okup albo wymianę!
Żołnierze postąpili ostrożnie kilka kroków naprzód. Hugo odwrócił się na pięcie i szczupakiem skoczył przez okno na zewnątrz, łamiąc w drzazgi drewnianą kratę z szybą zrobioną z natłuszczonego płótna.
- Suczy syn! – ryknął porucznik, widząc jak Bretończyk ląduje na stojącym pod oknem wozie z sianem i biegnie co sił w nogach w stronę stajni. – Łapcie gnoja, bo zdradzi naszą pozycję!
Arkebuzerzy rzucili się na dół, a oficer wyszarpnął zza pasa pistolet i wymierzył w stronę uciekającego. Huknęło, a kula o kilka cali minęła zbiega, dziurawiąc stojące przy studni wiadro.
Hugo wpadł do stajni, z ulgą stwierdzając że nikogo w niej nie ma, a jego koń stoi tak jak stał przy żłobie. Cały dygocząc wskoczył na konia na oklep, nie tracąc czasu na siodłanie i ledwo utrzymując się na grzbiecie ruszył galopem. Na majdan zajazdu zdążyło wybiec kilku żołnierzy, a biały ze złości porucznik wciąż darł się z okna:
- Łapać skurwiela! Albo zabić! Ganz egal!
Hugo z rozpędu staranował dwóch próbujących mu zagrodzić drogę cesarskich i wyjechał poza oberżę na otwarte pola, prosto w stronę szalejącej bitwy. Z prawej widział obsadzony przez cesarską artylerię i strzelców pagórkowaty grzbiet, z lewej wielobarwne namioty bretońskiego obozu, w centrum zaś potworną kotłowaninę i chaos. Wtem z okien gospody rozległy się strzały, a jedna z kul trafiła konia prosto w zad. Rumak zakwiczał i wierzgnął potężnie, wyrzucając Bretończyka w powietrze jak katapulta, po czym pocwałował przed siebie. Hugo gruchnął o ziemię, chyba cudem nie łamiąc sobie żadnej kości, i skulił się by stanowić jak najmniejszy cel. Kolejne strzały jednak nie padły – dowódca arkebuzerów wolał widocznie dać ujść jeńcowi, który i tak nie miał szans dostatecznie szybko ostrzec swoich, niż zwrócić uwagę przeciwnika bijąc salwami z budynku. Hugo wstał i łapczywie chwytając oddech znów zaczął uciekać.

* * * * * * * *
W oberży wrzało jak w ulu. Imperialni arkebuzerzy zajmowali cały budynek, obsadzając każde okno, drzwi i dziurę w ścianie zwróconą w stronę przeciwnika i pospiesznie ładowali broń do strzału. Kilkudziesięciu wybiegło na piętro, kolejno obsadzając poszczególne pokoje gościnne. Nagle paru wbiegło do izby, w której ukrywał się Hugo. Pierwszy runął jak długi na ziemię, gdy zaczajony za drzwiami Bretończyk rozłupał mu mieczem czaszkę, drugi w kompletnym zaskoczeniu zdołał się tylko osłonić przed ciosem kolbą arkebuza, po czym wrzasnął pchnięty ostrzem w pierś i wywrócił się, potykając o ciało kolegi z oddziału. Trzech kolejnych miało się już na baczności i wskoczyło do środka z wyciągniętymi rapierami. Hugo cofnął się pod przeciwległą ścianę, nerwowo mierząc przeciwników wzrokiem. Nagle z korytarza dobiegł gniewny głos oficera:
- Co tam się kurwa dzieje?!
- Bretończyk, Herr Leutnant! – odkrzyknął jeden z żołnierzy.
- Co?! – głos dowódcy zabrzmiał ze zdecydowanie bliższej odległości, po czym w drzwiach ukazał się sam porucznik, z oczami wielkimi jak imperialne korony.
- Rycerz! – zawołał, widząc jedwabną szatę herbową i płytową zbroję. – Żywcem brać! Będzie na okup albo wymianę!
Żołnierze postąpili ostrożnie kilka kroków naprzód. Hugo odwrócił się na pięcie i szczupakiem skoczył przez okno na zewnątrz, łamiąc w drzazgi drewnianą kratę z szybą zrobioną z natłuszczonego płótna.
- Suczy syn! – ryknął porucznik, widząc jak Bretończyk ląduje na stojącym pod oknem wozie z sianem i biegnie co sił w nogach w stronę stajni. – Łapcie gnoja, bo zdradzi naszą pozycję!
Arkebuzerzy rzucili się na dół, a oficer wyszarpnął zza pasa pistolet i wymierzył w stronę uciekającego. Huknęło, a kula o kilka cali minęła zbiega, dziurawiąc stojące przy studni wiadro.
Hugo wpadł do stajni, z ulgą stwierdzając że nikogo w niej nie ma, a jego koń stoi tak jak stał przy żłobie. Cały dygocząc wskoczył na konia na oklep, nie tracąc czasu na siodłanie i ledwo utrzymując się na grzbiecie ruszył galopem. Na majdan zajazdu zdążyło wybiec kilku żołnierzy, a biały ze złości porucznik wciąż darł się z okna:
- Łapać skurwiela! Albo zabić! Ganz egal!
Hugo z rozpędu staranował dwóch próbujących mu zagrodzić drogę cesarskich i wyjechał poza oberżę na otwarte pola, prosto w stronę szalejącej bitwy. Z prawej widział obsadzony przez cesarską artylerię i strzelców pagórkowaty grzbiet, z lewej wielobarwne namioty bretońskiego obozu, w centrum zaś potworną kotłowaninę i chaos. Wtem z okien gospody rozległy się strzały, a jedna z kul trafiła konia prosto w zad. Rumak zakwiczał i wierzgnął potężnie, wyrzucając Bretończyka w powietrze jak katapulta, po czym pocwałował przed siebie. Hugo gruchnął o ziemię, chyba cudem nie łamiąc sobie żadnej kości, i skulił się by stanowić jak najmniejszy cel. Kolejne strzały jednak nie padły – dowódca arkebuzerów wolał widocznie dać ujść jeńcowi, który i tak nie miał szans dostatecznie szybko ostrzec swoich, niż zwrócić uwagę przeciwnika bijąc salwami z budynku. Hugo wstał i łapczywie chwytając oddech znów zaczął uciekać.
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.
Mam nadzieję, że na dzisiaj to jeszcze nie koniec 

Kupię bretońskie modele z 5tej edycji:
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!

Gniewko pisze:A chcesz jeszcze?
Gdybym nie chciał, to bym nie miał nadziei na kolejne części

Jak dla mnie to mógłbyś walnąć tutaj ze sto stron a4 i tak bym je pyknął od razu. Uwielbiam czytać książki, a Twój tekst jest naprawde na bardzo wysokim poziomie.
pzdr!
p.s. MOAR!;)
Kupię bretońskie modele z 5tej edycji:
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!
