Z innej beczki. Będzie agresywnie i subiektywnie. I o ekologii. Nie musicie tego czytać, bo w sumie średnio związane z tematem, ale jak już ktoś poruszył, to wyrażę swoje zdanie.
Ekologia to słowo które obrzydło mi w stopniu niezwykłym. Im jakiś człowiek bardziej się nią zajmuje i więcej o niej krzyczy, to zwyczajowo mniej o niej wie. Ludzie z założenia źle do szeroko pojętej ekologii podchodzą.
Hasło 'ratujmy ziemię' - to czysta kpina. Życie na ziemi podnosiło się wielokrotnie po anihilacji 98% gatunków, a jacyś fanatycy drą się o ginące pandy. Nie jest tak, że ktokolwiek robiąc coś ekologicznego robi to dla abstrakcyjnej 'Matki Ziemi'. Wszystko robimy we własnym interesie - bo człowiek, wbrew temu co się wmawia ogółowi, chociażby bardzo chciał, nieodwracalnych szkód nie wyrządzi. Wybite gatunki stworzą miejsce dla nowych za dziesiątki tysięcy lat, a zubożałe gleby będą użyźniane przez nasze własne szczątki.
Np. dlaczego ratujemy lasy równikowe? Proste pytanie, nie? Bo produkują tlen! A takiego. Tlen produkują morskie i oceaniczne glony, a tych narazie nie wycinamy pod pola uprawne, bo mokro. Ratujemy te połacie po to, by zachować różnorodność genetyczną prawdziwego kalejdoskopu gatunków jakie się tam znajdują. Raz, że bo fajniej trochę jest, jak nie wybijamy niewinnych zwierzątek i nie wycinamy ładnych drzew [bo wbrew mojej negatywnej opinii względem ekologii jako takiej, to nie jestem fanem napieprzania foczek po głowach i wycinki. Irytuje mnie ludzki pęd po surowce], dwa, że kiedy pojawi się figiel w postaci nowego wirusa/bakterii/grzyba czy jaki patogen sobie uwidzicie, wybić może na przykład naprawdę spore połacie jakiejś rośliny uprawnej, i to nie że w podwarszawskiej wiosce i przyległościach - to jest skala kraju. A dzieje się tak przez monotoniczność genów w dzisiejszym rolnictwie i ze świecą szukać różnorodnych wariacji gatunku, z których któraś okaże się na patogen niepodatna. I wtedy z pomocą przychodzą nam uchowane roślinki z lasów równikowych, i możemy zacząć bawić się w robienie roślin transgenicznych, nowe cechy, nowa jakość, nowa odporność, znów sobie hodujemy uprawy, ergo jest chlebek. To jest taki abstrakcyjny przykład, więc nie przywiązujcie do niego zbyt dużej wagi.
Więc robimy to wszystko dla matki ziemi? Nie, bo matka ziemia ma to zupełnie gdzieś czy przez naszą głupotę się wybijemy, no a przynajmniej bardzo utrudnimy sobie egzystencje. Działania ekologiczne mają ratować rzyć nam, a raczej kolejnym pokoleniom - bo szczerze powiedziawszy raczej przez nasze żywota nie uświadczymy żadnej katastrofy ekologicznej, która wstrząsnęłaby naszym światem. Oprócz wojny atomowej
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
Ale bzdury. Więcej po nocach nie piszę.