Pożegnanie polskich książek o Młotku

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Albo_Albo
Masakrator
Posty: 2834
Lokalizacja: Krakow Legion
Kontakt:

Re: Pożegnanie polskich książek o Młotku

Post autor: Albo_Albo »

dzikki pisze:Albo_albo ale mówisz tylko i wyłącznie o tytułach, które wydano w języku polskim. Nie przeczę, że przy takiej ilości książek można trafić na kiszkę. Dotyka to wszystkie cykle, które przekraczają pewną liczbę zarówno publikacji jak i autorów. Ja mam sentyment to do McNeil'a, Abnett'a, Werner'a, Kyme'a, Thorp'a by kilku wymienić. Co jakiś czas pojawiają się nowi. Przypomina mi to czytanie książek ze świata AD&D - oryginały czytałem na bieżąco zanim u nas pojawiały się dawne wydania. Teraz już nie kojarzę, bo cykl mi się przejadł dawno temu, ale chyba mu odpadła spora liczba czytelników.
wiesz podawałem tytuły po polsku bo jednak co by tu nie mówić każdy z nas szybciej czyta i rozumie po polsku niż po angielsku i nie ma co kozaczyć że jest inaczej bo nie jest. książkę grubości standardowej książki warhammera czytam po polsku w 2-3 dni a po ang min tydzień jak nie lepiej no i rozumiem z 70-80 % nawet jak ktoś ma ACE czy PCE to też raczej może mieć z tym problem to raz dwa ja mówię o tłumaczeniach gdyż nie deprecjonuje książek pisanych po ang być może mają lepszy styl ale tłumaczenia czasami były robione tak słabo że niestety nie dałem przez ten poziom językowy przejść i tyle oczywiście de gustibus non est disputandum est

mam kolekcję chyba z 90% tytułów poza Gotrekiem którego już sprzedałem ze świata warhammera wydanych po polsku i poważnie zastanawiam się nad jej pozbyciem bo jak Sapkowski, Grzędowicz, Wollny czy Tolkien czy Lewis to jakiś poziom i chętnie się wraca tak tu niestety nie ...

Awatar użytkownika
Przemcio
Postownik Niepospolity
Posty: 5334

Post autor: Przemcio »

wiesz podawałem tytuły po polsku bo jednak co by tu nie mówić każdy z nas szybciej czyta i rozumie po polsku niż po angielsku i nie ma co kozaczyć że jest inaczej bo nie jest. książkę grubości standardowej książki warhammera czytam po polsku w 2-3 dni a po ang min tydzień jak nie lepiej no i rozumiem z 70-80 % nawet jak ktoś ma ACE czy PCE to też raczej może mieć z tym problem to raz dwa ja mówię o tłumaczeniach gdyż nie deprecjonuje książek pisanych po ang być może mają lepszy styl ale tłumaczenia czasami były robione tak słabo że niestety nie dałem przez ten poziom językowy przejść i tyle oczywiście de gustibus non est disputandum est

mam kolekcję chyba z 90% tytułów poza Gotrekiem którego już sprzedałem ze świata warhammera wydanych po polsku i poważnie zastanawiam się nad jej pozbyciem bo jak Sapkowski, Grzędowicz, Wollny czy Tolkien czy Lewis to jakiś poziom i chętnie się wraca tak tu niestety nie ...
LOL "Galaxy in Flames" przeczytałem w 2 wieczory po angielsku i wszystko rozumiem... to samo inne kiążki z serii HH a mam prawie wszystkie wydane do tej pory w soft coverze... brakuje mi "Descent of Angels" i "Fallen Angels" ale ta 1 to podobno największy gniot serii i jakoś nie zdobyłem się na jej kupno a drugiej nie ma sensu czytać bez czytania pierwszej...
We Bust in, Fight Through the Carnage, let the BOOMSTIK do the Talking...

Awatar użytkownika
dzikki
Kretozord
Posty: 1727

Post autor: dzikki »

Albo_Albo pisze: wiesz podawałem tytuły po polsku bo jednak co by tu nie mówić każdy z nas szybciej czyta i rozumie po polsku niż po angielsku i nie ma co kozaczyć że jest inaczej bo nie jest. książkę grubości standardowej książki warhammera czytam po polsku w 2-3 dni a po ang min tydzień jak nie lepiej no i rozumiem z 70-80 % nawet jak ktoś ma ACE czy PCE to też raczej może mieć z tym problem to raz dwa ja mówię o tłumaczeniach gdyż nie deprecjonuje książek pisanych po ang być może mają lepszy styl ale tłumaczenia czasami były robione tak słabo że niestety nie dałem przez ten poziom językowy przejść i tyle oczywiście de gustibus non est disputandum est
Nie zgodzę się z Tobą, że każdy, ale to jest Twoje zdanie. I nie wydaje mi się jednak, że stwierdzenie "nie ma co kozaczyć" jest dobrym przy normalnej dyskusji. Możesz się czasami zdziwić.
mam kolekcję chyba z 90% tytułów poza Gotrekiem którego już sprzedałem ze świata warhammera wydanych po polsku i poważnie zastanawiam się nad jej pozbyciem bo jak Sapkowski, Grzędowicz, Wollny czy Tolkien czy Lewis to jakiś poziom i chętnie się wraca tak tu niestety nie ...
No widzisz a ja mam jakieś 80%-90% wydanych ze świata Warhammera (kilku się pozbyłem, bo mi nie pasowały). Niektóre mam w omnibusach, co ułatwia sprawę. Kupuję z różnych źródeł.
""A Dwarf is'n short, he is concentrated in every aspect" !"

Awatar użytkownika
Karlito
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3305
Lokalizacja: Wawa

Post autor: Karlito »

Ja mam chyba wszystkie tytuły wydane w języku polskim i nie jest tak że wszystkie to gnioty.
Welcome to the Tower of Rising Sun.
Moja galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?f=10&t=28122
Kupię RÓŻNE RÓŻNOŚCI: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?f=55&t=42454

Awatar użytkownika
dzikki
Kretozord
Posty: 1727

Post autor: dzikki »

Dokładnie Karlito. Przykładowo Sapkowski dla mnie spalił się przy "Pani Jeziora" a obecna książka typowo pisana dla kasy ;]. Lubię czytać naszych autorów Kozak (za wampiry w naszym s, Grzędowicza (za wiadomo jaką książkę ;)), Komudę (jego szczególnie), Kossakowską (za jej wizję nieba), Przechrztę, Lewandowskiego (jego Ksin i Różanooka bije na głowę Wiedźmina), Pilipiuka (za odprężającego Wędrowycza), Kołodziejczaka (za Kolor Sztandarów), Piekarę (za Mordimera) ... i ja tak mogę długo. Wszystkie te książki również mam. Podobnie jak Gibsona, Assimowa, Nortona, Harrisona, Howarda itp itd. Ale Warhammer to hobby, które nie umiera z czasem. Doszedłem do stanu, gdzie mam podręczniki (chociaż nie gram) i takie wydania jak Liber Chaotica, Liber Necris czy Xenology. Taka pasja ;]
""A Dwarf is'n short, he is concentrated in every aspect" !"

Awatar użytkownika
Watcher
Chuck Norris
Posty: 393
Lokalizacja: Chodzież

Post autor: Watcher »

Przemcio pisze:brakuje mi "Descent of Angels" i "Fallen Angels" ale ta 1 to podobno największy gniot serii i jakoś nie zdobyłem się na jej kupno a drugiej nie ma sensu czytać bez czytania pierwszej...
To nie jest prawda. To jest opinia ludzi, którzy od DoA oczekiwali space opery, a ta książka to niemal... fantasy. Większość fabuły kręci się na Kalibanie przed przybyciem Imperatora wśród zakonów rycerskich walczących z kalibańskimi bestiami. Napisane sprawnie. Nie jest to Herazja najwyższych lotów (dotarłem na razie do "Tales of Heresy" i absolutny top to dla mnie "Fulgrim" i "Legion" na razie), ale są w tym cyklu książki zdecydowanie gorsze (na pewno "Galaxy in Flames", "Flight of the Eisenstein" i "Battle for the Abyss").
Marcet sine adversario virtus

Minas Kolmar

ODPOWIEDZ