Zeitgeist
Moderatorzy: Heretic, Grolshek, Albo_Albo
ktoś dziś na Wykopie pisze:Nabijanie się z teori spiskowych mocno przypomina bicie kalekiego i niewidomnego dziecka
Pozamiatane
Admin-cieć: póki forum działa, jestem niewidoczny
A tak serio: rzadko bywam na forum, rzadko sprawdzam PMki. W sprawach ogólnoforumowych lepiej kontaktować się z innymi administratorami. Najlepszy kontakt ze mną to mail: tomekrs@o2.pl
A tak serio: rzadko bywam na forum, rzadko sprawdzam PMki. W sprawach ogólnoforumowych lepiej kontaktować się z innymi administratorami. Najlepszy kontakt ze mną to mail: tomekrs@o2.pl
Oglądałem to z rok temu.
Część o religii jest nieprawdziwa, ruszy tylko żądnych sensacji naiwniaków lub ludzi, którzy o wierzeniach nie mają zielonego pojęcia. Jedyne co tam mądrego mówili to fakt, że religia jest wspierana po to, by utrzymywać społeczeństwa w scaleniu. W dobie globalizacji jej rolę przejmują związki ekonomiczne, zatracanie się kultury lokalnej itp. rzeczy, dlatego znajduje się teraz tyle jej krytyków.
Część o WTC bardziej prawdopodobna. Poświęcanie swoich własnych ludzi wydawało mi się nieprawdopodobne, ale jak tak pomyśleć to:
1. "wojna zimowa" zaczęło się od nalotu samolotów ZSRR na swoją własną wioskę; w ZSRR wszystko odbywało się dzięki ofiarom dziesiątek czy nawet setek tysięcy ludzi, którzy byli poświęcani w imię "wyższej" sprawy; w historii mamy dziesiątki innych przykładów na to, że cel uświęca środki. Celem Amerykanów było zdobycie pretekstu do walki o ropę. Każdy głupi wie, że ropa jest najważniejszym, a przynajmniej jednym z 3 najważniejszych surowców strategicznych na świecie, który powoli zmierza ku wyczerpaniu. Poświęcenie kilkuset osób nie byłoby w tym przypadku wysoką ceną. Wiele państw złożyło na ołtarzu historii o wiele większe ofiary dla o wiele mniejszych korzyści. Nawet jeśli USA nie unicestwiło własnych obywateli, jest wielce prawdopodobne, że nie zadbało o ich odpowiednią obronę. Przy sterach tego supermocarstwa siedzą naprawdę niegłupie osoby. Wątpię w tak karygodne pomyłki.
Część o globalnym systemie sratatata wydaje mi się nieco na wyrost. Oczywiście, wszystko dąży do rządów "kontynentalnych" (Unia Europejska, Unia Afrykańska, Rada Europy coraz ściślejsze związki państw na płd. wsch. Azji, północy Ameryki itp.) ale do rządu globalnego wydaje mi się brakuje nam przynajmniej 2-3 pokoleń. O ile do tego czasu się nie pozabijamy. Główną przeszkodą są - odległości, państwa z innych kręgów cywilizacyjnych (świat arabski, USA, Rosja, Szwajcaria i Afryka pod jednym rządem? yyy, chyba jednak nie) itd. itd.
Ta teoria - tak jak 95% innych - jest mocno przesadzona i ma wzbudzić w nas zbędną egzaltację
Część o religii jest nieprawdziwa, ruszy tylko żądnych sensacji naiwniaków lub ludzi, którzy o wierzeniach nie mają zielonego pojęcia. Jedyne co tam mądrego mówili to fakt, że religia jest wspierana po to, by utrzymywać społeczeństwa w scaleniu. W dobie globalizacji jej rolę przejmują związki ekonomiczne, zatracanie się kultury lokalnej itp. rzeczy, dlatego znajduje się teraz tyle jej krytyków.
Część o WTC bardziej prawdopodobna. Poświęcanie swoich własnych ludzi wydawało mi się nieprawdopodobne, ale jak tak pomyśleć to:
1. "wojna zimowa" zaczęło się od nalotu samolotów ZSRR na swoją własną wioskę; w ZSRR wszystko odbywało się dzięki ofiarom dziesiątek czy nawet setek tysięcy ludzi, którzy byli poświęcani w imię "wyższej" sprawy; w historii mamy dziesiątki innych przykładów na to, że cel uświęca środki. Celem Amerykanów było zdobycie pretekstu do walki o ropę. Każdy głupi wie, że ropa jest najważniejszym, a przynajmniej jednym z 3 najważniejszych surowców strategicznych na świecie, który powoli zmierza ku wyczerpaniu. Poświęcenie kilkuset osób nie byłoby w tym przypadku wysoką ceną. Wiele państw złożyło na ołtarzu historii o wiele większe ofiary dla o wiele mniejszych korzyści. Nawet jeśli USA nie unicestwiło własnych obywateli, jest wielce prawdopodobne, że nie zadbało o ich odpowiednią obronę. Przy sterach tego supermocarstwa siedzą naprawdę niegłupie osoby. Wątpię w tak karygodne pomyłki.
Część o globalnym systemie sratatata wydaje mi się nieco na wyrost. Oczywiście, wszystko dąży do rządów "kontynentalnych" (Unia Europejska, Unia Afrykańska, Rada Europy coraz ściślejsze związki państw na płd. wsch. Azji, północy Ameryki itp.) ale do rządu globalnego wydaje mi się brakuje nam przynajmniej 2-3 pokoleń. O ile do tego czasu się nie pozabijamy. Główną przeszkodą są - odległości, państwa z innych kręgów cywilizacyjnych (świat arabski, USA, Rosja, Szwajcaria i Afryka pod jednym rządem? yyy, chyba jednak nie) itd. itd.
Ta teoria - tak jak 95% innych - jest mocno przesadzona i ma wzbudzić w nas zbędną egzaltację
Mi się Zeitgeist podobał. Nawet bardzo. Trzeba jedynie na wszystko spojrzeć z przymróżeniem oka.
Najbardziej wiarygodną częścią wydaje mi się być druga - o WTC. I również jestem przekonany, że była to intryga wewnętrzna USA a nie zamach terrorystyczny.
Część religijną bardzo psują wstawki owego amerykańskiego komika, bo jego wypowiedzi w kontekście filmu są niesmaczne i wręcz głupawe.
Trzecia część - trochę chyba twórcy filmu prze-eskalowali z tymi domysłami o teorii spiskowej, ale dowiedziałem się całkiem sporo o przeszłości i w efekcie końcowym zmusiłem się na poświęcenie nieco czasu w wyszukiwaniu informacji o FED i paru tam innych.
Ogólnie film oceniam bardzo pozytywnie.
Najbardziej wiarygodną częścią wydaje mi się być druga - o WTC. I również jestem przekonany, że była to intryga wewnętrzna USA a nie zamach terrorystyczny.
Część religijną bardzo psują wstawki owego amerykańskiego komika, bo jego wypowiedzi w kontekście filmu są niesmaczne i wręcz głupawe.
Trzecia część - trochę chyba twórcy filmu prze-eskalowali z tymi domysłami o teorii spiskowej, ale dowiedziałem się całkiem sporo o przeszłości i w efekcie końcowym zmusiłem się na poświęcenie nieco czasu w wyszukiwaniu informacji o FED i paru tam innych.
Ogólnie film oceniam bardzo pozytywnie.
Niby sobie wyjaśniliście, ale jednak pomińmy kwestie lingwistyczne, a wyobraźmy sobie, że od małego dziecku wpaja się nienawiść do drzew... coś mi się zdaje, że w większości przypadków taki przypał by przeszedł.Piotrax pisze:Oh, przecież prawie wszystko co wiemy, sadzimy itd nie pochodzi bezpośrednio od nas tylko ktos wczęsniej to wymyslił, stworzył. Gdyby komuś od maleńkosci wmawiali ze na drzewo się mówi powiedzmy "kupa" toby potem chodził i mówił jakie to piękne kupy w lesie rosną. I jeszcze mógłby się dochodzic z kims że to nie jest drzewo tylko "kupa". Wydaje mi sie że mało kto potrafi dodac cos od siebie do swojego "bytu".
Ale cosik mi się zdaje, że tu już trochę poleciałeś w inny temat.Szczurza Jucha pisze:Ależ ja lubię alkohol - piwko ze znajomymi, czy winko po obiedzie. Tylko nigdy nie przesadzałem, a on i owszem. On najwyraźniej ma do tego skłonność i go ciągnie, a ja nie, chociaż tak na dobrą sprawę obydwaj mogliśmy zostać menelamy albo żaden z nas Ot, kwestia głowy.
Niezależnie od stanu faktycznego będę utrzymywał, że zacytowane przez ciebie stwierdzenie jest nierozerwalnie związane z ZeitgeistemAle cosik mi się zdaje, że tu już trochę poleciałeś w inny temat.
Meh, to już sfera gdybania. Ja powiem ze nie, ty ze tak i tyle będzie tego. Jak już coś to przebywanie w społeczeństwie nienawidzącym drzew mogłoby wpłynąć na człowieka, a przynajmniej na postępowanie - powiedzonko 'kiedy wejdziesz między wrony kracz jak one' ma w sobie niespodziewany ładunek prawdy, która stosuje się do bardzo dużego procentu ludzi [polecam, o ile jeszcze ktoś tego nie zgłębił, poczytanie sobie o efekcie lucyfera - przy krystalizowaniu się tej teori wykonano bardzo fajny eksperyment]a wyobraźmy sobie, że od małego dziecku wpaja się nienawiść do drzew... coś mi się zdaje, że w większości przypadków taki przypał by przeszedł.
Uerph.
xDSzczurza Jucha pisze:Niezależnie od stanu faktycznego będę utrzymywał, że zacytowane przez ciebie stwierdzenie jest nierozerwalnie związane z ZeitgeistemAle cosik mi się zdaje, że tu już trochę poleciałeś w inny temat.
Niby gdybanie, ale nie jakieś kazuistycznie pierdzielenie wyciągnięte ze sfery niebytu, tylko oparte na pewnych przesłankach logicznych wyciągniętych na podstawie obserwacji społeczeństwa mnie otaczającego i łatwodostrzegalnych choćby na tle choćby np. rasizmu. Jak już coś to przebywanie w społeczeństwie nienawidzącym drzew mogłoby wpłynąć na człowieka - kiedy ja właśnie to mam na myśli i na podstawie obserwacji analogicznych sytuacji uważam, że dziecko (a później osoba dorosła) w większości przypadków sczerze nienawidziłaby drzew z powodu rachitycznych prawd mu wpajanych, bez kitu!Szczurza Jucha pisze:Meh, to już sfera gdybania. Ja powiem ze nie, ty ze tak i tyle będzie tego. Jak już coś to przebywanie w społeczeństwie nienawidzącym drzew mogłoby wpłynąć na człowieka, a przynajmniej na postępowanie - powiedzonko 'kiedy wejdziesz między wrony kracz jak one' ma w sobie niespodziewany ładunek prawdy, która stosuje się do bardzo dużego procentu ludzi [polecam, o ile jeszcze ktoś tego nie zgłębił, poczytanie sobie o efekcie lucyfera - przy krystalizowaniu się tej teori wykonano bardzo fajny eksperyment]a wyobraźmy sobie, że od małego dziecku wpaja się nienawiść do drzew... coś mi się zdaje, że w większości przypadków taki przypał by przeszedł.
Ale ja mam jakąś masakratornie na łbie dzisiaj